Gdy Demokraci dwukrotnie uruchomili procedurę impeachmentu przeciwko Donaldowi Trumpowi, Republikanie ostrzegali – otwieracie puszkę Pandory, dojdziemy do władzy – będziemy robić to samo. Od momentu, gdy politycy GOP przejęli kontrolę nad Izbą Reprezentantów, ich zapowiedzi stały się realne. I rzeczywiście chcą oni takiej procedurze poddać nie tylko prezydenta Bidena, ale i członków jego gabinetu. Dyskusje na ten temat podobno już się toczą.
Kongresmenka z Georgii, Marjorie Taylor Greene – jedna z najbardziej zagorzałych sojuszniczek Donalda Trumpa w radykalnym stronnictwie GOP-u zapowiadała impeachment Joe Bidena już od chwili, gdy obecny prezydent został zaprzysiężony. Nie były potrzebne do tego argumenty. Chodziło o zwykłą polityczną zemstę. I choć słowa i sugestie Greene wcześniej nie były traktowane poważnie przez większość jej partyjnych kolegów, to teraz uruchomienia procedury odwołania z urzędu obecnego prezydenta nie wyklucza lider Republikanów w Kongresie, Kevin McCarthy. „Mogę powiedzieć, że wszystkie karty są na stole” – ogłosił w tym tygodniu.
Warto podkreślić, że o ile Republikanie są w stanie przeprowadzić impeachment i Bidena, i każdego z jego sekretarzy lub współpracowników – co polega na postawieniu ich w akt oskarżenia – o tyle samo odwołanie jest bardzo skomplikowane, że wręcz niemożliwe. Trump jest pierwszym i jedynym prezydentem w historii USA, który procedurze impeachmentu został poddany dwa razy. Za każdym razem Izba Reprezentantów przeprowadziła proces ówczesnego prezydenta i w obu przypadkach głosowała za pociągnięciem go do odpowiedzialności. W tym gremium zadanie było jeszcze łatwe. Głosowanie przebiegało głównie zgodnie z podziałem partyjnym w Izbie, choć należy dodać, że niewielka grupka polityków Partii Republikańskiej także zagłosowała za postawieniem Trumpa przed obliczem sprawiedliwości. Druga część procesu była już dużo bardziej skomplikowana. Aby odwołać prezydenta, konieczne jest skazanie go w głosowaniu w Senacie. I nie wystarczy zwykła większość – tam wymagane jest dwie trzecie poparcia takiego wniosku. Tak jak nie udało się w Senacie Billa Clintona w 1998 roku, tak nie udało się skazać Trumpa. Tak samo jest niemożliwe, by Republikanom udało się skazać obecnie Bidena, bo nawet nie mają większości w Senacie. Czym może być więc proces impeachmentu? Polityczną awanturą mającą na celu skierowanie uwagi na rzekome nieprawidłowości w newralgicznym okresie kampanii wyborczej.
O co chodzi?
To nie pierwszy przypadek, gdy sprawa potencjalnego impeachmentu pojawia się w gronie Republikanów. Pierwszą, która wzywała do poddania prezydenta Bidena przed oblicze Kongresu była Lauren Boebert, kongresmenka z Kolorado zasiadająca w komisji ds. bezpieczeństwa kraju. Boebert chciała odwołania prezydenta w związku z zaniedbaniami i kryzysem humanitarnym na południowej granicy USA. Jej wniosek utknął jednak w komisji i nie zyskał wsparcia kolegów w ugrupowaniu.
Republikanie postanowili jednak dobrać się do skóry Joe Bidena poprzez jego syna Huntera. W środę, 26 lipca, sąd federalny wstrzymał przyjęcie ugody w sprawie Huntera Bidena. Chodzi o dwukrotne złamanie prawa podatkowego przez syna prezydenta poprzez uchylenie się od zapłacenia podatków – co Hunter zgodził się uregulować. Kwestią sporną jest kwalifikacja trzeciego czynu, za który syn prezydenta usłyszał zarzut. Jest to posiadanie broni przez osobę, która zmaga się z uzależnieniami. Sędzia Maryellen Noreika, która została do sądu federalnego powołana w 2018 roku przez Donalda Trumpa, chce usłyszeć dokładną argumentację prokuratury, która postanowiła uchylić ten wątek w akcie oskarżenia.
Noreika nie zdradziła, czy jest ugodzie przeciwna, poprosiła jedynie o wyjaśnienia. Eksperci w dziedzinie prawa szacują, że przygotowanie takiej ekspertyzy, która zostanie przedstawiona sądowi, nie powinno zająć dłużej niż dwa tygodnie. I spodziewają się, że sąd nie będzie ingerował we wniosek prokuratury, gdyż tak wygląda specyfika wymiaru sprawiedliwości w USA.
Republikanie grzmią od momentu ogłoszenia ugody, że Hunter Biden – jako syn prezydenta, został potraktowany zbyt łagodnie. Zapominają jednak, że jego sprawę prowadzi prokurator powołany przez Trumpa, a decyzję wyda także powołana przez byłego prezydenta sędzia. Prokurator generalny Merrick Garland wcześniej podkreślał, że nie zamierza zmieniać śledczych odpowiedzialnych za dochodzenie w sprawie Huntera, by uniknąć podejrzeń o naciski na prokuratorów. Biały Dom unika komentarza, rzeczniczka prezydenta Bidena, Karine Jean-Pierre jedynie stwierdziła, że ma pełne zaufanie do prokuratury i administracja nie zamierza ingerować. To wyjaśnienie nie wystarczyło Republikanom, według których prezydent ręcznie steruje pracą śledczych i zażądali przeprowadzenia dochodzenia w Izbie Reprezentantów poprzez procedurę impeachmentu. Przewodniczący McCarthy dał do zrozumienia, że wniosek może trafić na salę plenarną po wakacyjnej przerwie, czyli po Labor Day.
McCarthy lawiruje
Kevin McCarthy nie ma łatwego zadania. Politycy z Freedom Caucus, czyli najbardziej konserwatywnego ugrupowania GOP, domagają się stanowczego działania. „On mówi, że trzyma w ręku błyszczący obiekt – tak o McCarthym mówi republikański kongresmen Ken Buck – natomiast nic z tym obiektem nie robi” – podkreśla polityk. McCarthy musi jednak mieć w głowie szerszy obrazek. Szef Izby zdaje sobie sprawę, że obecna większość Republikanów (222-212) nie jest silna i że łatwo ją może utracić w kolejnych wyborach. Wielu umiarkowanych republikańskich kongresmenów broni dystryktów, które są wahadłowymi, tzn. raz wpadają w ręce Demokratów, za innym Republikanów. I o ile konserwatyści w swoich okręgach wyborczych trzymają się mocno, to właśnie ci umiarkowani decydować będą, jak ułożą się siły w kolejnym Kongresie. Dla niego więc droga poprzez zwarcie z Białym Domu może być ryzykowna. Ale też siła McCarthy’ego w ugrupowaniu słabnie. Przypomnijmy, że na przewodniczącego Izby został wybrany po piętnastu głosowaniach. I to właśnie konserwatywne skrzydło partii kwestionowało już wówczas jego pozycję.
Póki co należy uzbroić się jeszcze w cierpliwość i poczekać na ostateczną decyzję sędzi Noreiki w sprawie Huntera Bidena. A potem na to, jaka będzie reakcja republikańskiej większości.
Daniel Bociąga[email protected][email protected]