Martina Hingis w swoim pierwszym od czterech lat występie w wielkoszlemowym turnieju Australian Open awansowała do drugiej rundy. We wtorek szwajcarska tenisistka pokonała 6:1, 6:2 Rosjankę Wierę Zwonariewą, rozstawioną z numerem 30.
"Czułam się wspaniale i to już od momentu wejścia na kort. Po prostu uwielbiam to miejsce i ludzi, którzy tworzą niesamowitą atmosferę" - powiedziała Hingis po trwającym 65 minut meczu. Teraz czeka ją pojedynek z mało znaną tenisistką z Finlandii Emmą Laine.
W latach 1997-2002 Hingis sześć razy z rzędu dochodziła w Melbourne do finału, wygrywając trzy pierwsze z nich. Na jesieni 2002 roku zakończyła karierę w wyniku przewlekłej kontuzji stóp, ale w styczniu wróciła na światowe korty.
"Teraz czuję, że warto było wrócić do tenisa, choćby po to, by znów rozegrać mecz na tym korcie. Z tym miejscem wiążą się moje najwspanialsze wspomnienia - dodała 25-letnia Szwajcarka, która występuje w Australian Open z "dziką kartą". - Dzisiaj rozegrałam najlepszy mecz od swojego powrotu. To nie znaczy, że mecz był łatwy, po prostu ja grałam naprawdę bardzo dobrze".
W pierwszym starcie po trzyletniej przerwie Hingis doszła do półfinału turnieju WTA w Gold Coast (z pulą nagród 175 tys. dol.). W ubiegłym tygodniu przegrała jednak w pierwszej rundzie większej imprezy z tego cyklu w Sydney (600 tys. dol.), z Belgijką Justine Henin-Hardenne, późniejsza triumfatorką.
O trzy tenisistki: Anastazję Myskinę (nr 12.), Dinarę Safinę (19.) i Annę Czakwetadze powiększyło się grono Rosjanek, które przeszły pierwszą rundę. W sumie udało się to jedenastu reprezentantkom tego kraju.
W ślady Rosjanek nie poszły Chinki, których siedem znalazło się w drabince Australian Open. Większość z nich trafiła na wysoko rozstawione rywalki i przegrała swoje mecze. Drugą rundę osiągnęły we wtorek tylko: Yuan Meng po wygranej 6:4, 6:2 nad Węgierką Melindą Czink oraz Zi Yan, która wyeliminowała 6:7 (5-7), 6:2, 6:3 Francuzkę Nathalie Dechy (nr 11.).
Mimo niepowodzenia w Melbourne coraz częściej mówi się o "inwazji Chinek", bowiem już siedem z nich sklasyfikowanych jest w pierwszej setce rankingu WTA, podczas kiedy w 2002 roku nie było żadnej.
Zwycięstwa w pierwszej rundzie odnotowały we wtorek m.in. wiceliderka rankingu WTA - Belgijka Kim Clijsters oraz Francuzki Amelie Mauresmo (3.) i Mary Pierce (5.).
Natomiast w rywalizacji mężczyzn bliski odpadnięcia z turnieju był faworyt gospodarzy Lleyton Hewitt (nr 3.). Australijczyk, który przed rokiem przegrał tu w finale z Rosjaniem Maratem Safinem (leczy kontuzję kolana), stoczył dramatyczny pięciosetowy pojedynek z Czechem Robinem Vikiem.
W czwartej partii meczu Hewitt przegrywał 1:3 oraz 5:6 i 15:30, ale doprowadził do tie-breaka, którego rozstrzygnął na swoją korzyść, podobnie jak decydującego seta.
Awans do drugiej rundy wywalczyli we wtorek m.in. triumfator tej imprezy sprzed dwóch lat - Szwajcar Roger Federer, Rosjanin Nikołaj Dawidienko (nr 5.) i Argentyńczyk Guillermo Coria (6.).