Wydawać by się mogło Drogi Rodzicu, że dalszy ciąg tego artykułu będzie pochwałą dla braku czystości, czy też higieny… Wcale nie. Może więc przejdziemy przez różnego rodzaju przysłowia, czy powiedzonka w rodzaju: „Częste mycie skraca życie…”. Tutaj zaczyna robić się cieplej, ponieważ jest jedno takie powiedzenie, na którym dziś chciałabym się zatrzymać, a mianowicie: „Mądrzy ludzie żyją w brudzie”.
Dla tych, którzy już zaczynają planować oszczędzanie wody przeznaczonej na mycie, śpieszę z wyjaśnieniem, że nie zamierzam pisać o mądrości ukrytej w brudnym ciele. Nie chcę również nikogo zachęcać do zaprzestania porządkowania swojej przestrzeni. Jest to o tyle ważne, że kiedy czujemy się dobrze tak w swoim otoczeniu, jak i ze sobą, jest nam zwyczajnie łatwiej funkcjonować. Skąd zatem ten tytułowy brud, który ma być dobry?
Usłyszałam ostatnio takie stwierdzenie, że dobre życie jest brudne. Stwierdzenie to dotyczy naszej codzienności, która nie jest doskonale idealna, a najlepsze sposoby na radzenie sobie z rzeczywistością bywają tak zwyczajnie „byle jakie”. Przyjrzyjmy się zatem sprawie nieco bliżej.
Plany, nadzieje, obiecanki
Z jednej strony: „Już nigdy tego (…) nie zrobię”, z drugiej powtarzające się plany i obietnice: „Teraz to się wszystko zmieni”, „Od jutra będę…”
Ile razy obiecywaliśmy i obiecujemy sobie, że od jutra, od poniedziałku, od następnego miesiąca, będziemy w stanie być nagle idealnymi partnerami, rodzicami, pracownikami, szafami,… Co z tego, kiedy w końcu przychodzi ten wskazany dzień i w pierwszej kolejności szukamy wymówki, aby jednak pozostać przy starych nawykach. W ślad za wymówkami przychodzi żal do siebie, że znów się nie udało, więc kolejnym razem szukamy jeszcze mocniejszego usprawiedliwienia, głównie przed samym sobą.
Te pretensje, czy też żale do samej siebie, czy samego siebie pojawiają się również kiedy coś zaczynamy, ale stare nawyki okazują się być silniejsze niż nasze nowe plany i prześcigają je niedługo po samym starcie. Miało być tak pięknie, a wyszło jak zwykle, można powiedzieć. A dzieje się tak często z tego powodu, że chcemy…
Wszystko albo nic
Czy działania pośrednie są dla nas? Z jednej strony każdy z nas doskonale zdaje sobie sprawę, że „Nie od razu Kraków zbudowano”. Jako rodzice, zapewne pamiętamy, że nasze dzieci nie nauczyły się biegać jednego dnia, tylko przechodziły przez kolejne etapy, kiedy zaczynały od obrotów z brzucha na plecy, z pleców na brzuch, później raczkowanie, siadanie, wstawanie, pierwsze kroki, które dopiero z czasem pozwoliły na coraz bardziej swobodne chodzenie i bieganie.
Jednocześnie większości z nas jest niezwykle ciężko zaakceptować czekanie, czy też działanie po kawałku. Nie chcemy być w połowie szczęśliwi, czy też w połowie dobrymi rodzicami, a najczęściej właśnie z takim połowicznym stanem kojarzą nam się częściowe działania.
Byłoby przecież tak pięknie, gdybyśmy mogli działać zawsze dokładnie według założonego planu i w ten sposób szybko i skutecznie osiągać efekty. Chcemy być świetnymi rodzicami, wiemy, że niezwykle ważne są rozmowy, wspólny czas i wsparcie. Działamy. Każdego dnia systematycznie realizujemy założenia, mając do dyspozycji tyle czasu ile potrzebujemy. „Jakbyśmy byli szczęśliwi, gdybym nie kochał cię wcale…” – śpiewał kiedyś zespół Kobranocka i dokładnie te słowa świetnie podsumowują naszą sytuację. Gdyby nasza codzienność nie stawiała przed nami wyzwań, byłoby znacznie prościej.
Dochodząc do sedna
Niemal każdego dnia, kiedy odwożę dzieci do szkoły, zanim odjadę z parkingu, zamykam sobie na chwilę oczy i łapię kilka spokojnych oddechów, aby uspokoić siebie i myśli przed rozpoczynającym się dniem. Niekiedy łapię takie chwile, kiedy mój mąż prowadzi auto, wstanę wcześniej i pójdę biegać, czy też stanę w oknie z kubkiem ciepłej herbaty. To moje chwile medytacji…
Każdego dnia towarzyszę moim dzieciom w jakiejś ich aktywności. Czasem ćwiczymy razem litery i czytanie, innym razem ułamki, rzuty do kosza, strzały na bramkę, lub też odbywamy szybkie ćwiczenie uważności. Niekiedy najlepszy czas na dyskusje to ten w drodze do szkoły. To mój wkład w utrzymywanie relacji z dziećmi.
Piszę o tym, bo tak najczęściej wygląda codzienność. Oczywiście bywają dni kiedy mam czas, energię i ochotę, aby skupić się bardziej na sobie, czy też na bliskich. Bardzo lubię nasze wspólne wyprawy, spacery, czy też wieczory z planszówkami. Niekiedy jednak czekając na ten idealny moment, możemy coś przegapić, może więc zacząć wykorzystywać to, co „nam się trafia… Zauważyłam, że te krótkie chwile, małe wyrywki dnia, które choć nie są idealne, wymarzone, wymuskane przez naszą wyobraźnię, to jednak są… Same w sobie bywają byle jakie, wydarte z różnych innych czynności i przez to „brudne”, ale to my możemy uczynić je wyjątkowymi, pięknymi, a nawet niezapomnianymi. Czy jest w tym jakaś mądrość i korzyść? Odpowiedzmy sobie sami i działajmy zamiast wciąż czekać!
Iwona Kozłowska
jestem pedagogiem, mediatorem, a także Praktykiem i Masterem Emotion NLP. Od 2006r. pracuję z dziećmi, młodzieżą, a także ich rodzicami, nieustannie poszerzając swój warsztat pracy.Po godzinach natomiast jestem całkiem zwyczajną mamą, której również zdarza się nadepnąć na rozrzucone klocki, czy też mierzyć się z wyzwaniami pod tytułem: „Nie chcę jeszcze iść się myć!”, lub „Jeszcze tylko 5 minut…”Moją wielką pasją jest odkrywanie i wspieranie potencjału jaki drzemie w każdym dziecku i w każdym rodzicu. Głęboko wierzę, bo widzę to na swoim przykładzie, że nawet mając dzieci u boku, można realizować swoje marzenia i cele. Jednocześnie, takim podejściem można „zarażać” swoje dziecko, następnie je wspierać, a później wzajemnie się motywować i czerpać ze swoich doświadczeń.Prowadząc MamoKompas pomagam mamom sprawić, aby ich podróż wychowawcza była przyjemna, ciekawa i wzbogacająca!