Karteczka z takim właśnie tytułowym hasłem wisi u nas w domu na drzwiach wejściowych. Wisi specjalnie w takim miejscu, abyśmy pamiętali, że z uśmiechem każdemu jest do twarzy i zawsze łatwiej poradzić sobie, przynajmniej z częścią niepowodzeń. Niektórych w ogóle można uniknąć właśnie pamiętając o tej jednej prostej rzeczy.
Uśmiech to coś, co ułatwia nawiązywanie kontaktów, zjednuje ludzi i potrafi rozluźnić niejedno spięcie. Tym bardziej może być on przydatny w obliczu właśnie rozpoczętego roku szkolnego, który niejednemu młodemu człowiekowi, a także rodzicowi, jawi się jako wielkie i trudne wyzwanie.
Oczekiwania
W obliczu nowego roku szkolnego i kolejnych wyzwań związanych z nauką, czy może bardziej przewidywaniem jej braku, z jednej strony zdajemy sobie sprawę, że niewiele możemy zrobić, ale jednak potrzebujemy jakiejś „tarczy ochronnej”. Dla niektórych rodziców, będą nią oczekiwania i wymagania kierowane w kierunku dzieci.
„Powinieneś więcej czasu poświęcić na przygotowanie się do lekcji”, „Jak nie zaczniesz się przygotowywać do tego sprawdzianu, to znów dostaniesz pałę…”, „Jeżeli nie weźmiesz się do pracy, to będziesz mieć szlaban na komputer”. Takie i podobne uwagi wymyślamy niemal na poczekaniu i sypiemy nimi jak z rękawa. To właśnie dzięki nim chcemy mieć poczucie, że sami coś zrobiliśmy, aby „pomóc” naszemu dziecku, aby „zachęcić” je do zwiększonego wysiłku. Jednocześnie zapominamy o tym, że samymi oczekiwaniami i wymaganiami, nie załatwimy sprawy, ponieważ nauka naszych dzieci nie zależy od nas, a wyłącznie od nich.
Jeżeli jednak zależy nam na tym, aby rzeczywiście wspomóc własne dziecko, warto pamiętać o wspomnianym uśmiechu. To właśnie dzięki niemu, dobremu słowu i dostrzeżeniu przyczyny problemu, mamy szansę osiągnąć znacznie więcej niż przymusem, groźbami, czy szantażem. Łatwiej nam wszystkim jest rozmawiać i przede wszystkim dogadać się z drugą osobą w atmosferze humoru i luzu, niż będąc przypartym do ściany, czy też powalonym na deski.
Jakie masz okulary?
Kiedy nadchodzi czas postrzegany przez nas jako trudny, wyobraźnia lubi podsuwać nam najróżniejsze, ale zwykle czarne, scenariusze. Jeżeli jako rodzice, postrzegamy właśnie w ten sposób rok szkolny, potyczki szkolne i huśtawki emocjonalne naszych pociech, zaczynamy wchodzić na dość niepewny grunt. W takich ciemnych okularach, kiedy wokół też jest ciemnawo, niewiele będziemy w stanie dostrzec.
Wiele się mówi o różowych okularach, w których świat wydaje się piękniejszy, łatwiejszy i zdecydowanie bardziej przyjazny. Kiedy jednak dookoła jest szaro, buro i ponuro, takie okulary mogą jedynie zniekształcić rzeczywistość, a co więcej, dają rezultat tylko na chwilę. Znacznie lepszym rozwiązaniem mogą okazać się jasne okulary, które pozwolą dostrzec odrobinę koloru w otaczającym świecie.
Nie chodzi bowiem w tym wszystkim o to, żeby udawać, nie chodzi o to, aby wmawiać sobie, że jest cudownie, kiedy wcale nie jest nawet dobrze. Chodzi o to, żeby nawet kiedy wokół widzimy same minusy, przeszkody i utrudnienia, postarać się dostrzec chociaż kilka drobiazgów na plus, a następnie uchwycić się ich, aby stały się naszą siłą.
Dziura, czy odpuszczenie?
Jedno ze znanych polskich powiedzonek brzmi: „Nie miała baba kłopotu…”. I można by było dokończyć: „ To sobie go zrobiła…” Czy bowiem nie jest tak, że niekiedy zaczynamy szukać dziury w całym i rozgrzebywać problem, który wcale nie wymaga nie wiadomo jakich zabiegów, a jedynie szybkiego rozwiązania?
Oczywiście, nie zawsze te rozwiązania są takie właśnie szybkie, proste i na wyciągnięcie ręki, ale nie ma co ukrywać, że zdarza nam się siłować z życiem, analizować każdą sytuację wzdłuż i wszerz, zamartwiać się, zamiast zwyczajnie zaakceptować, odpuścić i po prostu poczekać na dalszy rozwój sytuacji.
Niekiedy skupieni na problemie, tracimy zupełnie z oczu rozwiązania. Wałkujemy, rozmyślamy, zamiast dać sobie czas, aby odpoczął nasz mózg i nasze ciało. W spięciu, ciężko nam o kreatywność i lekkość myślenia, dlatego też potrzebujemy zająć się czymś, co jest w stanie nas oderwać, przynieść nieco ukojenia. Niekiedy będzie to sport, kiedy indziej spotkanie ze znajomymi, gotowanie, czyli po prostu każda jedna rzecz, która sprawia nam przyjemność. Dopiero wtedy odpuszczamy, dopiero wtedy pojawia się uśmiech i następuje pewien reset w głowie, a to sprawia, że jest miejsce na coś nowego. Warto spróbować!
Dzielę się dziś z Tobą, Drogi Rodzicu właśnie tym uśmiechem, aby towarzyszył Ci wszędzie tam, gdzie potrzebujesz, wszędzie tam, gdzie cień przysłania barwy, rozwiązania i możliwości. Najlepiej mieć go zawsze przy sobie i korzystać przy każdej okazji. A jeśli obawiasz się, że inni zaczną patrzeć na Ciebie jak na wariata, to gwarantuję Ci, że uśmiech jest niezwykle zaraźliwy, dlatego tak łatwo się nim podzielić i już nie będziesz sam.
Iwona Kozłowska
jestem pedagogiem, mediatorem, a także Praktykiem i Masterem Emotion NLP. Od 2006r. pracuję z dziećmi, młodzieżą, a także ich rodzicami, nieustannie poszerzając swój warsztat pracy.Po godzinach natomiast jestem całkiem zwyczajną mamą, której również zdarza się nadepnąć na rozrzucone klocki, czy też mierzyć się z wyzwaniami pod tytułem: „Nie chcę jeszcze iść się myć!”, lub „Jeszcze tylko 5 minut…”Moją wielką pasją jest odkrywanie i wspieranie potencjału jaki drzemie w każdym dziecku i w każdym rodzicu. Głęboko wierzę, bo widzę to na swoim przykładzie, że nawet mając dzieci u boku, można realizować swoje marzenia i cele. Jednocześnie, takim podejściem można „zarażać” swoje dziecko, następnie je wspierać, a później wzajemnie się motywować i czerpać ze swoich doświadczeń.Prowadząc MamoKompas pomagam mamom sprawić, aby ich podróż wychowawcza była przyjemna, ciekawa i wzbogacająca!