Joffrey Ballet Chicago zaprasza na chicagowską edycję „Dziadka do orzechów”
Do Chicago powraca 3 grudnia „Dziadek do orzechów”, wystawiany tradycyjnie przez Joffrey Theater, ale tym razem w nowym, prestiżowym miejscu – na deskach chicagowskiej Opery Lirycznej. O polskich akcentach w tej chicagowskiej wersji „Dziadka”, o współpracy z Lyric Opera, oraz o planach Joffrey Ballet na ten sezon rozmawiamy z Ashleyem Wheatherem, urodzonym w Szkocji, dyrektorem artystycznym Joffrey Ballet Chicago.
Łukasz Dudka: Poświęcił Pan całe swoje życie tańcu. Jak wyglądała droga, którą Pan przebył i która ostatecznie zawiodła Pana do Chicago?
Ashley Wheather: – Dorastałem w domu, w którym zawsze obecna była muzyka klasyczna. Ja sam grałem na dwóch instrumentach. Moja przygoda z tańcem rozpoczęła się więc przez muzykę. Zacząłem tańczyć w wieku 6 lat. Mój nauczyciel namówił mnie do zdania egzaminu do Królewskiej Szkoły Baletowej w Londynie. Zostałem przyjęty jako dziewięciolatek. Bardzo szybko zacząłem też zawodową karierę. Pracowałem w Wielkiej Brytanii i Australii. W 1983 roku Robert Joffrey zaprosił mnie do Joffrey Ballet w Nowym Jorku. W 1989 roku trafiłem do San Francisco ballet, gdzie pracowałem przez kolejne 19 lat. W Chicago mieszkam i pracuję od 16 lat.
Na czym polega misja Joffrey Ballet?
– Joffrey Ballet to jeden z najbardziej prestiżowych zespołów baletowych w Stanach Zjednoczonych. Niedawno umieszczono nas na liście 10 najlepszych korporacji baletowych na świecie. To dla nas ogromne wyróżnienie. Staramy się dotrzeć do możliwie najszerszej publiczności. W naszym repertuarze znajdują się więc klasyczne utwory sztuki baletowej, ale bardzo chętnie zajmujemy się też tańcem awangardowym i eksperymentalnym. W naszej akademii uczy się obecnie ponad tysiąc młodych tancerzy. Współpracujemy też z lokalnymi społecznościami w Chicago i prowadzimy szeroko zakrojoną działalność edukacyjną.
Rok temu ogłoszono współpracę między Joffrey Ballet i chicagowską Lyric Opera. Na czym polega ta współpraca?
– Naszą przeprowadzkę do Lyric planowaliśmy jeszcze przed pandemią. Z oczywistych powodów musieliśmy odłożyć ją w czasie. W 2017 roku wystawiliśmy nasze pierwsze wspólne przedstawienie „Orfeusz i Eurydyka”. Współpraca ułożyła się doskonale. Nasze wizje artystyczne idealnie do siebie pasują i, nie ukrywam, to partnerstwo ma ogromny sens z ekonomicznego punktu widzenia.
Lyric to bardzo prestiżowe miejsce. Podczas pandemii Lyric całkowicie odnowił miejsca na widowni. Jest niesamowicie komfortowa i tak naprawdę wszystkie miejsca są tam doskonałe. Ogromna scena Lyric pozwala tancerzom, choreografom i scenografom w pełni rozwinąć skrzydła, a widowni w pełni docenić ich pracę. Sam poziom sceny jest idealny i pozwala na przykład w pełni podziwiać pracę nóg tancerzy. Oświetlenie, elektronika, zaplecze – wszystko jest tam na naprawdę najwyższym światowym poziomie.
Porozmawiajmy o „Dziadku do orzechów”, na który zaprasza Joffrey Ballet. Każdego, kto spodziewa się zobaczyć klasyczną inscenizację osadzoną w carskiej Rosji, czeka niespodzianka.
– Tak. Przygotowaliśmy chicagowską wersję „Dziadka do orzechów”, opartą na historii opracowanej przez Briana Selznicka, a rozgrywającej się tuż przed otwarciem wystawy światowej w Chicago w 1893 r. Główną postacią jest imigrantka z Europy Wschodniej, matka samotnie wychowująca dwójkę dzieci. Historia opowiada o społeczności, która staje się sobie coraz bliższa, o miłości, o Świętach Bożego Narodzenia.
Są tam również liczne polskie akcenty. Podczas jednej ze scen, kiedy na scenie odbywa się przyjęcie, na stole pojawia się polskie jedzenie – prawdziwe polskie pierogi. Są też sceny zaczerpnięte z polskich tradycji, jak na przykład wyglądanie pierwszej gwiazdki, oraz łamanie się opłatkiem. Polskie, wschodnioeuropejskie wątki pojawiają się również w muzyce oraz w choreografii, w scenach tańca.
„Nutcracker” zostanie w tym sezonie wystawiony przez Joffrey Ballet Chicago aż 26 razy, od 3 do 27 grudnia. Wszystkie przedstawienia odbędą się na scenie Lyric Opera Chicago.Bilety można kupić na www.joffrey.org.
Ta wersja „Dziadka do orzechów” jest wystawiana w Chicago od 2016 roku. Czy w tym roku będą jakieś zmiany w porównaniu do wcześniejszych przedstawień?
– Zmiany pojawiają się każdego roku. Produkcja „dojrzewa” z sezonu na sezon. Dzieci, które tańczą w przedstawieniu, są zawsze jednym z takich nieprzewidywalnych i zmieniających się elementów. Po pandemii wraca do nas również choreograf Christopher Wheeldon i sam jestem ciekaw, czy wprowadzi on jakieś zmiany.
„Dziadek do orzechów” to również wspaniała muzyka pełna doskonale wszystkim znanych motywów. Jaki jest Pana ulubiony moment „Nutcrackera”?
– Mam wiele takich momentów. Uwielbiam subtelną, szybką melodię, którą możemy słyszeć tuż po scenie bitwy. Jako tancerz, a tańczyłem „Dziadka do orzechów” niemal przez całe moje życie, zawsze najbardziej fascynował mnie duet Grand Pas de Deux. Czajkowski skomponował „Dziadka” w niesamowicie sprytny sposób. Dodatkowej wartości muzyce nadaje nasza interpretacja utworu oraz historia, którą opowiadamy. Ogromne wrażenie robi końcówka przedstawienia.
Porozmawiajmy jeszcze o pozostałych produkcjach, które Joffrey wystawi w tym sezonie.
– Zapraszamy gorąco na „Annę Kareninę”, również w nowej choreografii, z nową muzyką, w nowej interpretacji, która stara się uwypuklić ponadczasowe motywy i dylematy pojawiające się w książce Tołstoja.
Kolejnym przedstawieniem będzie „Mała Syrenka” przygotowana przez Johna Newmyera. Uprzedzam jednak, że nie będzie to disneyowska wersja „Little Mermaid”, ale sztuka bardzo blisko oparta na baśni Hansa Christiana Andersena. Muzyka do tego przedstawienia została napisana specjalnie dla Joffrey Theater. Sztuka opowiada o wyborach. Syrenka tak bardzo chce zostać człowiekiem, że nie do końca zdaje sobie sprawę z tego, co przy okazji traci. Będzie to spektakularna produkcja z potężnymi efektami wizualnymi.
Dziękujemy za rozmowę.
Rozmawiał: Łukasz Dudka