Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 27 września 2024 14:23
Reklama KD Market
Reklama

To działa w obie strony…

To działa w obie strony…
fot. Depositphotos.com

Jeszcze przed chwilą pisałam, że przyszedł maj, a tutaj czerwiec zaczyna się „rozsiadać” wygodnie wokół nas. Ten okres majowo – czerwcowy jest wyjątkowy dla rodziny, bowiem każdy z jej członków może poczuć się w jakiś sposób wyróżniony. Dzień Matki, Dzień Dziecka i Dzień Ojca – wszystkie te dni przypominają, że każdy element tej rodzinnej układanki jest ważny, każdy wnosi coś od siebie do wspólnej całości.

Choć niejednokrotnie zdarza nam się myśleć i twierdzić, że w rodzicielstwie najważniejsze są dzieci, to coraz częściej dochodzę do wniosku, że wcale nie. Lubię czasem myśleć, że to dzieci wybierają sobie rodziców. Szukają tych, którym są w stanie najlepiej pomóc, zwrócić uwagę na pewne kwestie, aby stawali się coraz lepsi, aby wzrastali. Skąd taka myśl? Przede wszystkim z faktu, że jeżeli świadomie podejdziemy do naszego zadania pod nazwą „wychowanie”, możemy nie tylko wprowadzić dziecko w świat, ale również samemu rozwinąć wiele kompetencji.

Umiejętności

Przy dzieciach zdobywamy ich naprawdę wiele, a niejedna przydaje się nie tylko w środowisku domowym, ale również w przestrzeni zawodowej. Warto tutaj wspomnieć chociażby o sztuce organizacji i wykorzystywania czasu, bez której ciężko byłoby przetrwać przynajmniej pierwszych kilkanaście lat z dzieckiem.

Jeżeli w czasach przeddzieciowych ciężko nam było podejmować decyzje, wybierać to, co naprawdę ważne z wielu równie ważnych rzeczy, to zdecydowanie dzieci są w stanie nas z tego wyleczyć. Szczególnie gdy nasze chwile zawahania potrafią być momentalnie wykorzystane, aby osiągnąć własne (dziecięce) cele.

Dodatkowo, nie możemy zapominać, że przy naszych pociechach rozwijamy: kreatywność, elastyczność, twórczość, a także umiejętności: współpracy, negocjacji, rozwiązywania problemów, czy zabawy. Bez dzieci, niejednej osobie mogłoby być znacznie trudniej o te umiejętności.

Miłość po dziecięcemu

Choć mogłoby się wydawać, że to naszym zadaniem jest nauczyć dzieci kochać, to w tej materii, przewyższają nas one o głowę. Z naszymi nabytymi ograniczeniami kulturowymi i społecznymi, z pośpiechem, w którym żyjemy, niejednokrotnie jest nam dosyć trudno zarówno uświadomić sobie, co naprawdę czujemy do drugiej osoby, jak też powiedzieć jej o tym. 

Dzieci nie mają takich blokad. Są w stanie wyrazić swoje uczucia, swoją miłość w piękny sposób, czy to słowami, czy też własnoręcznie przygotowanym podarunkiem. W ich małych rączkach i serduszkach, nawet najdrobniejsze rzeczy zyskują ogromną wartość.

Zaangażuj się

Być może ta niesamowita zdolność do miłości i okazywania jej, wynika z faktu, że nasze pociechy, szczególnie te małe, nie robią raczej rzeczy „po łebkach”, aby tylko zrobić (jakkolwiek) i mieć spokój. Jeżeli dzieciom zależy na czymś, coś jest dla nich ważne, angażują się w to na całego. To właśnie dlatego, jeżeli nie przeszkadzamy, dziecko potrafi niemal zatracić się w zabawie. Podobnie wygląda sprawa emocji.

W tym miejscu przypomina mi się Ania z Zielonego Wzgórza, która dla swojej przyjaciółki od serca – Diany, była gotowa na niemal każde poświęcenie, a znienawidzony Gilbert, musiał bardzo długo starać się, aby Ania przynajmniej na niego spojrzała. Czy jest to przesada? Być może. Jednocześnie dzieci w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym raczej nie korzystają z pośrednich uczuć w stosunku do innych ludzi. Albo ktoś jest przyjacielem, albo się go nie lubi, nawet jeśli przed chwilą jeszcze się wspólnie bawiliśmy. Jedno zachowanie potrafi zmienić nastawienie drugiej strony diametralnie, na szczęście w obu kierunkach.

Być blisko siebie

Podczas, gdy my dorastaliśmy w poszanowaniu tego, co logiczne, umysłowe, nasze dzieci bardzo często w żaden sposób logiczne nie są. Wielu przyszłych rodziców stara się przygotować na spotkanie z maluchem czytając najróżniejsze poradniki i artykuły. Rzeczywistość jednak bywa dużo bardziej nieprzewidywalna i zaskakująca. Niejednokrotnie zatem przekonujemy się, że nie zawsze to, co jest napisane pasuje do naszego wyjątkowego przypadku i rozwiązania musimy szukać gdzieś indziej. 

Bardzo często jest ono ukryte w miejscu, od którego staraliśmy się przez lata uciec, oszukując siebie, że właściwe odpowiedzi kryją się na zewnątrz. Tymczasem warto zajrzeć w głąb siebie i sprawdzić, co podpowiada nam ciało i serce. Nasze dzieci są od tego specjalistami, bo to właśnie one są jednością z tym, co czują. Starają się przekazać nam tą wiedzę, choć my nie zawsze jesteśmy w stanie to zrozumieć. Warto zatem zaakceptować, że nasze dzieci się brudzą, bo znacznie skuteczniejszym sposobem na poznawanie świata jest „dotykanie go” niż samo mówienie o nim, a kiedy płaczą, to szukają bliskości rodzica, aby ten wygłaskał, przytulił i „usunął” smutek, zamiast chować się samotnie w kącie, gdzie doświadczane emocje rosną.

Kto jest nauczycielem?

Nasze dzieci potrafią również pięknie nas uczyć. Nie robią jednak tego za pomocą wykładów, jak w szkole. One uczą nas pokazując pełnię siebie, abyśmy mogli zrozumieć, co zgubiliśmy w trakcie podróży w dorosłość. Kiedy zatem znów poczujemy frustrację na dziecięcy opór, upór, czy też zbytnią swobodę i hałaśliwość, warto spojrzeć w siebie i spróbować nazwać tę najbardziej irytującą cechę naszej pociechy. Być może to właśnie jest nasz brakujący puzzel, który w jakiś sposób nas przeraża,  a podskórnie wyczuwamy jego potrzebę.

Iwona Kozłowska

jestem pedagogiem, mediatorem, a także Praktykiem i Masterem Emotion NLP. Od 2006r. pracuję z dziećmi, młodzieżą, a także ich rodzicami, nieustannie poszerzając swój warsztat pracy.Po godzinach natomiast jestem całkiem zwyczajną mamą, której również zdarza się nadepnąć na rozrzucone klocki, czy też mierzyć się z wyzwaniami pod tytułem: „Nie chcę jeszcze iść się myć!”, lub „Jeszcze tylko 5 minut…”Moją wielką pasją jest odkrywanie i wspieranie potencjału jaki drzemie w każdym dziecku i w każdym rodzicu. Głęboko wierzę, bo widzę to na swoim przykładzie, że nawet mając dzieci u boku, można realizować swoje marzenia i cele. Jednocześnie, takim podejściem można „zarażać” swoje dziecko, następnie je wspierać, a później wzajemnie się motywować i czerpać ze swoich doświadczeń.Prowadząc MamoKompas pomagam mamom sprawić, aby ich podróż wychowawcza była przyjemna, ciekawa i wzbogacająca!


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama