Burze, które przetoczyły się przez południe Ameryki pozostawiły co najmniej 12 ofiar śmiertelnych. W niedzielę dostaw energii elektrycznej pozbawionych były setki tysięcy ludzi.
Jednym ze stanów, które najbardziej ucierpiały w rezultacie weekendowych burz było Kentucky. Gubernator Andy Beshear poinformował, że zginęło tam co najmniej pięć osób. Około 240 tys. klientów zakładów energetycznych pozostało w niedzielę bez prądu.
Gubernator wyjaśnił, że porywy wiatru osiągnęły na niektórych obszarach do 120 km/godz. Odnotowano co najmniej dwa małe tornada.
Według Besheara przerwy w dostawie prądu wpłynęły na systemy wodociągowe, przez co ponad 1800 mieszkańców powiadomiono o konieczności gotowania wody. Ostrzegł, że awarie spowodowane burzami mogą potrwać kilka dni.
Z powodu powalonych drzew, trzy osoby zginęły w Alabamie. Jedna zmarła w Missisipi, kiedy drzewo spadło na samochód. W Tennessee stanowa Agencja Zarządzania Kryzysowego potwierdziła dwie ofiary śmiertelne związane z pogodą.
Jak podał „New York Times” urzędnicy wzywali mieszkańców do zachowania ostrożności. Powalone linie energetyczne i wyrwane z korzeniami drzewa stwarzają bowiem długotrwałe zagrożenie.
„Ulewne deszcze, silne wiatry i tornada uszkodziły domy i firmy w Alabamie, Arkansas, Karolinie, Kentucky, Missisipi, Tennessee i Zachodniej Wirginii” – informowała nowojorska gazeta
Jak dodała, powołując się na naukowców, istnieją dowody na to, że Amerykanie mogą spodziewać się więcej nietypowych poważnych burz w miarę jak planeta się nagrzewa. Potencjalnie mogą występować też w innych niż zazwyczaj miejscach, lub pojawić się w nieoczekiwanych porach roku. W przyszłości można się też spodziewać więcej tornad.
Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski (PAP)