Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
czwartek, 3 października 2024 10:26
Reklama KD Market

Marcin Gortat: Ciągnie mnie na parkiet

Marcin Gortat: Ciągnie mnie na parkiet
Marcin Gortat i Jeremy Sochan podczas Polskiej Nocy z Wizards fot. Jan Pachlowski

Według ostatniego rankingu finansowego magazynu Forbes Marcin Gortat jest na 40 miejscu wśród najbogatszych Polaków. Nasz koszykarz 3 lata temu oficjalnie  zakończył sportową karierę i rozstał się z ligą NBA. Teraz swój czas dzieli pomiędzy dwa kraje: ojczyznę i Stany Zjednoczone. Jest filantropem, biznesmenem, pomaga ukraińskim dzieciom adaptować się w swojej szkole w Łodzi. W ostatnich miesiącach pomaga i dzieli się doświadczeniem z koszykarzami Washington Wizards. Pod koniec marca 9 raz przy okazji meczu ligi NBA zorganizował Noc Dziedzictwa Polskiego. Przed Wielkanocą Marcin Gortat w rozmowie z Janem Pachlowskim znalazł czas na spotkanie z czytelnikami „Dziennika Związkowego”.

Jan Pachlowski - Jak teraz wyglądają Święta Wielkanocne Marcina Gortata po skończeniu kariery?

Marcin Gortat: - Przede wszystkim są normalne. Prawdę powiedziawszy, podczas 12 lat kariery w NBA każdy dzień był taki sam. Nie było czasu na świętowanie. Dodatkowo jak się tak dużo płaci zawodnikom NBA to normalne, że w takich wyjątkowych okresach oni grają dla kibiców, żeby podczas świąt ci mieli rozrywkę. Teraz korzystam z tego, że wszystko mogę normalnie celebrować. Od jakiegoś czasu mam też rodzinę i to podnosi tylko rangę takich wydarzeń. Wcześniej w USA byłem praktycznie sam, co utrudniało też zachowanie tradycji.

- Od wielu lat jak jesteś w Stanach Zjednoczonych, promujesz nasz kraj wśród Amerykanów. 

- Reakcje są zawsze pozytywne,  szczególnie jak ściągałem z Polski nasze cheerleaderki (śmiech). Jak tylko  jest to możliwe, staram się spotykać z kibicami, staram się w to angażować także Jeremiego Sochana. Rozdaje też pamiątkowe koszulki. 

- Masz 39 lat, wielu koszykarzy jeszcze gra w NBA w tym wieku. Nie ciągnie na profesjonalny parkiet?

- Ciągnie mnie regularnie, jak tylko oglądam na żywo mecze ligi NBA. Żartuje z magazynierem Wizards, żeby przyniósł mi tylko koszulkę, buty zawsze mam na sobie. Głęboko w to wierzę, że dalej byłbym w stanie zagrać kwadrans w meczu na profesjonalnym poziomie. Myślę, że byłbym dobrym zmiennikiem i byłbym w stanie rywalizować jak równy z równym. Tak jak tęsknie za grą to nie tęsknie za bólem i kontuzjami. Jakbym wystąpił 15 do 20 minut w meczu NBA,  to pewnie na drugi dzień nie wstałbym z łóżka. 

- Pamiętam, jak opowiadałeś, że podczas sezonu ligi NBA podróżuje się tak dużo, że często koszykarz nie pamiętał, w jakim mieście jest aktualnie...

- Sezon NBA jest tak długi i wyczerpujący. Tak dużo zmieniasz miejsc, że czasami naprawdę zastanawiasz się, gdzie jesteś i w którym hotelu. Wsiadasz do windy, chcesz jechać na 10 piętro, a pięter jest tylko 7. Wtedy przypominasz sobie, że na 10 piętrze to spałeś wczoraj, a nie pamiętasz teraz, na którym poziomie dzisiaj jest twoje miejsce, gdzie śpisz. Takie sytuacje są normalne. Wtedy dzwonisz do kolegi z zespołu i prosisz, aby sprawdził na kartce, gdzie aktualnie mieszkasz. Dzisiaj moja rola jest już inna, przypominam, nie jestem już singlem, mam rodzinę. Nie po to kończyłem karierę w lidze NBA, aby teraz tak szybko wskakiwać z powrotem do tego świata i podróżować kolejne 9, 10 miesięcy w roku.

- Życzymy sobie teraz, aby koszykarz San Antonio Spurs Jeremi Sochan kontynuował twoje tradycje w lidze NBA. 

- Przed Jeremim Sochanem przyszłość jest naprawdę kolorowa.   Uważam, że jak będzie w stanie skoncentrować tylko na meczu i koszykówce i  nad pracą nad własnymi słabościami, ciałem, repertuarem zagrań to przyszłość jest ogromna przed nim. Na bycie polskim ambasadorem w lidze NBA ma jeszcze czas. Niech na razie koncentruje się na koszykówce. To jego zespół jest odpowiedzialny za wszystkim tym co dzieje się poza parkietem oraz agent i menedżerowie. Trzeba pamiętać, że Jeremy ma  dopiero 19 lat.  

- Nie masz wrażenia, że mniej  w niż w poprzednich latach jest polskich sportowców w amerykańskich ligach zawodowych?

- Słuszne spostrzeżenie. Teraz do DC United do MLS przyszedł Mateusz Klich, na początku pokazał się z dobrej strony. Wierzę, że pociągnie za sobą następnych polskich sportowców.

- Dziękuję za rozmowę.


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama