Powraca problem usuwania dekoracji na Cmentarzach Katolickich Archidiecezji Chicagowskiej
W imieniny Małgorzaty, 17 października, Tadeusz Wójt wetknął mały bukiecik do własnoręcznie wykonanego krzyża na grobie żony na cmentarzu św. Wojciecha w podchicagowskim Niles. Zgodnie z przepisami na czas jesiennego sprzątania cmentarza nic nie powinno leżeć na ziemi. Dwa dni później krzyż zniknął, a na miejscu pozostała goła trawa. Problem usuwania krzyży i znikających z grobów dekoracji na katolickich cmentarzach w rejonie Chicago nie jest nowy, lecz na nowo szokuje i zasmuca tych, którzy w nowej ojczyźnie przeżywają żałobę po raz pierwszy.
Odkąd w maju br. Tadeusz Wójt pochował swoją 58-letnią żonę Małgosię, cmentarz św. Wojciecha w Niles odwiedza dwa-trzy razy dziennie. Na grobie żony wbił własnoręcznie wykonany krzyż. Był on zrobiony ze szlachetnej stali, miał wbudowane metalowe liście winogron i tulipany, które kochała Małgosia. Na zamontowanej na krzyżu tabliczce córka wykaligrafowała napis: „Nasza kochana Mama”.
Odwiedzanie grobu było ostatnią rzeczą, która przynosiła Tadeuszowi ulgę po utracie miłości z podstawówki. Razem wyjechali do Ameryki, zdobyli wykształcenie, wychowali dzieci i odnieśli sukces w branży artystycznych elementów użytkowych dla domów i firm.
– Przez ostatnie dwa tygodnie leżałem z nią na szpitalnym łóżku. Teraz przychodzę tutaj, posiedzę, pogadam, przyniosę kwiaty. To ostatnie miejsce, gdzie mogę ją znaleźć. Była moim aniołem. Wraz z nią umarło 95 procent mojego życia – mówi Wójt łamiącym się głosem.
Została goła trawa
Dwa razy w roku, w drugiej połowie marca i października, na Cmentarzach Katolickich Archidiecezji Chicagowskiej trwają prace porządkowe. Na ten czas rodziny proszone są o zdjęcie z grobów wszystkich dekoracji. Przypominają o tym liczne tablice, ulotki, strona internetowa, a nawet telefony od pracowników cmentarzy.
Przed 15 października, po telefonicznym przypomnieniu, rodzina Wójta uprzątnęła z grobu kwiaty i dekoracje, i zostawiła tylko wspomniany krzyż, który był tam od pogrzebu. Podobnie postąpiły rodziny zmarłych spoczywających w sąsiednich grobach.
– Krzyż to nie dekoracja, krzyż to krzyż, poza tym miał tabliczkę z nazwiskiem żony, więc był znacznikiem grobu – mówi Wójt.
Wójt przyznaje, że w rozmowie telefonicznej pracownik cmentarza sugerował, że krzyż może być usunięty, jeśli zostanie potraktowany przez służby porządkowe jako dekoracja, lecz ta decyzja zależy od indywidualnego pracownika.
17 października, w dniu imienin Małgorzaty, Tadeusz zatknął za krzyż mały bukiecik kwiatów, żeby zgodnie z przepisami na czas sprzątania nic nie leżało na ziemi. Dwa dni później, w środę około 2 pm, na miejscu nie było krzyża. Na sąsiednich grobach krzyże i dekoracje pozostały.
Pracownik porządkowy uspokoił Tadeusza, że jeżeli krzyż został wyciągnięty na czas sprzątania, to z pewnością trafił na specjalną półkę przy budynku porządkowym. Jednak tam krzyża też nie było. Wezwano menedżera cmentarza.
– Powiedział, że krzyż jest dekoracją i dlatego został usunięty. To nie była przyjemna rozmowa. Zaczęliśmy się prawie wyzywać. Powiedziałem mu, że powinien pracować na parkingu, a nie na cmentarzu. On nie miał za grosz współczucia, zrozumienia, czy chęci rozwiązania problemu – opowiada Wójt.
Dwa dni później, według relacji Wójta, menedżer miał przyznać, że krzyż prawdopodobnie został skradziony, gdy pracownicy cmentarni przewozili go na półkę na czas sprzątania. Na pytanie, dlaczego krzyż w ogóle został wyjęty, skoro inne krzyże zostały, miał tłumaczyć, że pracownicy cmentarni jeszcze nie posprzątali całego terenu.
– To bez sensu – twierdzi Wójt. – Albo zbierają krzyże ze wszystkich grobów, albo z żadnego. Dlaczego mieliby przeskoczyć parę grobów i usunąć „dekoracje” tylko z grobu mojej żony?
Dwieście tysięcy grobów
W środę w biurze cmentarza św. Wojciecha nie zastaliśmy menedżera. Nie odpowiedział też do czwartku na wysłany przez nas e-mail z prośbą o komentarz i przedstawienie swojej wersji zdarzeń.
W zrozumieniu reguł dotyczących prac porządkowych pomógł nam David Czarnota z biura cmentarnego. Wyjaśnił, że celem akcji sprzątania przed wiosną i zimą jest nie tylko usunięcie starych i nieestetycznych przedmiotów, lecz także bezpieczeństwo odwiedzających. Stare, zapomniane, nieodpowiednio przymocowane dekoracje przy silnym wietrze czy w surowych warunkach zimowych mogą być zagrożeniem. Usuwane na czas sprzątania przedmioty są odkładane na specjalne miejsce przy budynku porządkowym, gdzie rodziny mogą je później odebrać.
Zapytany o przypadki kradzieży na cmentarzu, Czarnota nie kryje, że mogą się zdarzyć, biorąc pod uwagę, że teren cmentarza obejmuje 256 akrów, na których znajduje się około 200 tys. miejsc pochówku.
Na cmentarzu św. Wojciecha w środę w różnych miejscach widniały liczne tablice przypominające o usuwaniu dekoracji w okresie od 15 do 31 października. Podobne przypomnienie znajduje się na stronie internetowej Archidiecezji. „Jeśli chcą Państwo zachować dekorację, proszę zdjąć ją przed 15 marca i 15 października. W tych okresach prosimy nie umieszczać żadnych nowych dekoracji. Wszelkie dekoracje zostaną zdjęte i usunięte” – czytamy w polskojęzycznej zakładce dotyczącej zasad dekorowania grobów.
Na grobach sąsiadujących z grobem Małgorzaty Wójt w środę wciąż stały inne, wbite w ziemię krzyże, kwiaty i małe wieńce. Na grobie żony Wójt wbił nowy, skromniejszy krzyż.
Krzyż czy dekoracja
Dyrektor wykonawczy Cmentarzy Katolickich Archidiecezji Chicagowskiej Ted Ratajczyk w odpowiedzi na nasz e-mail zapewnił, że zna i bada sprawę zaginionego krzyża rodziny Wójtów. Przypominając o zasadach dotyczących sprzątania, stwierdził:
„Dekoracja Wójta została przeniesiona do wydzielonego miejsca, gdzie umieszczamy niestandardowe dekoracje, które rodziny mogą potem odzyskać. Sprawdzamy, czy krzyż Wójta mógł zostać gdzieś przeniesiony, ale smutnym faktem jest, że cmentarze są otwartą i ogólnodostępną przestrzenią, gdzie może dojść do kradzieży. Gdy będziemy wiedzieć więcej o tej sytuacji, poinformujemy rodzinę”.
Ratajczyk zapewniał również, że „ci z nas, którzy pracują w duszpasterstwie cmentarnym, są oddani służbie rodzinom w najtrudniejszym okresie ich życia. Wielu z nas, w tym ja, ma wspólne polskie dziedzictwo i jest świadomych naszych zwyczajów (…) Ponadto służymy w duszpasterstwie Kościoła katolickiego i rozumiemy znaczenie krzyża”.
Dla osób, które nie mają bliskich pochowanych na amerykańskich cmentarzach, obowiązujące tam reguły dotyczące dekoracji mogą być sporym zaskoczeniem. Różnią się one diametralnie od zwyczajów dekorowania grobów w Polsce, z czego największą różnicą jest całkowity zakaz zniczy. Jak tłumaczy Archidiecezja, ograniczenia są niezbędne dla osobistego bezpieczeństwa odwiedzających.
Przykładowo, zgodnie z regułami dekoracji grobów, kwiaty naturalne i sztuczne muszą być umieszczone w zatwierdzonych pojemnikach o określonych rozmiarach i z odpowiednim drenażem. Zabronione są świece, metalowe stojaki, szkło, krawędzie trawnikowe, elementy krajobrazowe. Nie wolno też sadzić roślin ani krzewów, gdyż „zostaną obcięte równo z trawą po 14 października”.
Na temat krzyży na stronie internetowej widnieje zapis: „Dozwolone są małe krzyże i flagi, pod warunkiem, że zostaną umieszczone w zatwierdzonych pojemnikach i zgodne z ogólnymi ograniczeniami wysokości 30 cali. Dekoracje zostaną usunięte, jeżeli ulegną uszkodzeniu, wyblakną lub staną się nieestetyczne”.
Krzyże zmieszane z błotem
Nie po raz pierwszy na terenie chicagowskich cmentarzy katolickich pojawia się problem usuwania z grobów krzyży i dekoracji. Po tegorocznym wiosennym sprzątaniu na cmentarzu Resurrection w Justice, na południowo-zachodnich przedmieściach Chicago, rozgłos zyskała sprawa stosu usuniętych z grobów krzyży, wyrzuconych na ziemię i niejednokrotnie zniszczonych. Dodatkowo, jak wspomina Magdalena Fudali, krzyże i dekoracje usunięte były już po oficjalnym terminie sprzątania, który upływał 31 marca.
– Zobaczyłam na Facebooku zdjęcia stosu krzyży rzuconych na ziemię i zmieszanych z błotem. Pojechałam zobaczyć, jak wygląda grób mojego taty. I faktycznie, niewielki krzyż ze zdjęciem i nazwiskiem, który był dostosowany wymiarami do reguł, został znaleziony… w śmietniku. Ponad sto innych krzyży i innych rzeczy świętych było zniszczonych i połamanych, i nieodłożonych na specjalne miejsce, lecz po prostu rzuconych na ziemię.
Zbulwersowane rodziny, w tym polskie i latynoskie, zorganizowały protest przed cmentarzem. Sprawa trafiła do amerykańskich mediów, stanowisko zajęła Archidiecezja Chicagowska i – jak twierdzi Fudali – od tego czasu sytuacja się poprawiła.
Tadeusz Wójt ma własną teorię dotyczącą sprzątania cmentarzy.
– Sprzątanie to wyrzucanie śmieci, staroci pozostawianych tam przez ludzi, którzy przyjeżdżają raz na rok. Usuwanie krzyży, a nawet świeżych kwiatów, usuwanie czegoś dobrego z czyjegoś grobu – to nie sprzątanie. To rujnowanie miejsca świętego, które dla żywych opłakujących bliską osobę jest najważniejsze.
Przepisy dotyczące sprzątania grobów nazywa podwójnym standardem, skoro z jednych grobów przedmioty są usuwane, a z drugich nie.
Co do krzyża, choć pozostał żal, Tadeusz jest już w trakcie wykonywania nowego, podobnego do tego zaginionego.
– Będę robił i stawiał nowy krzyż codziennie, jeśli będzie taka potrzeba – zapewnia.