Polscy ratownicy ze strażackiej grupy HUSAR wracają z Turcji. Podczas akcji ratowniczej po trzęsieniu ziemi w Besni uratowali 12 osób. Na warszawskim lotnisku w środę po południu powita ich szef MSWiA Mariusz Kamiński.
Kilka godzin po trzęsieniu - w poniedziałek 6 lutego wieczorem - 76 strażaków i osiem wyszkolonych psów z grupy ratowniczej HUSAR (Heavy Urban Search and Rescue) oraz medycy z Zespołu Pomocy Humanitarno-Medycznej wylecieli do Turcji polskim Dreamlinerem udostępnionym przez LOT. Lądowali na lotnisku najbliższym epicentrum trzęsienia ziemi - w Gaziantep. W transporcie z lotniska pomagali im stacjonujący koło Adany polscy żołnierze z czwartej zmiany kontyngentu wojskowego.
We wtorek rano kierowali się do Adiyaman, ale ostatecznie za zgodą tureckich władz trafili do znajdującego się około 50 km na zachód od tej miejscowości - miasta Besni, gdzie zawaliło się blisko trzydzieści domów. Założyli tam obóz i jeszcze tego dnia podjęli działania ratownicze. Akcja w Besni została podjęta na prośbę mieszkańców, którzy zatrzymali polski konwój po drodze. W Adiyaman działały inne ekipy ratownicze.
Działania HUSAR Poland wspierało pięciu członków Zespołu Pomocy Humanitarno-Medycznej - anestezjolog, pielęgniarz i trzech ratowników. Szef Zespołu doktor Artur Zaczyński podkreślał w rozmowie z PAP, że to pierwsza wspólna akcja strażaków i ZPHM w tego rodzaju katastrofie. ZPHM udzielał pomocy medycznej, gdy jest potrzebna, także bezpośrednio w miejscu działań.
Pierwszą osobę polska grupa strażaków - ratowników odnalazła wspólnie z tureckimi ratownikami jeszcze tego samego dnia - we wtorek 7 lutego po południu - poinformował po godz. 15 komendant główny Państwowej Straży Pożarnej Andrzej Bartkowiak. Przed godz. 18.00 informował o kolejnej, a po godz. 19 uratowano trzecią osobę zasypaną pod gruzami.
W grupie są cztery zespoły, które normalnie pracują w formule dwa plus dwa, czyli dwa zespoły pracują, a dwa odpoczywają, ale ze względu na warunki pogodowe i na to, że w tej akcji bardzo ważny jest czas, komendant zdecydował o pracy przez całą noc.
Jeszcze we wtorek przed północą strażakom udało się wydobyć spod gruzów kolejnych pięć żywych osób - 17-latkę i czteroosobową rodzinę - rodziców i dwójkę dzieci.
W środę rano strażacy wydobyli dziewiątą żywą osobę - 13-letnią dziewczynkę, a kilka godzin później tego dnia dziesiątą - młodą kobietę.
W środę po południu wylecieli do Turcji ratownicy z Polskiej Grupy Górniczej - ok. 50 osób.
Wojskowi medycy z Polski wylądowali w czwartek rano w Turcji. Lekarze, pielęgniarki i ratownicy medyczni z Wojskowego Szpitala Polowego z Wrocławia utworzyli szpital polowy w Goksun. Oni pozostają na miejscu i pomagają ofiarom trzęsienia ziemi.
Tego dnia rano spod gruzów w Besni strażacy wydobyli 11 osobę. Akcja trwała kilka godzin - od środy wieczorem - ze względu na bardzo utrudniony dostęp do niej. Została przewieziona do szpitala.
Również w czwartek do Polaków dołączyła grupa z Bułgarii - utworzyły wspólny sztab w Besni. Bardzo dużą przeszkodą i utrudnieniem w prowadzeniu akcji ratowniczej była temperatura, która utrzymywała się na poziomie minus pięciu stopni Celsjusza i silny wiatr, przez co odczuwalna temperatura była znacznie niższa - relacjonowali strażacy.
W piątek 11 lutego wieczorem polscy oraz wspierający ich bułgarscy ratownicy wydobyli 12 osobę spod gruzów budynku w Besni po 21 godzinach pracy w ekstremalnych warunkach.
Po odnalezieniu 12 osoby, pomimo czasu, który upłynął od trzęsienia ziemi - według naukowych danych i praktyki szanse na ratunek uwięzionych w ruinach ludzi spada gwałtownie po trzech dobach - kontynuowali działania, bo mimo upływającego czasu i zimna wciąż pod gruzami odnajdowani byli żywi ludzie. Poszukiwania miały być one prowadzone do poniedziałku 13 lutego, ale komendant główny PSP przedłużył pobyt do środy na wniosek komendanta i dowódcy grupy HUSAR Poland brygadiera Grzegorza Borowca po konsultacji z ministrem spraw wewnętrznych i administracji Mariuszem Kamińskim oraz tureckimi władzami.
W niedzielę 12 lutego do polskich ratowników, którzy poszukiwali kolejnej żywej osoby dołączyli przewodnicy z psami z Litwy i Czech. Psy wskazały na obecność człowieka, jednak spod gruzów nikt nie dawał oznak życia, nie odpowiadał na wezwania ratowników.
Jeszcze przed wylotem trzech oficerów łącznikowych z naszej grupy zostało oddelegowanych, by wspomagać koordynację pracy lotniska w Gaziantep. Do ich zadań w Reception and Departure Centre na lotnisku należało między innymi zbieranie informacji od pracujących w Turcji międzynarodowych grup ratowniczych w związku z ich przewidywanym czasem opuszczania kraju oraz ułatwienie procesu odprawy granicznej.
W nocy z 5 na 6 lutego południowo-wschodnią Turcję i północną Syrię nawiedziło trzęsienie ziemi o magnitudzie 7,8 stopnia. Jego epicentrum znajdowało się w rejonie tureckiej prowincji Kahramanmaras. Kataklizm spowodował ogromne zniszczenia na kilkusetkilometrowym odcinku od syryjskiego miasta Hama do tureckiego Diyarbakir. Potem nastąpiło jeszcze kilkadziesiąt słabszych wstrząsów. Według szacunków kataklizm dotknął ok. 13,5 mln osób i obszar większy niż terytorium Czech.
Do wtorku liczba ofiar w obu krajach przekroczyła 37,6 tys. - w Turcji zginęły 31 974 osoby, a w Syrii - 5 tys. 814. Z południowej Turcji ewakuowano ponad 158 tysięcy osób, które straciły dach nad głową. Źródła tureckie podawały w weekend, że w szpitalach przebywa 80 tys. rannych, a ponad milion mieszkańców trafiło do tymczasowych miasteczek namiotowych i schronisk dla bezdomnych.
Powracających z akcji ratunkowej strażaków z grupy HUSAR, ratowników górniczych i medyków na lotnisku w Warszawie w środę po południu przywita szef resortu spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Kamiński.(PAP)
autor: Aleksander Główczewski