Kiedy człowiek wchodzi w dorosłość i uświadamia sobie (a może wydaje mu się), że ma ogromny wpływ na ten świat, który go otacza, ma nierzadko ochotę wszystko zrobić po swojemu. Ma przecież siłę, energię, możliwości, aby zmienić ten stary skostniały świat, zaprowadzić nowy ład i porządek.
W tym wszystkim młodzi ludzie zapominają jednak, że tego nowego świata nie buduje się w próżni. Z jednej strony powstaje on na starych fundamentach, które nie zawsze będą gotowe na te wszystkie nowości. Z drugiej może to i dobrze, bo przecież nie zawsze trzeba wszystko gruntownie zmieniać, a pewne rzeczy wystarczy udoskonalić.
W tej całej sztafecie pokoleń okazuje się, że zmiany są wyzwaniem zarówno dla młodych, jak i starszych. Młodym często jest ciężko wybrać to, co może im się przydać, a starszym ciężko przekazać swoją historię, aby zaciekawić nią młodszych.
Szkoła
Z jednej strony naszą wiedzę o wcześniejszych pokoleniach czerpiemy wielkimi porcjami ze szkoły. Niestety nadal możemy dowiedzieć się w niej, że „Słowacki wielkim poetą był”, a już nie koniecznie o tym, że miał ogromny talent również do gry na giełdzie i to pozwalało mu przeżyć, kiedy przez lata tworzył w cieniu Mickiewicza. Takich smaczków jest więcej, i kiedy zdajemy sobie sprawę, że większość z nas lubi od czasu do czasu zajrzeć „w życie” innych (z najróżniejszych pobudek), to okazuje się, że zarówno lekcje historii, jak i języków, mogą być znacznie ciekawsze. Kiedy z jednej strony odzieramy wielkich poetów, królów, generałów z tej warstwy doskonałości, wtedy stają się bardziej ludzcy, a przez to bliżsi, ciekawsi i bardziej inspirujący. Być może to właśnie w tym drugoplanowym życiorysie, znajdzie się coś, co wskaże drogę któremuś młodemu człowiekowi.
Dodatkowo, w czasach, kiedy możemy podróżować, pracować w najróżniejszych częściach świata, lub też musimy opuścić swój rodzinny kraj, nasze dzieci będą uczyć się w szkole historii zupełnie innego kraju. Kiedy chcielibyśmy, aby wiedziały również coś o własnych przodkach, warto przywoływać anegdoty, krótkie i ciekawe historie, dzięki którym będziemy rozbudzać wyobraźnię i dalszy głód wiedzy.
Dom
Kiedy wchodziłam w wiek nastoletni, towarzyszył mi w tym emitowany wtedy w telewizji serial „Pełna chata”. Oprócz podchwytywania niektórych powiedzonek bohaterek, zaczęłam się również zakochiwać. Z jednej strony oczarował mnie John Stamos, a z drugiej, całkiem niepostrzeżenie, a jednocześnie znacznie silniej i trwalej, zakochałam się w San Francisco. Moja fascynacja do tego miasta trwa do dziś i kiedy pojawiły się w naszym domu dzieci, wydawało mi się, że moją miłość do San Francisco wypiją „z mlekiem matki”. Nic bardziej mylnego!
Jedno z moich dzieci zainteresowałoby się, gdyby mieszkał tam jakiś znany piłkarz. Drugie, aktywnie szuka zamków księżniczek, lub przynajmniej rakiet kosmicznych, a jednak San Francisco z takich atrakcji nie słynie… Mimo wszystko, nadal się nie poddaję i poszukuję jakiegoś punktu zaczepienia. Być może warto byłoby skorzystać z doświadczeń mojej mamy, która odprowadzała mnie do łóżka w dzieciństwie słowami: „Ciemno wszędzie, głucho wszędzie. Co to będzie, co to będzie?”. Trwało to tak długo, że gdy odkryłam, że jest to cytat z Dziadów Adama Mickiewicza, moja fascynacja rozlała się na niemal wszystkie jego utwory.
Chcę przez to powiedzieć, że niezwykle ciężko jest zainteresować młodego człowieka czymś, co nie budzi w nim żadnych emocji. W takim razie tym, co może być wskazówką dla nas, czy dla naszych rodziców w kontaktach z młodym pokoleniem, to tworzyć wspólną historię poprzez poszukiwanie wspólnych aktywności i spędzanie czasu w ciekawy sposób. Na początku młodzi nie zawsze chcą, ale po czasie zaczynają doceniać takie chwile.
Kultura i sztuka
W moim domu, ostatnio zaczęliśmy wspólnie śpiewać. Co ciekawe nie są to wcale piosenki harcerskie, które każdemu kiedyś obiły się o ucho, lecz poezja. Niemal codziennie, któreś z nas zaczyna nucić za Szymborską: „(…) Wczoraj, kiedy twoje imię ktoś wymówił przy mnie głośno, Tak mi było, jakby róża przez otwarte wpadła okno…”, czy też za Słowackim „(…) Ale przed Tobą głąb serca otworzę, Smutno mi, smutno mi Boże…
Kiedy w jednym z ostatnich artykułów wspominałam o tym, że zaczęłam słuchać Sanah, to właśnie dzięki temu, że nagrała płytę z wierszami, które wyśpiewuje w magiczny sposób. Pokazuje przy tym, że coś, co zostało napisane prawie dwieście lat temu, może być wciąż aktualne, a ponadto wciąż poruszać czułe struny naszych serc i to nie tylko tych dorosłych, ale również młodzieńczych. To według mnie świetny sposób na ukazanie wyjątkowości polskiej poezji, kiedy wybrzmiewa ona w towarzystwie pięknej muzyki.
Czy zatem możemy znaleźć nić porozumienia między tym, co już staje się historią, a tym co dopiero się zaczyna? Według mnie jak najbardziej, jeżeli tylko będziemy umieli zachęcić młodych do sięgnięcia po skarby z przeszłości. To nie musi być wcale takie trudne, jeśli tylko otworzymy się na potrzeby młodych, będziemy pamiętać, że potrzebne są emocje, a wisienką na torcie będzie wspólna zabawa i doświadczanie.
Iwona Kozłowska
jestem pedagogiem, mediatorem, a także Praktykiem i Masterem Emotion NLP. Od 2006r. pracuję z dziećmi, młodzieżą, a także ich rodzicami, nieustannie poszerzając swój warsztat pracy.Po godzinach natomiast jestem całkiem zwyczajną mamą, której również zdarza się nadepnąć na rozrzucone klocki, czy też mierzyć się z wyzwaniami pod tytułem: „Nie chcę jeszcze iść się myć!”, lub „Jeszcze tylko 5 minut…”Moją wielką pasją jest odkrywanie i wspieranie potencjału jaki drzemie w każdym dziecku i w każdym rodzicu. Głęboko wierzę, bo widzę to na swoim przykładzie, że nawet mając dzieci u boku, można realizować swoje marzenia i cele. Jednocześnie, takim podejściem można „zarażać” swoje dziecko, następnie je wspierać, a później wzajemnie się motywować i czerpać ze swoich doświadczeń.Prowadząc MamoKompas pomagam mamom sprawić, aby ich podróż wychowawcza była przyjemna, ciekawa i wzbogacająca!