W szpitalu brakuje personelu, leków i prądu - powiedział we wtorek telewizji Sky News syryjski lekarz, który przez ponad 18 godzin po tragicznym trzęsieniu ziemi non stop operował, a większość jego pacjentów stanowiły dzieci.
Doktor Osama Sallom z Syryjsko-Amerykańskiego Towarzystwa Medycznego (SAMS), pracuje w szpitalu w Bab Al-Hawa na pograniczu syryjsko-tureckim, który przyjął ponad 400 poszkodowanych i odnotował ponad 50 zgonów. Powiedział, że szpital "przypomina strefę wojny". Ogromnie odczuwalny jest brak personelu i sprzętu, a wszystkie oddziały są zajęte przez pacjentów, głównie kobiety i dzieci.
"Z każdą chwilą pacjentów przybywa (...). Wszystkie łóżka są zajęte - ludzie muszą leżeć na ziemi. Za kilka godzin nie będzie już miejsca nawet tam" - zauważył. "Co chwila słyszę, jak przyjeżdżają karetki z kolejnymi rannymi. Szansa na uratowanie ludzi maleje z każdą godziną" - dodał. Powiedział też, że większość ofiar to dzieci, które umierają z zimna i na skutek urazów.
W Syrii i Turcji trwają gorączkowe wysiłki, mające na celu ratowanie setek ludzi, uwięzionych pod gruzami po poniedziałkowym trzęsieniu ziemi. Akcję ratowniczą utrudnia niska temperatura, co powoduje, że szanse na przeżycie zasypanych maleją - zauważa Sky News.
Doktor Sallom powiedział, że granica została zamknięta, a pacjenci nie mogą być kierowani do Turcji, co bardzo obciążyło szpital. "Musimy sami radzić sobie ze skomplikowanymi urazami - mamy tylko jeden tomograf komputerowy i nie mamy specjalistycznego sprzętu. Jest ogromne zapotrzebowanie na tomograf, ale pacjenci muszą czekać trzy lub cztery godziny na badanie" - dodał.
Mówił również o wstrząsach wtórnych, które występowały "co pięć minut" i były "bardzo silne".
Sytuacja przypomniała dr Sallomowi o bombardowaniach Aleppo w 2016 roku, w których zginęły setki cywilów, a szpitale i domy uległy zniszczeniu - poinformował Sky News. "Tracimy nadzieję na uratowanie dzieci z powodu ogromnych braków. Materiały i leki skończą się w najbliższych godzinach" - podkreśla doktor Sallom.
W poniedziałek o godz. 4.17 czasu lokalnego południowo-wschodnią Turcją i północną Syrią wstrząsnęło gwałtowne trzęsienie ziemi. Pierwotne wstrząsy miały magnitudę 7,8. Po nich doszło do co najmniej 20 wstrząsów wtórnych. Wstrząsy odczuwalne były także w Egipcie, Libanie i na Cyprze.
Według najnowszych informacji liczba ofiar śmiertelnych katastrofy przekroczyła 7 tys. Ranni liczeni są w dziesiątkach tysięcy. (PAP)