Ukraińcy wspominają o tym, jak spędzili ostatni dzień i noc przed rosyjską inwazją, co zmieniło się w ich życiu. We wspomnieniach jest dużo emocji, bólu i wiary. Wielu z nich przyznaje, że nie mogą zasnąć tej historycznie „feralnej nocy”.
Mimo doniesień o ewentualnym rosyjskim zagrożeniu rakietowym w pierwszą rocznicę wybuchu „Wielkiej Wojny”, jak nazywają ją Ukraińcy, 30-letnia Natalia jest dobrej myśli i zamierza w piątek iść do pracy, bowiem ma „dużo spraw do załatwienia oraz umówione spotkania. W ciągu tego roku i tak straciłam dużo czasu – nie mogłam rozwijać się zawodowo, podupadłam na zdrowiu, straciłam mieszkanie w podkijowskim Irpieniu, które było w trakcie wykończenia. W pewnym momencie postanowiłam jednak, że mam tego wszystkiego dość i nie zamierzam oddać wrogowi ani minuty swojego czasu, swoich emocji, swojego zdrowia. Odtąd się nie rozpraszam, pracuję, wspieram gospodarkę mojego kraju i nigdy nie daruję rosyjskim obywatelom tego, co przynieśli na moją ziemię” – mówi.
Nauczycielka chemii w jednej z kijowskich szkół 33-letnia Anastazja w piątek, zgodnie z rozporządzeniem Ministerstwa Edukacji Narodowej Ukrainy, będzie miała zajęcia w trybie zdalnym. „Szczerze powiedziawszy i dzieci, i nauczyciele są zmęczeni wojną i wszystkimi niedogodnościami. Gdy mamy zajęcia w szkole – często są one przerywane alarmami przeciwlotniczymi i wraz z dziećmi przenosimy się do schronów. Miejsca tam wszystkim starcza, ponieważ w naszej szkole liczba uczniów zmalała o ok. 50 proc., zostało mniej niż trzystu” – opowiada nauczycielka dodając, że jej uczniowie w ciągu tego roku bardzo wydorośleli. Anastazja oskarża rosyjskich najeźdźców, że odebrali dzieciństwo jej uczniom.
40-letni Jurij, który bezskutecznie rok temu usiłował namówić żonę z dwójką ich nastoletnich dzieci do wyjazdu za granicę powiedział, że mimo ciężkich okresów, które od czasu do czasu przeżywają, cieszy się, że jednak zostali razem. „Rozmawiam ze swoimi przyjaciółmi i kolegami z pracy, których żony wyjechały, i widzę jak im jest ciężko i jak bolesna jest ta rozłąka dla nich wszystkich. Patrząc na to rozumiem, że bez żony i dzieci byłoby mi bardzo źle i nie miałbym tyle siły, by pracować na nasze zwycięstwo” – opowiada. Z synem, 15 letnim Lwem, podczas wojny zaczęliśmy naprawiać samochody dla wojska, mówi Jurij, Lew okazał się moim najlepszym pomocnikiem.
Rozmawiając z kijowianami o wojnie i o rosyjskich najeźdźcach bardzo często można usłyszeć, że dominujący rok temu szok i złość przeszły w fazę dystansu i pogardy. W Kijowie też coraz rzadziej można usłyszeć język rosyjski na ulicach, a niektórzy blogerzy zachęcają, by w pierwszą rocznicę ataku ostatecznie przestać się nim posługiwać, zapomnieć o nim, i w ten sposób przyśpieszyć jego zniknięcie z ukraińskiej przestrzeni publicznej.
Z Kijowa Tatiana Artuszewska (PAP)