Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
środa, 25 grudnia 2024 20:51
Reklama KD Market

Jest już za późno…?

fot. Pixabay.com

Uświadomiłam sobie właśnie, że całkiem niepostrzeżenie minęła połowa lipca, ale tym razem nie dałam się zaskoczyć i nie mam poczucia straconego czasu. Kiedyś wydawało mi się, że tylko ja tak mam, że planuję, rozmyślam, a później budzę się z przysłowiową „ręką w nocniku”, bo czas minął, a ja nadal jestem na etapie planów.

Dziś doskonale zdaję sobie sprawę, że nie jestem jedyna, przecież rokrocznie zima potrafi zaskoczyć drogowców w grudniu, czy nawet w styczniu. Dodatkowo, nie bez powodu powstają artykuły, a nawet całe poradniki jak się lepiej zorganizować w czasie, żeby rzeczywiście wykorzystać ten, który mamy, aby nie przeleciał nam między palcami.

Piszę o tym teraz, w lipcu, ponieważ nieraz wydaje nam się, że jeżeli upływający czas zaskakuje nas tak, jak zima drogowców, to jest już za późno na jakiekolwiek działanie i wolimy zrezygnować. Tymczasem każdy czas jest dobry na działanie, choć pewnie wymaga modyfikacji planu ze względu na to, że mamy już inne zasoby (choćby czasowe).Coś jak gotowanieZ planowaniem i realizacją celów jest trochę jak z gotowaniem. Wybieramy potrawę, którą chcemy ugotować, dokładnie tak, jak wybieramy cel, do którego będziemy dążyć. Dalsza część, to w większości już działanie, przerywane tylko swego rodzaju „orientacją w przestrzeni”. Warto bowiem wiedzieć, w którym miejscu jesteśmy obecnie i co nam jeszcze zostało do zrobienia. Aby to jednak wiedzieć, potrzebujemy mieć plan, a w gotowaniu przepis.

To właśnie dzięki nim jesteśmy w stanie wytrwać w drodze do wybranego  celu, a także przygotować to, na czym nam zależy. Zatrzymujemy się i możemy zrobić podsumowanie tego, co już jest za nami, zobaczyć jak nam szło do tej pory, z jakich zasobów skorzystaliśmy, co mamy jeszcze w zapasie, do wykorzystania na później, a także ocenić czego teraz potrzebujemy i jak najlepiej rozplanować dalszą pracę. 

Wszystkie te czynności składają się na efekt końcowy i choć czasami próbujemy iść na skróty, czy też na żywioł (bez planu), to szczególnie przy tych bardziej skomplikowanych celach, oszczędność czasu i energii ukrywa się właśnie w tych przygotowaniach  i celowych (zamiast przypadkowych) działaniach.

Czyj jest mój cel?

W drodze do określonego efektu, podobnie jak i w gotowaniu ważna, jeżeli nie najważniejsza jest jeszcze jedna rzecz, a mianowicie coś, co nazwałabym „czuciem” celu, taka trochę jego personalizacja.

Kiedy ktoś inny mówi nam co powinniśmy zrobić… Kiedy słyszymy wokół „dobre rady” nie do odrzucenia… Kiedy robimy coś pod nieustanną kontrolą kogoś innego… Kiedy w końcu ktoś wymusza na nas pewne działania, bo wie lepiej, co będzie dla nas najlepsze i jak powinno wyglądać nasze życie… W takich okolicznościach być może będziemy działać, ale nie będzie tam lekkości, fantazji, swobody i przyjemności, która napędza kreatywność. 

Czy takie sytuacje są dla Ciebie znajome Drogi Rodzicu? Pytam, bo przecież niejednokrotnie to my właśnie uważamy, że wiemy lepiej niż nasze dzieci, co te powinny robić, udzielamy im „dobrych rad” nieproszeni o to, a także niekiedy wymuszamy na dzieciach działania tylko dlatego, że wiemy lepiej jak powinno wyglądać ich życie… 

Oczywiście nigdy nie robimy tego na złość, raczej z troski i miłości, ale… może warto zapytać, co dla naszego Dziecka jest ważne, na czym Jemu zależy, do czego Ono chce dążyć? Kiedy odpowiada „Nie wiem” dajmy mu czas, bo być może zbyt często wcześniej inni wybierali dla niego cele i teraz czuje się zagubione. To nie jest wyścig, wszyscy mamy czas, ale ważne żeby każdy podążał w wybranym przez siebie kierunku, który czuje i do którego droga będzie przyjemnością zamiast ciężką pracą.

Nie jest za późno…

Prawdopodobnie nie tylko ja planuje sobie przeróżne rzeczy, na które później nie mam czasu, bo było coś innego pilniejszego. Prawdopodobnie nie tylko ja mam tak, że przed dniami wolnymi, czy właśnie przed wakacjami, mam gotową całą listę rzeczy, które w końcu zrobię, a na koniec okazuje się, że wyszło jak zwykle. Na koniec, prawdopodobnie nie tylko ja mam całą listę rzeczy do zrobienia przez moich domowników, bo przecież „trzeba…” Jednocześnie bardzo często te moje plany są tak wielkie, że przygniatają i mnie i wszystkich wokół mnie swoim ogromem i w efekcie nic z nich nie wychodzi, a ja odkładam je na kolejny lepszy czas. 

W tym roku jednak zrobiłam zupełnie inaczej. Swój wielki plan podzieliłam na małe i lekkostrawne porcje, z którymi nie czekam na specjalny czas, ale realizuję wtedy kiedy chce, kiedy mam natchnienie i ochotę. W tym wszystkim bardzo często pomagają mi domownicy, widząc że robię to na luzie i z lekkością. Przy tej pracy, mam czas dowiedzieć się na czym zależy moim towarzyszom, abyśmy mogli być może wspólnie nad czymś popracować…

To taka mała wielka zmiana, która uświadamia mi, że nigdy nie jest za późno … na zmiany i szukanie nowych rozwiązań!

Iwona Kozłowska

jestem pedagogiem, mediatorem, a także Praktykiem i Masterem Emotion NLP. Od 2006r. pracuję z dziećmi, młodzieżą, a także ich rodzicami, nieustannie poszerzając swój warsztat pracy.Po godzinach natomiast jestem całkiem zwyczajną mamą, której również zdarza się nadepnąć na rozrzucone klocki, czy też mierzyć się z wyzwaniami pod tytułem: „Nie chcę jeszcze iść się myć!”, lub „Jeszcze tylko 5 minut…”Moją wielką pasją jest odkrywanie i wspieranie potencjału jaki drzemie w każdym dziecku i w każdym rodzicu. Głęboko wierzę, bo widzę to na swoim przykładzie, że nawet mając dzieci u boku, można realizować swoje marzenia i cele. Jednocześnie, takim podejściem można „zarażać” swoje dziecko, następnie je wspierać, a później wzajemnie się motywować i czerpać ze swoich doświadczeń.Prowadząc MamoKompas pomagam mamom sprawić, aby ich podróż wychowawcza była przyjemna, ciekawa i wzbogacająca!

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama