W Los Angeles rozpoczęło w niedzielę strajk tysiące pracowników hoteli. Domagają się podwyżek płac i świadczeń związanych z zakwaterowaniem. Wysokie koszty utrudniają zwłaszcza osobom o niskich zarobkach znalezienie mieszkań w pobliżu miejsca pracy.
Związek zawodowy Unite Here Local 11 (UHL11), który reprezentuje 15 tysięcy pracowników w ponad 60 dużych hotelach w powiatach Los Angeles i Orange, ogłosił strajk dzień po wygaśnięciu warunków dotychczasowej umowy. Jest to jeden z największych strajków w branży hotelarskiej w Stanach Zjednoczonych w ostatnich latach.
"Nasi członkowie zostali zdruzgotani najpierw przez pandemię, a teraz przez chciwość swoich szefów" - powiedział współprzewodniczący związku Kurt Petersen, którego cytuje Reuters.
Jak dodała rzeczniczka UHL11, kilka tysięcy pracowników opuściło pracę w niedzielę rano w kilkunastu hotelach. Znalazły się wśród nich InterContinental, Hotel Indigo, Millennium Biltmore i JW Marriott LA Live w centrum Los Angeles. Oczekuje się, że liczba ta wzrośnie w miarę trwania strajku.
Branżowa grupa negocjacyjna reprezentująca ponad 40 hoteli oskarżyła związek o polityczną postawę, dążenie do strajku jako narzędzia organizacyjnego i brak negocjacji w dobrej wierze. Wyjaśniła, że jej hotele pozostaną otwarte, a kierownictwo i personel nie związkowy zastąpią strajkujących pracowników.
W Los Angeles już dziewiąty tydzień trwa strajk hollywoodzkich scenarzystów. Odbijając się to na gospodarce miasta i produkcji showbiznesu.
Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski (PAP)