To nie Los Angeles czy Nowy Jork są najbardziej zatłoczonymi miastami w USA. Jeśli chodzi o czas, jaki przeciętna osoba dojeżdżająca do pracy spędzała w korku w 2022 r., Chicago drugi raz z rzędu znalazło się na szczycie listy w badaniu miast w USA, a na świecie ustępuje jedynie Londynowi.
Na trzecim miejscu plasuje się Paryż, a w dalszej kolejności: Boston, Bogota (Kolumbia), Palermo (Włochy), Toronto (Kanada), Nowy Jork, Monterrey (Meksyk) i Filadelfia.
Badanie zostało przeprowadzone przez firmę analityczną Inrix zajmującą się danymi o ruchu drogowym. Według niej przeciętny kierowca z Chicago stracił 155 godzin, stojąc w korku w 2022 roku, w porównaniu ze 104 godzinami w 2021 r. To drugi rok z rzędu, w którym Wietrzne Miasto zajęło pierwsze miejsce w Stanach Zjednoczonych.
W rzeczywistości, według badania, jedynym bardziej zatłoczonym miastem na świecie jest Londyn, gdzie przeciętny kierowca utknął tam w korku przez 156 godzin w 2022 r., czyli o zaledwie 60 minut dłużej.
Zdaniem Boba Pischue, analityka transportu w Inrix, te opóźnienia kosztują mieszkańców Chicago znacznie więcej niż czas. – Odkryliśmy, że kierowca dojeżdżający do pracy w Chicago zapłacił w zeszłym roku 242 dolary więcej za paliwo niż w 2021 roku, pokonując tę samą odległość, więc zdecydowanie trafia to w portfel – zaznaczył Pischue.
Badanie szacuje również, że dodatkowy czas, jaki osoby dojeżdżające do pracy straciły, stojąc w korkach, kosztował gospodarkę aglomeracji chicagowskiej około 9,5 miliarda dolarów.
Raport wskazuje jednocześnie, że mniejsza liczba osób wybiera transport publiczny jako jeden z powodów większego zatłoczenia. Średnia liczba pasażerów autobusów i pociągów CTA w dni powszednie w październiku wyniosła zaledwie 56 procent wartości z 2019 r., a liczba pasażerów Metry w dni powszednie w listopadzie wyniosła 44 procent poziomu sprzed pandemii.