Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 22 listopada 2024 15:56
Reklama KD Market

Polowanie na taką… rybę (PODCAST)

Polowanie na taką… rybę (PODCAST)

Szczupak o długości 32 cali złowiony przez Jacka Gornię okazał się najdłuższą rybą tegorocznych zawodów wędkarskich zorganizowanych dla swoich członków przez Polish Fishing and Hunting Club. Rywalizacja zakończona rodzinnym piknikiem odbyła się 22 lipca na akwenie wodnym w pobliżu miejscowości Necedah na terenie stanu Wisconsin.

Relację dźwiękową przygotował Andrzej Baraniak - Podcast „Dziennika Związkowego” powstaje we współpracy z radiem WPNA 103.1 FM. Zaprasza Joanna Trzos

Na kolejnych pozycjach w klubowym rankingu uplasowali się: Bogusław Cichoń przed Stanisławem Ziemiańskim, Janem Dąbrowskim i Krystyną Małek, która niewiele ustąpiła panom łowiąc suma o długości 24 cali. Były puchary i dyplomy. Hojna sponsorka klubowych imprez Beata Zimon-Franczyk została wyróżniona przez prezesa Jacka Sokołowskiego klubową pamiątkową plakietką, a celebracja wędkarskiej imprezy na terenie posiadłości Beaty i Sławomira Bryków przeciągnęła się do późnych godzin nocnych przy muzyce Józefa i Kazimierza Marków oraz DJ, w którego rolę znakomicie wcielił się gospodarz letniej posiadłości.

– To jest nasze klubowe spotkanie połączone z piknikiem dla członków. W jego ramach odbyły się zawody wędkarskie o puchar prezesa. Zwycięzcą okazał się Jacek Gorni, który złowił northern pike (szczupaka) o długości 32 cale i wygrał rywalizację.Staramy się być aktywni w naszej polonijnej społeczności w Chicago i organizujemy kilka imprez w roku, w których uczestniczą nie tylko nasi członkowie. Naszymi sztandarowymi zawodami jest wędkarski Dzień Dziecka – Fishing Derby for Children. Uczestniczą w nim dzieci do 15 roku życia. Z reguły bierze w nich udział blisko 200 młodych adeptów wędkarstwa. Dzięki grupie sponsorów dla laureatów w poszczególnych kategoriach wiekowych mamy puchary, dyplomy, medale i upominki wędkarskie, które otrzymują również wszyscy pozostali uczestnicy. We wrześniu organizujemy otwarte zawody dla wszystkich chętnych. Impreza od wielu już lat odbywa się na jeziorze Delavan w Wisconsin. Mamy również klubowe wędkowanie pod lodem. W tym roku jeszcze nie zdecydowaliśmy na jakim akwenie, ale będzie na to czas podczas wrześniowej wyprawy do Wisconsin. Dzięki uprzejmości naszego gospodarza Sławka Bryka jesteśmy na jego terenie, korzystamy z jego sprzętu i możliwości noclegowych. Nasze spotkanie rozpoczęliśmy w piątek. Zawody odbywały się w sobotnie przedpołudnie. Po południu był piknik dla wszystkich, a w niedzielę rano kończymy imprezę wspólnym śniadaniem.Korzystając z okazji pragnę wszystkim serdecznie podziękować za zaangażowanie przy zorganizowaniu zawodów i pikniku, a szczególnie wspomnianym już gospodarzom Beacie i Sławkowi Brykom oraz całej grupie pań uwijających się przy przygotowywaniu smacznych posiłków oraz panów wspierających nasze koleżanki przy pieczeniu kiełbasek, placków ziemniaczanych oraz wędzeniu boczków i polędwiczek. Wszyscy zajadali się chlebem z żytniej mąki upieczonym przez Małgorzatę Bogacz oraz oscypkami i wędzonką od Dariusza Tyszki – podsumował zawody prezes klubu Jacek Sokołowski, którego wspierali wiceprezesi: Jan Małek odpowiedzialny za sprawy wędkarskie oraz Stanisław Kiersznowski kierujący sekcją myśliwsko-strzelecką.

– Łowiłem tradycyjnie, ze spławikiem i rybką jako przynętą. Około 10 stóp od brzegu miałem branie. Spławik zniknął. Zaciąłem, poczułem na wędce spory opór. Pomyślałem, że musi to być niezła sztuka. Faktycznie po doholowaniu do brzegu okazało się, że wyciągnąłem szczupaka o długości 32 cali. Bardzo się cieszę, że udało mi się wygrać.Do klubu wstąpiłem bardziej z myślą o strzelectwie sportowym, ale z czasem zacząłem troszeczkę zazdrościć tych wspólnych wypadów nad wodę i połączyłem jedną pasję z drugą. Jestem zadowolony i szczęśliwy – podsumował zawody ich zwycięzca Jacek Gorni.Równo ze wschodem słońca wypłynął łódką na jezioro laureat drugiego miejsca Bogusław Cichoń, który liczył na udane wędkowanie, szczególnie, że przed tygodniem trenował w tym miejscu z bardzo dobrymi efektami.

– A tutaj jak na złość, przez pierwszych parę godzin ani „dotknięcia” – wspominał podczas piknikowej imprezy pan Bogusław, który zaplanował powrót z łowiska około południa i kiedy zamierzał już powoli szykować się do odpłynięcia z zerowym dorobkiem, bo przed południem przy takiej temperaturze i pięknym słońcu raczej nie było co liczyć na branie, zaczęło się wędkowanie. Najpierw wyciągnął medalowego suma 27 cali, a później jeszcze dwa, niewiele mniejsze.

– Jestem „miejscowy” i szczególnie mi zależało, żeby nie dać przysłowiowej plamy, na co przez pierwszych kilka godzin się zapowiadało, ale jednak miałem sporo szczęścia i bardzo się cieszę. Większość klubowych koleżanek i kolegów bywa na „dziesiątce” (miejsce wodowania łódek w pobliżu skrzyżowania drogi „G” z drogą numer 10 – przyp. autora) i wszyscy znają ten teren i mają swoje, jak my to mówimy, sprawdzone miejsca. To duży akwen i każdy znajdzie rewir dla siebie. Niekiedy bywa, że w ciągu paru godzin można złowić „normę” – 10 sumów. Jako przynęty najczęściej używam krewetek, mięsa z kurczaka i drobiowej wątroby – zdradził sekrety wędkarskiej kuchni i zainteresowania łowieniem Bogusław Cichoń.

Przygodę z wędkarstwem rozpoczął 32 lata temu po przybyciu do Chicago. Jego ówczesny sąsiad Stanisław Radzik zabrał go na łowisko w pobliskiej rzece. – Udało mi się wtedy złowić karpia. Był taki duży, że skoczyłem po niego do wody i wręcz wyniosłem go na brzeg. Dzięki Staszkowi, który mnie w to wciągnął, do dzisiaj uwielbiam „polowanie” z wędką, a że jestem na emeryturze i mieszkam blisko wody, więc mam sporo ku temu okazji – wspominał mój rozmówca początki swojej wędkarskiej przygody.

Jak się później okazało pan Bogusław ma obok wędkarstwa także drugie hobby. Od kiedy przeszedł na emeryturę, na swojej farmie hoduje pomidory, a z nich robi… wino. Do produkcji trunku używa małych, żółtych pomidorów, które są stosunkowo słodkie i ten element jest najważniejszym czynnikiem w procesie wytwarzania wina z tego warzywa.

Piknikowy czas po zawodach upłynął na rozmowach przy smacznych przekąskach i napojach chłodzących oraz udziale w konkurencji zarzucania wędką ołowianego ciężarka do celu w postaci wiadra z wodą oddalonego o 20 stóp od stanowiska rzucającego. Konkurencja okazała się na tyle trudna, że trudno było wyłonić zwycięzcę. Za to z łatwością i wręcz z gracją wychodziły wszystkim taneczne popisy na zielonej murawie, do której zachęcali dwaj muzykujący bracia Józef i Kazimierz Markowie. Nawet deszcz, który późnym popołudniem zawitał nad posesję Beaty i Sławomira Bryków, nie wpłynął na pogorszenie humorów, a wręcz odwrotnie wielu w znakomitych wręcz nastrojach korzystało z kąpieli w ogrodowym basenie.

Tekst i zdjęcia: Andrzej Baraniak/NEWSRP


IMG_8394

IMG_8394

DSC_1410

DSC_1410

DSC_1387

DSC_1387

DSC_1266

DSC_1266

DSC_1154

DSC_1154

DSC_0999

DSC_0999

DSC_0966

DSC_0966

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama