Wtorkowe wybory w USA zostały przeprowadzone profesjonalnie, ale toczyły się w atmosferze intensywnych podziałów, zaś oskarżenia o fałszerstwa doprowadziły do zastraszania urzędników - poinformowali w środę obserwatorzy z ramienia Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE). Obserwatorzy krytykowali też proces zmieniania granic okręgów wyborczych.
"Amerykanie po raz kolejny zademonstrowali swoje przywiązanie do demokratycznych wyborów w zaciętej kampanii" - powiedziała podczas konferencji prasowej w Waszyngtonie szwedzka polityk Margareta Cederfelt, koordynatorka zespołu obserwatorów Zgromadzenia Parlamentarnego OBWE. Cederfelt została powołana do tej roli przez sprawującego przewodnictwo w organizacji polskiego ministra spraw zagranicznych Zbigniewa Raua.
Zarówno ona, jak i inni obserwatorzy podkreślali profesjonalny sposób, w jaki zostało przeprowadzone głosowanie i współpracę władz lokalnych z obserwatorami.
Wskazywali też jednak na niepokojącą ich zdaniem atmosferę i otoczenie w których były przeprowadzone. Cederfelt powiedziała, że zespół otrzymał szereg doniesień o pogróżkach kierowanych wobec urzędników wyborczych w związku z niepotwierdzonymi oskarżeniami o fałszerstwa. Wskazała też na "intensywne podziały" polityczne oraz tzw. gerrymandering, czyli zmienianie granic okręgów wyborczych na korzyść partii rządzącej w danym stanie.
Jak powiedziała, proceder ten "pozwala politykom wybierać swoich wyborców, a nie wyborcom polityków".
Szefowa misji OBWE Tana de Zulueta odniosła się też m.in. do awarii maszyn do zliczania głosów w Arizonie, która wystąpiła w co piątym lokalu wyborczym w największym hrabstwie stanu, Maricopa. Powiedziała, że obserwatorzy badają tę sprawę, a wyniki zostaną zawarte w końcowym raporcie obserwatorów. W misji wzięło udział ponad 40 obserwatorów i była to największa dotąd delegacja OBWE w historii.
Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)