Olga Ziemska, rzeźbiarka urodzona w Stanach Zjednoczonych, ale pochodzeniem i sercem związana z Polską, w wywiadzie „Dziennikiem Związkowym” podkreśla, że swoją twórczością chce ludziom uświadomić, że „jesteśmy naturą”. „To prawda, o której bardzo często zapominamy” – podkreśla Ziemska. Jej plenerowe rzeźby „Z Ziemi” („Of the Earth”) prezentowane są w malowniczej scenerii Morton Arboretum w Lisle. Polka z Cleveland w Ohio jest pierwszą kobietą, która została zaproszona do współpracy z podchicagowskim arboretum. Prezentuje pięć rzeźb z odzyskanych gałęzi i innych naturalnych materiałów, w tym zebranych na terenie ogrodu dendrologicznego w Lisle. Tym naturalnym materiałom rzeźbiarka nadaje nowe życie.Rzeźby Olgi Ziemskiej: „Stillness in Motion: The Matka series”, „Hear: With an ear to the ground”, „Strata”, „Oculus” i „Ona”, pozostaną w Morton Arboretum do 2025 r.
Podcast Dziennika Związkowego powstaje we współpracy z radiem WPNA 103.1 FM. Zaprasza Joanna Trzos
Joanna Trzos: Jak doszło do nawiązania współpracy z Morton Arboretum w Lisle?
Olga Ziemska: To oni skontaktowali się ze mną po tym, jak zobaczyli moje rzeźby, moją twórczość w internecie i zaproponowali mi spotkanie. Nigdy wcześniej nie byłam w Morton Arboretum i muszę przyznać, że to miejsce jest piękne i robi wrażenie.
Co składa się na wystawę Twoich prac zatytułowaną „Z Ziemi” (Of the Earth). Czy prezentowane rzeźby powstały właśnie specjalnie dla Morton Arboretum?
– To jest pięć prac na dużą skalę. Wykonuję moje prace z naturalnych materiałów, które transformuję w rzeźby. Nadaję tym materiałom nowe życie i przemieniam je w całkowicie nowe formy. Niektóre rzeźby pochodzą z serii prac, z których jestem najbardziej znana, ale wykonałam też kilka nowych prac pod kątem tego konkretnego gruntu, konkretnego miejsca w Morton Arboretum.
Twoje prace są niepowtarzalne ze względu na to, że lubisz tworzyć z materiałów, które są naturalne i nadajesz im całkiem nowe życie.
– Ta cała relacja z naturą zaczęła się w Polsce. Odbyłam rezydenturę w Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku, które znajduje się w pięknym parku i w tym czasie zapoznałam się z wikliną. Pierwszy raz widziałam tyle wikliny w jednym miejscu. Już wcześniej nosiłam w sobie ten pomysł, żeby spróbować zrobić rzeźbę, która się nazywa„Stillness in Motion: The Matka Series”. Pierwszą ‘matkę’ z serii tych prac stworzyłam właśnie tam z tych materiałów. Wiklina potrafi puścić korzenie w każdym punkcie. Możesz obciąć i wsadzić kij do ziemi i puści korzenie. Cały pomysł polegał na tym, żeby jakby uratować wyciętą i paloną wiklinę i przetransformować ją w figurę stojącej kobiety, a potem ustawić ją w tym parku w Orońsku, żeby puściła korzenie do ziemi. Ta wiklina powoli rozmontowywała całą moją pracę i rzeźbę człowieka, powracając do formy, w której rosła. Tak w naturze – wszystko z powrotem wraca do ziemi.
Czy Twoje prace prezentowane w Morton Arboretum też będą przechodzić taką transformację?
– Te rzeźby z gałęzi, drewna i innych materiałów, w tym zebranych na terenie Morton Arboretum, mają inny charakter i nie będą puszczały korzeni.
Czy pozostaną już tam na stałe?
– W Morton Arboretum dzieła nie są kolekcjonowane. Jestem trzecim artystą, ale pierwszą kobietą w tym gronie, która ma tam swoją wystawę. Wystawy pozostają tam dwa lata, a potem pokazywane są nowe prace.
Wspomniałaś, że jesteś pierwszą kobietą prezentującą swoje prace w Morton Arboretum. Czy w kręgu artystów-rzeźbiarzy dominują więc mężczyźni?
– W świecie artystycznym długo dominowali mężczyźni, oczywiście zawsze były kobiety artystki, ale faceci mieli jakby lepszy PR, który pomagał im w karierze. Jako kobieta zajmująca się rzeźbą jestem w mniejszości. Rzeźbiarstwo jest typowo traktowane jako męska dziedzina, bo to też jest zajęcie fizyczne. To są prace na dużą skalę. Używam różnych rodzajów narzędzi przy tworzeniu moich rzeźb. Muszę powiedzieć, że nie mam tak dużo koleżanek rzeźbiarek, a szkoda.
Urodziłaś się w Stanach Zjednoczonych, w Cleveland w stanie Ohio, gdzie mieszkasz i tworzysz. Kiedy Twoja rodzina wyemigrowała z Polski?
– Rodzice przyjechali do Stanów Zjednoczonych w latach 70. Mój starszy brat miał dwa latka, a ja przyszłam na świat już w USA i rodzice zdecydowali się pozostać tutaj.
Jesteś Amerykanką z urodzenia, a jak bardzo czujesz się Polką?
– Bardzo, bo poza moim rodzicami, moja cała rodzina, w tym brat, jest w Polsce. Przez całe moje życie miałam kontakt z rodziną i z Polską. Praktycznie co dwa lata, przez całe moje dzieciństwo i dorastając, spędzałam wakacje w Polsce, która jest dla mnie jakby drugim domem. Czuję, że jestem z Warszawy, bo moja mama jest ze Starego Miasta, a tata jest z Konstancina. Obydwa piękne miejsca, piękne rejony. Zawsze mówiłam, że jedną nogą jestem w Polsce, a drugą w Ameryce, a to powoduje, że będąc w jednym miejscu, tęsknię za drugim.
Czy pamiętasz ten moment, kiedy zdecydowałaś, że jednak nie chcesz np. studiować biznesu, medycyny czy prawa, a chcesz zostać artystką?
– Byłam bardzo kreatywna i jako dziecko uczyłam się bardzo dobrze. Nauczyciele widzieli mój talent. Oczywiście moi rodzice chcieli dla mnie coś innego poza sztuką. Studiowałam nauki polityczne i język angielski, bo byłam zainteresowana światem i chciałam pisać. Sztuką się jednak zajmowałam. I nawet jeden z profesorów w czasie studiów powiedział mi: „powinnaś pójść do szkoły artystycznej, bo masz talent”. I tak od konwersacji z tym nauczycielem wszystko się zaczęło. Wtedy dostałam stypendium, a kiedy rodzice zobaczyli, że sztuka jest moją pasją, ale też jestem doceniana, dostałam ich wsparcie i poszłam w tym kierunku.
Jesteś absolwentką Wydziału Sztuki i Projektowania w Columbus College. Studiowałaś na Long Island School of Design, ale wiedzę i umiejętności zdobywałaś też na innych uczelniach.
– Po otrzymaniu stypendium Fundacji Fulbrighta i Creative Workforce studiowałam w Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Byłam w Polsce prawie dwa lata. W tym czasie zaliczyłam rezydenturę w Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku. To właśnie wtedy zrobiłam pierwszą pracę z serii „Matka”, która znalazła się w prestiżowym „Sculpture Magazine”. Tak naprawdę był to początek całej mojej kariery, bo moje prace poprzez internet obiegły cały świat.
Masz już za sobą spore doświadczenie i sukcesy. Ale czy jako artystka, na tym etapie swojego życia, czujesz się już spełniona?
– Wiele rzeczy chodzi mi po głowie. Piękne jest to, że nie czuję limitu czasu jako artysta, jako rzeźbiarka. W świecie sztuki wiek nie oznacza, że już nie ma miejsca dla Ciebie. Jako artysta, całe życie dążysz do osiągnięcia satysfakcji albo jakiegoś konkretnego celu. Kocham to, co robię, to moja pasja. Chcę ludzi inspirować moją sztuką. Jestem dumna z tego, że konkretnie znalazłam, co jest dla mnie ważne. Moja filozofia jest bardzo prosta: jesteśmy naturą. I tę prostą prawdę można dostrzec w mojej sztuce.
Czasami o tym zapominamy, że jesteśmy naturą. Ale możemy dokonywać lepszych wyborów.
– Staram się o tym przypominać. Myślę, że każdy głęboko wie, że jest to prawda, że nie ma separacji pomiędzy ludzkością i naturą. Ta natura jest bardzo ważna. Natura w sumie będzie sobie dalej dawała radę sama, ale my nie damy sobie rady bez niej. Próbuję robić dzieła, które to ludziom mają przypominać. Tak jak dbamy o siebie, powinniśmy dbać o naturę i swoje środowisko.
Czyli te rzeźby, które możemy zobaczyć w Morton Arboretum, mają nam o tym przypominać.
– Tak, na pewno, ale nie tylko chcę ludzi przybliżyć do natury, ale wskrzesić w nich taką dziecięcą ciekawość, aby ponownie dostrzegli cud natury, nowy, piękny, niesamowity. Sztuka potrafi przetransformować materiał. Z patyków, gałęzi, z drzewa można zrobić coś, co uderza mocno w emocje, w myśli i może też inspiruje do jakichś dalszych zmian w naszym życiu.
To prawda, natura potrafi nas inspirować. A być może Twoje rzeźby zainspirują nas, dorosłych, bo czasami brakuje nam tej dziecięcej wyobraźni.
– Mogę powiedzieć, że podczas mojego pobytu na terenie Morton Arboretum, kiedy budowałam rzeźby tutaj na gruncie, podchodziło do mnie dużo ludzi i bardzo dużo dzieci, z którymi uwielbiam rozmawiać o tym, jak one widzą moje prace. Inspirowanie moimi pracami młodych ludzi przynosi mi olbrzymią satysfakcję.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała: Joanna Trzos
Olga Ziemska jest absolwentką Wydziału Sztuki i Projektowania w Columbus College oraz Rhode Island School of Design. Odbyła rezydenturę w Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku, YATOO International w Korei Południowej, RespirArt we włoskich Dolomitach oraz Taoyuan Land Art Festiwal na Tajwanie. Otrzymała również wiele prestiżowych grantów i nagród, była między innymi stypendystką Fundacji Fulbrighta i Creative Workforce. W 2007 r. Ziemska otrzymała od Muzeum Sztuki Współczesnej w Cleveland prestiżowe wyróżnienie Wendy L. Moore Emerging Artist. W 2018 r. została wybrana przez Ohio Arts Council jako „Woman Artist to Watch”. Więcej informacji o rzeźbiarce można znaleźć na jej stronie: olgaziemska.com, na Facebooku (https://www.facebook.com/olgaziemskastudio) oraz Instagramie: olgaziemskastudio.