Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 27 września 2024 22:14
Reklama KD Market
Reklama

Z pokolenia na pokolenie…

Z pokolenia na pokolenie…
fot. Pixabay.com

To według mnie niezwykle ciekawe, że większość dzieci ma coś do zarzucenia swoim rodzicom, a po czasie powtarza ich błędy. Kiedy mieszkamy razem z rodzicami, zdarza nam się narzekać na przeróżne rzeczy, o których zaczęłam pisać już tydzień temu. Dziś chciałabym przedstawić ciąg dalszy tych grzeszków, na które być może kiedyś sami się skarżyliśmy. Zachęcam Cię przy tym Drogi Rodzicu do przyjrzenia się sobie krytycznym wzrokiem. Nie chodzi tu oczywiście o obwinianie się i samobiczowanie, ale wiedzę nad czym mogę jeszcze popracować. 

Nie chwal, bo obrośnie w piórka…

Takie „dobre rady” często przekazywane są nam przez nasze mamy i babcie. Jednocześnie możemy usłyszeć o tym, że nie powinno się dzieci nosić (bo się przyzwyczają) i że błędem rodzicielskim jest pozwalanie dziecku na spanie z rodzicami.

Dwie ostatnie uwagi związane są mocno z dziecięcym poczuciem bezpieczeństwa. Dziecko noszone, często przytulane, a także mogące spać z rodzicami, gdy tego potrzebuje, czuje się znacznie bezpieczniej na świecie niż to pozostawione samo sobie, aby się wypłakało i przyzwyczajało do trudności życia.

Przy chwaleniu natomiast, dotykamy poczucia własnej wartości, które możemy budować i zachęcać do dalszego wysiłku, lub osłabiać i zniechęcać. Każdy z nas lubi i potrzebuje być doceniony. Jeżeli staramy się, wkładamy w coś wysiłek i ktoś to zauważy, najczęściej dążymy do tego, aby taką sytuację powtórzyć, znów poczuć satysfakcję i przyjemność. Jeżeli chodzi jednak o dzieci, to z jakiegoś powodu, niektórzy z nas są przekonani, że chwalone dzieci przestają się starać. Nic bardziej mylnego, zauważajmy zatem i doceniajmy pracę, jaką wykonują nasze pociechy. To, co dla nas jest już proste, dla nich wciąż może być wyzwaniem.

Za moich czasów…

Któż z nas nigdy nie usłyszał „kazania” z rodzicielskich ust? Długie, nudne i najczęściej niestety nic nie wnoszące, choć niektórzy rodzice mogą mieć na ten temat inne zdanie. Zdarza Ci się Drogi Rodzicu łapać się na takich moralizatorskich przemówieniach? Jeżeli tak, to musisz wiedzieć, że nie tylko Tobie!

Niejeden z dorosłych jak już dojdzie do głosu i przynajmniej wydaje mu się, że jest słuchany, zaczyna długą przemowę, która ma na celu sprowadzić dziecko na właściwe tory. Przy takich okazjach nie raz zapuszczamy się w odległe czasy naszej młodości, gdzie niczym rycerze zawsze wiedzieliśmy jak się zachować i jak wyjść z twarzą z najróżniejszych sytuacji, a poza tym wszystko było inne niż teraz. 

Rodzice gadają a młody człowiek już na samym początku potrafi stracić wątek lub zwyczajnie się wyłączyć i zacząć rozmyślać o zupełnie innych i ciekawszych sprawach. Jedynym plusem takich przemówień jest możliwość wygadania się przez rodzica. Niestety, dla relacji z dzieckiem znacznie bardziej budujące są konkretnie przedstawiane opinie i argumenty, a co więcej danie przestrzeni na dziecięcą wypowiedź, co nierzadko okazuje się sporym problemem.

Mów, a ja w tym czasie…

Każdy z nas ma potrzebę bycia słuchanym i usłyszanym. Niestety, w szybkim świecie który nas otacza, słuchanie urasta niemal do sztuki. W naszym życiu jest tyle ważnych rzeczy, większość do zrobienia na wczoraj. Rozmowa z drugim człowiekiem wcale nie jest łatwa kiedy w naszej głowie niemal nieustannie tyka zegar, a nawet stoper, który odlicza minuty i sekundy, które tracimy, bo ktoś chce nam opowiedzieć całą historię swojego życia, lub przedstawić od podszewki problem, który dla nas wydaje się błahostką.

Takie sytuacje zdarzają się każdemu z nas. Niekiedy spotykają nas ze strony całkiem obcych osób, które wyczują, że akurat nam mogą i chcą się zwierzyć. Kiedy indziej przychodzą do nas własne dzieci, a my zamiast słuchać, próbujemy podzieli naszą uwagę na dziecko i sprawę do załatwienia. Nasze dzieci jednak są bystre i doskonale wyczuwają, że w naszej sztuce zaczynają grać drugoplanowe role. Trzeba jednak pamiętać, że „ten drugi, ta druga” potrzebują mieć kogoś, dla kogo będą pierwsi i jeżeli nie znajdą tego kogoś w domu, zaczną szukać na zewnątrz.

Natychmiast…

Niekiedy rodzice zachowują się jak treserzy dzikich zwierząt, lub niepodzielni władcy, rządzący swym domowym królestwem. Niewiele ma to wspólnego z rzeczywistością przede wszystkim z tego powodu, że już dawno minęły te czasy, kiedy ojciec „głowa rodziny” miał jedyny głos decydujący i cała reszta domowników miała siedzieć cicho i wyłącznie realizować polecenia.

W aktualnej rzeczywistości, zdajemy sobie już sprawę, że taki autorytaryzm nie buduje szacunku do rodzica, a jedynie posłuszeństwo poprzez strach, które może się skończyć tak szybko, jak się zaczęło, czyli dokładnie w momencie kiedy dziecko odkryje, że już jest silniejsze od ojca.

Zamiast więc narzucać, młodemu człowiekowi, że ma natychmiast rzucić wszystko, aby biec na rozkaz rodzica, zostawmy mu pewne pole do własnej decyzji. Zawsze przecież możemy powiedzieć, co potrzebujemy, aby zostało zrobione i do której godziny. Dzięki takiemu podejściu, to dziecko będzie mogło zdecydować kiedy spełni naszą prośbę.

Niejednokrotnie jako dorośli dziwimy się dlaczego nasze dzieci się złoszczą, przecież wszystko mają, a nam zależy jedynie na tym, aby ich dobrze wychować, aby wyrośli na dobrych ludzi. Warto przy tym pamiętać, że dorośli nie mają monopolu na złość, czy niezadowolenie. Młodym ludziom też nie wszystko w naszym zachowaniu się podoba, a kluczem do porozumienia może okazać się miłość i wzajemny szacunek.

Iwona Kozłowska

jestem pedagogiem, mediatorem, a także Praktykiem i Masterem Emotion NLP. Od 2006r. pracuję z dziećmi, młodzieżą, a także ich rodzicami, nieustannie poszerzając swój warsztat pracy.Po godzinach natomiast jestem całkiem zwyczajną mamą, której również zdarza się nadepnąć na rozrzucone klocki, czy też mierzyć się z wyzwaniami pod tytułem: „Nie chcę jeszcze iść się myć!”, lub „Jeszcze tylko 5 minut…”Moją wielką pasją jest odkrywanie i wspieranie potencjału jaki drzemie w każdym dziecku i w każdym rodzicu. Głęboko wierzę, bo widzę to na swoim przykładzie, że nawet mając dzieci u boku, można realizować swoje marzenia i cele. Jednocześnie, takim podejściem można „zarażać” swoje dziecko, następnie je wspierać, a później wzajemnie się motywować i czerpać ze swoich doświadczeń.Prowadząc MamoKompas pomagam mamom sprawić, aby ich podróż wychowawcza była przyjemna, ciekawa i wzbogacająca!


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama