Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
niedziela, 24 listopada 2024 13:40
Reklama KD Market

Adam Bodnar: Polonijny głos ma znaczenie

Adam Bodnar: Polonijny głos ma znaczenie
Adam Bodnar fot. Adam Bodnar/Facebook

Joanna Marszałek: Jak przedstawiłby się Pan tej części Polonii, która Pana nie zna?

Adam Bodnar: Jestem prawnikiem oraz nauczycielem akademickim od ponad 17 lat. Od prawie 20 lat jestem zaangażowany zarówno na szczeblu krajowym, jak i międzynarodowym, w działania dotyczące obrony praw i wolności człowieka i obywatela. Dla Amerykanów polskiego pochodzenia może być również istotne, że przez wiele lat kierowałem Helsińską Fundacją Praw Człowieka – polską organizacją pozarządową, która jest jakby odpowiednikiem amerykańskiej ACLU. Później pełniłem funkcję w ramach struktur państwowych jako rzecznik praw obywatelskich. Dzięki temu stałem się osobą zaangażowaną publicznie w obronę podstawowych wartości związanych z przestrzeganiem konstytucji i praworządnością, integracją europejską, ochroną praw i wolności człowieka. To kariera ugruntowana wiedzą fachową i ekspercką, która została zweryfikowana międzynarodowo.

Mieliśmy okazję zobaczyć Pana w roli profesora akademickiego podczas wykładu na Loyola University, ale do Chicago przyjechał Pan również w roli kandydata do Senatu RP z okręgu 44 obejmującego zagranicę. W jakiej roli czuje się Pan lepiej?

– Kandydatem i być może politykiem dopiero zaczynam być. To inny świat niż środowisko akademickie. Świat nauki ma to do siebie, że rządzi się stosunkowo jasnymi regułami. Monetą, którą się płaci, jest wiedza ekspercka, zaangażowanie, publikacje, umiejętności dydaktyczne. Świat polityki opiera się na emocjach, relacjach, pomysłach i przebijaniu się z tymi pomysłami, zależności od innych ludzi. Na razie wydaje mi się, że kampania przebiega względnie przyzwoicie, mam bardzo dobry sztab wyborczy. Dużo będzie zależało od tego, jak ukształtuje się krajobraz polityczny w Polsce po wyborach.

Adam Bodnar fot. Adam Bodnar/Facebook

Ma Pan bogatą karierę naukową w zakresie praw człowieka. Dlaczego zdecydował Pan się kandydować w wyborach do Senatu RP?

– Po prawie sześciu latach jako rzecznik praw obywatelskich czułem, że mam bardzo dobry kontakt z ludźmi. Miałem też dobrą informację zwrotną na temat tego, co mówię o prawach człowieka i wartościach. Moja kandydatura to jest jakaś forma kontynuowania tego, co robiłem wcześniej jako rzecznik. Po drugie i najważniejsze: uważam, że te wybory mają historyczne znaczenie. Chyba nie potrafiłbym się tym wyborom przyglądać z bocznej ławki na zasadzie eksperta, który się wymądrza i mówi, co i jak należy zrobić, gdzie opozycja popełnia błąd albo na co powinna zwrócić uwagę. To jest ten moment, kiedy trzeba wziąć część odpowiedzialności na siebie, wykonać rzeczywistą pracę i przekonywać do swoich koncepcji wyborców.

Dlaczego uważa Pan, że najbliższe wybory są fundamentalne dla przetrwania polskiej demokracji?

– To, co się dzieje w Polsce od 2015 r., to nie są zwyczajne rządy, które mają swoją wizję rozwoju Polski, ale rządy, które zmieniają krajobraz demokratyczny. Dzieje się to przez obniżenie niezależności organów kontrolnych, zwłaszcza sądów, w stosunku do władzy i wykorzystywanie różnych instrumentów do tego, aby władza została utrwalona i była odporna na weryfikację wyborczą. Uważam, że Prawo i Sprawiedliwość zdobyło różne przyczółki, dzięki którym ma wpływ na politykę w stopniu większym niż zwyczajna partia konkurująca w wyborach. Robi to poprzez kontrolę nad mediami publicznymi, przez wykorzystywanie środków publicznych do celów kampanijnych, ale także poprzez różnego rodzaju działania polegające na asymetrii środków w relacjach z organami stosującymi prawo, zwłaszcza z prokuraturą. Prawo i Sprawiedliwość nawet nie ukrywa swojego dążenia do omnipotencji i traktowania swoich przeciwników politycznych w sposób mocny i wyrazisty. Dla czytelnika amerykańskiego warto przypomnieć, że jednym z projektów dwa lata temu było odebranie koncesji głównej opozycyjnej stacji telewizyjnej, TVN, która jest własnością amerykańskiej Discovery Networks. Były też różne projekty dotyczące dalszego pogłębienia zmian w wymiarze sprawiedliwości i obniżenia niezależności sądownictwa. Albo ten cykl rządzenia zostanie przerwany i będziemy mogli wrócić na ścieżkę normalnych relacji z Unią Europejską, opierających się na rządach prawa i poszanowaniu konstytucji, albo przez następne pół roku Prawo i Sprawiedliwość dokończy wszystko, czego nie udało się dokonać, a kolejne wybory to już nie będą wybory. To będzie plebiscyt potwierdzający władzę, a nie rzeczywista konkurencja różnych środowisk politycznych o władzę.

Co ma Pan zamiar zrobić dla Polonii, jeżeli zostanie Pan senatorem?

– Mam kilka pomysłów, niektóre bardziej konkretne, niektóre na poziomie koncepcyjnym. Jednym z tych konkretnych jest stworzenie urzędu rzecznika praw Polonii. Byłby on pierwszym i głównym kontaktem Polonii do różnego rodzaju działań interwencyjno-koordynacyjnych. Osobą, która będzie łączyła wszystkie środowiska i dzięki temu mocniej wpływała na MSZ czy Państwową Komisję Wyborczą. Byłaby to osoba wyselekcjonowana w drodze konkursu, wywodząca się ze środowisk polonijnych, a nie jakiś urzędnik z Warszawy. Dzięki temu, że miałaby doświadczenie życia na obczyźnie, mogłaby lepiej reprezentować interesy Polonii.

Drugi projekt, który chodzi mi po głowie, to zmiana kwestii korzystania z praw wyborczych przez Polonię. Już czas najwyższy, żeby podjąć debatę na ten temat. Chodzi o stworzenie jednego okręgu, który obejmuje wyłącznie zagranicę, a nie tak jak jest teraz, że głosy zagranicy liczą się do okręgu warszawskiego. Polonia mogłaby wybierać bezpośrednio przykładowo pięciu posłów i jednego senatora. Wyobraźmy sobie, jak ciekawa będzie dyskusja, kiedy poszczególne partie zaczną szukać i identyfikować nazwiska najlepszych kandydatów. Będą musiały wystawić takich ludzi, którzy najlepiej reprezentują interesy Polonii. Może dzięki temu pojawi się większe zainteresowanie problemami Polonii.

Chciałbym dążyć też do zwiększenia obsady ambasad i konsulatów, ale nie tylko aby naprawić relacje czysto administracyjne, ale żeby wzmocnić podmiotowość Polonii. W niektórych krajach kwestia angażowania się Polaków w lokalne życie publiczne wygląda dość słabo. Wówczas prawa Polonii są spychane na bok, także pod względem wizerunkowym. Nie jesteśmy traktowani jako wysoko wykwalifikowani pracownicy – eksperci, przedsiębiorcy, lekarze, lecz tylko jako ci wykonujący mniej płatne płace. Jest jeszcze temat programu powrotów do kraju Polaków, którzy są dotknięci kryzysem bezdomności. Wielu zastanawia się, czy zostać tutaj na starość i mierzyć się z kosztowną służbą zdrowia, czy być może wrócić. Będę chciał się temu przyjrzeć. Między innymi po to przyjechałem, żeby o tych kwestiach rozmawiać.

Przyjechał Pan do Chicago – miejsca, gdzie w ostatnich wyborach w 2019 ponad 70% Polaków zagłosowało na PiS. Jak się Pan z tym czuje? Na co Pan liczy?

– Faktycznie tak było, ale zwróciłbym też uwagę, że kandydatem była osoba z Chicago. Uważam, że jest o co walczyć. To nie jest tylko kwestia tego, skąd się pochodzi i jakie środowisko polityczne się reprezentuje, ale też zwyczajnych, konkretnych, racjonalnych pomysłów. Podczas spotkań z Polonią nie chciałbym eksplorować za bardzo krajowych problemów. To nie jest wasze codzienne życie. Chciałbym po prostu powiedzieć o tym, co państwo polskie z racji swojego interesu i racji stanu powinno zrobić dla Polonii, a także dlaczego relacje polsko-amerykańskie teraz są takie fundamentalne. To nie jest już tylko kwestia tradycyjnego machania polską i amerykańską flagą, tradycji ruchu Solidarności czy współpracy gospodarczej. To kwestia wzmacniania relacji w związku ze zmianą geopolityczną związaną z budowaniem nowej żelaznej kurtyny przez Rosję, strategicznej roli Polski w kontekście Ukrainy, współpracy wojskowej i politycznej ze Stanami Zjednoczonym. To trochę zmienia postać rzeczy, bo zauważmy, że jaki rząd by w Polsce nie był, to każdy jest proamerykański. Teraz ta proamerykańskość może być tylko zwiększona przez pogłębiane relacje z Polonią.

Jakie jest Pana przesłanie do Polonii w przeddzień wyborów parlamentarnych w Polsce?

– Tak długo, jak Polonia ma prawo głosu – artykuł 62 Konstytucji to przewiduje – to powinna z niego korzystać. Trzeba zrezygnować z myślenia, że jak nie płacę podatków, to nie mam do tego prawa. Nic bardziej błędnego. Skoro konstytucja to gwarantuje, to znaczy, że ustawodawca nie przewidział żadnych ograniczeń. One się zdarzają w innych państwach. U nas głosowanie przez Polonię stało się częścią tożsamości konstytucyjnej. Nie myślmy za dużo o tym, że ten głos nie ma znaczenia z punktu widzenia płacenia podatków. On ma znaczenie z punktu widzenia naszych krewnych, bliskich, którzy są w Polsce, z punktu widzenia więzi kulturowych i budowania wspólnej przyszłości. Polonia może być tym miniambasadorem Rzeczpospolitej na całym świecie.

Dziękujemy za rozmowę.

[email protected]


Adam Bodnar fot. Adam Bodnar/Facebook

Adam Bodnar fot. Adam Bodnar/Facebook

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama