Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 27 września 2024 16:33
Reklama KD Market
Reklama

Wielobarwność

Wielobarwność
fot. Depositphotos.com

Nie wiem, czy każdy tak ma, ale mi zdarza się nieraz zastanawiać, czy jestem dobrym rodzicem. Jest to jedna z głównych ważnych dla mnie konkurencji, bo właśnie w takich swego rodzaju „zawodach” upatruję tych moich zagwostek.

Prawdopodobnie wiele osób staje w bardziej, czy mniej jawne szranki o prymat: najlepszego kucharza w rodzinie, najsilniejszego człowieka w okolicy lub też najlepiej ubranej osoby w towarzystwie. Zastanawiam się jednocześnie, czy jest taka osoba, która czuje się w czymś stale najlepsza? Prawdopodobnie nie, bo lubimy konkurować i wciąż dążyć do doskonałości, nawet gdyby takowa nie istniała.

Z jednej strony trzeba pamiętać, że sukces jest dość przewrotny i przydarza się na chwilę, aby prędzej czy później dać miejsce tryumfom kogoś innego. Z drugiej strony w wielu aspektach naszego życia jest zwyczajnie trudno wyznaczyć obiektywne cechy, po których osiągnięciu lub nie, możemy być uznani chociażby właśnie za dobrych lub złych rodziców. 

Wiem to wszystko, a mimo to dalej się zastanawiam i zwracam uwagę kiedy widzę/ słyszę…

Złość i nerwy

„Chyba nie zamierzasz tak ubrana wyjść z domu? Jak ty wyglądasz?” – matka pyta swojej córki lekko drwiącym tonem. „Przebierz się natychmiast inaczej nigdzie nie pójdziesz” – dodaje po chwili, kiedy spostrzega, że córka nie zareagowała na pytania początkowe. Dziecko spuszcza głowę i jeszcze próbuje coś odpowiedzieć, ale czuje, że tym razem ton jest tak ostry, że nic się nie da ugrać.

Niejednokrotnie spotykam się też z rodzicielskim syndromem szkolnym. „Chodzisz do szkoły i nie wiesz, co było na lekcji? Nie wiesz, co jest zadane? To, co ty robisz w szkole, chodzisz tam wyłącznie towarzysko? – pyta syna już mocno zdenerwowana, kiedy znów w niedzielne popołudnie okazuje się, że nie wie, co działo się na piątkowych lekcjach.

Innym razem znów pojawia się temat szkolny po tym jak widzi słabą ocenę w dzienniku elektronicznym: „Twierdziłeś, że wszystko umiesz, a tu kolejna dwója. Ważniejszy jest dla Ciebie telefon i gry na komputerze niż realne życie…” Z każdym kolejnym zdaniem (a było ich całkiem sporo), nakręcała się coraz bardziej, a z jej monologu wybrzmiewał jeden prosty komunikat: „Z ciebie mój drogi to już nic nie będzie…”

Radość i miłość

Widziałam ją kiedyś jak cierpliwie siedziała pozwalając swojej córce robić eksperymenty na jej włosach. Nie wiem jak wiele włosów przy tym straciła, ale radość dziecka, dyskusje o modzie i ten błysk w oczach były ważniejsze niż chwilowy ból wyszarpywanych włosów. Kiedy już obie miały włosy upięte, wzięły się za wspólne szykowanie deseru, aby później zrobić sobie „babski” wieczór z malowaniem paznokci i seansem filmowym.  

Widziałam również mamę, która szła przez park ze swoim dzieckiem. Razem tańczyli i śpiewali, zupełnie tak jakby świat wokół nich nie istniał, nie zwracając uwagi na przypatrujących im się ludzi. Byli tylko oni, uśmiechnięci, zajęci sobą z piękną energią wzajemnej miłości i zaufania.

Pamiętam również mamę, którą zauważyłam przypadkiem, całkiem niedawno. Siedziała ze swoim nastoletnim już synem i słuchała go uważnie. On mówił, a ona wyłapywała każde słowo w skupieniu, aby nic nie umknęło. Kiedy skończył przytuliła go, zamienili jeszcze kilka słów, aby po chwili zacząć się uśmiechać coraz śmielej i w końcu zaśmiewać się do łez.

Gdzie jestem?

Wspominam te wszystkie mamy, o których przed chwilą pisałam i mogę zacząć się z nimi porównywać. Niekiedy dojdę zatem do wniosku, że zdecydowanie jestem znacznie lepszym rodzicem, a kiedy indziej, przyznam w zawstydzeniu, że chciałabym  być dla moich dzieci taką właśnie mamą. 

Jednocześnie, patrząc bardziej obiektywnie, mogę zauważyć, że te wszystkie historie są moje, o mnie i o moich dzieciach. Nie zawsze bowiem jestem ideałem, nie zawsze też czepiam się o wszystko, jestem różna, zmienna, wielobarwna. I to nie dotyczy wyłącznie mnie, ale każdej matki, ojca, dziecka i człowieka. Jeżeli chcemy poznać kogoś, trzeba poświęcić czas i zaangażowanie, aby skleić te dobre i mniej ciekawe historie w jedną całość. Dopiero to otwiera nam drzwi do mnogości kolorów drugiego człowieka, a także nas samych. Ciężko zatem stwierdzić, czy jesteśmy dobrzy, czy też jednak źli, bo jesteśmy bardzo różni, a dodatkowo zmienia nas czas, okoliczności i nasze własne doświadczenia. Bardzo ciekawie ukazuje to przerwany stanfordzki eksperyment więzienny Philipa Zimbardo z 1971 r.

Porównanie

Wracając do porównywania, od którego zaczęłam, jest ono bardzo popularne. Spotykamy się z nim na etapie szkoły, pracy, czy nawet oglądając rywalizację sportową.  Niekiedy bywa przydatne,  ale zdecydowanie nie w sytuacjach społecznych. Jeżeli chcemy się porównywać, to na pewno nie z innymi, ale z jedynymi osobami, z którymi ma to sens, czyli ze sobą. Niech to będzie ta nasza siła napędowa do rozwoju w najróżniejszych naszych życiowych rolach, również w roli rodzica i czerpania z niej przyjemności lub wyciągania wniosków na przyszłość. Ta wielobarwność jest naszą siła, a nie kulą u nogi i tego się trzymajmy .

Iwona Kozłowska

jestem pedagogiem, mediatorem, a także Praktykiem i Masterem Emotion NLP. Od 2006r. pracuję z dziećmi, młodzieżą, a także ich rodzicami, nieustannie poszerzając swój warsztat pracy.Po godzinach natomiast jestem całkiem zwyczajną mamą, której również zdarza się nadepnąć na rozrzucone klocki, czy też mierzyć się z wyzwaniami pod tytułem: „Nie chcę jeszcze iść się myć!”, lub „Jeszcze tylko 5 minut…”Moją wielką pasją jest odkrywanie i wspieranie potencjału jaki drzemie w każdym dziecku i w każdym rodzicu. Głęboko wierzę, bo widzę to na swoim przykładzie, że nawet mając dzieci u boku, można realizować swoje marzenia i cele. Jednocześnie, takim podejściem można „zarażać” swoje dziecko, następnie je wspierać, a później wzajemnie się motywować i czerpać ze swoich doświadczeń.Prowadząc MamoKompas pomagam mamom sprawić, aby ich podróż wychowawcza była przyjemna, ciekawa i wzbogacająca!


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama