Waszyngton - (Reuters, WP) Główny architekt wojny w Iraku Paul Wolfowitz, były zastępca sekretarza obrony USA, a obecnie dyrektor światowego Banku przyznał, że "gdyby administracja Busha miała pewność, że Saddam Husajn nie użyje broni masowego rażenia, to mogłaby powstrzymać się przed inwazją".
Występując w Krajowym Klubie Prasowym w Waszyngtonie Wolfowitz powiedział, że w takim przypadku można by było zastanowić się nad alternatywnymi sposobami na usunięcie Husajna, na przykład poprzez zwiększenie poparcia dla irackiej opozycji.
"Gdyby nas przekonano a nie mam pewności, czy to było możliwe że z jego strony absolutnie nie groziło nam żadne niebezpieczeństwo, to można było pomyśleć nad pomocą dla opozycji wewnątrz Iraku i nie brać na siebie tej roboty, jakiej się podjęliśmy".
Dziś administracja Busha, która przed wojną za główny powód inwazji podawała broń masowego rażenia, argumentuje, że najazd był wystarczająco uzasadniony tyrańskimi rządami Saddama i tym, że wojna w Iraku stała się częścią wojny z terroryzmem.
Zapytany, czy wiedząc to, co wie dzisiaj, zaplanowałby inwazję inaczej, Wolfowitz odpowiedział, że większa ilość koalicyjnych oddziałów wcale nie zapewniłaby szybszego zwycięstwa.
Za największy problem uznał to, że Stany Zjednoczone od początku "sprawiały i nadal sprawiają wrażenie siły okupacyjnej".
Na pytanie o osobiste odczucia związane z wojną, dyrektor śB zapewnił, że uczestniczy w pogrzebach poległych żołnierzy i odwiedza rannych w szpitalach.
Uwagę na temat "pomyłki" wywiadu, którą uzasadniono wojnę, zbył odpowiedzią, że nie musi się z tego rozliczać, bo nie pracuje dla rządu.
Trzy lata temu Wolfowitz, wysunął trzy niezapomniane przewidywania: twierdzenia generałów, że do stabilizacji Iraku trzeba wysłać setki tysięcy żołnierzy uznał za absurd; przekonywał, że Irakijczycy przyjmą Amerykanów jako wyzwolicieli; zapewniał, że Irak sam pokryje koszty swojej odbudowy, a Stany nie dołożą do tego centa.
Zwany przez prezydenta "Wolfiem", a przez swych wielbicieli "najwyższym kapłanem neokonserwatystów", Wolfowitz dobrze gra rolę pokojowej owieczki. Ubolewa nad losem biednych i chorych, odwiedza afrykańskie wioski, tańczy z Indianami i wywiera naciski na zwiększenie funduszy na walkę z AIDS.
Wojna w Iraku jak mówi to nie jego problem. Nadal wyraża przekonanie, że Irak stanie się symbolem tolerancji i wolności w muzułmańskim świecie. Uważa, że za to, co Ameryka robi w Iraku należy jej się dozgonna wdzięczność całego świata. (eg)