Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
środa, 25 września 2024 10:19
Reklama KD Market

Prezes IPN: Przez reparacje do pojednania

Prezentujemy artykuł prezesa Instytutu Pamięci Narodowej, który w wersji angielskiej został opublikowany w niedzielnym wydaniu gazety „Chicago Tribune” i poświęcony jest historii Polski w okresie II wojny światowej. Tekst został opublikowany wspólnie z polskim miesięcznikiem „Wszystko co Najważniejsze” w projekcie historycznym z Instytutem Pamięci Narodowej i Polską Fundacją Narodową. Artykuł został nam udostępniony przez Konsulat Generalny RP w Chicago.

Karol NawrockiPrezes Instytutu Pamięci Narodowej

Na każdą wzmiankę o reparacjach wojennych Berlin reaguje alergicznie. Tymczasemich wypłata byłaby krokiem milowym i szansą dla Niemiec, by doprowadzić do pełnegopolsko-niemieckiego pojednania.

„Zabijali w bezczelny sposób, bez żadnych skrupułów” – opowiada z przejęciem WinicjuszNatoniewski. Miał zaledwie 6 lat, gdy 2 lutego 1944 r. Niemcy spalili jego rodzinną wieśSzczecyn na Lubelszczyźnie. Ten sam los spotkał wówczas kilka pobliskich miejscowościpodejrzewanych o wspieranie partyzantów. W sumie zginęło tego dnia od 800 do nawet 1300osób, w tym kobiety i dzieci. Była to jedna z najbrutalniejszych akcji „pacyfikacyjnych”przeprowadzonych przez Niemców na terenach wiejskich okupowanej Polski.

Natoniewski przeżył, ale został dotkliwie poparzony. Blizny pozostały mu na zawsze, tak jaki traumy. „Mówi, że to jest sprawa niezamknięta w jego życiu” – tłumaczy jego córkaBożena. Jej ojciec nie uzyskał statusu inwalidy wojennego, bo nie mieści się w ustawowychkryteriach. Nie otrzymał świadczeń ze środków Fundacji „Polsko-Niemieckie Pojednanie”, bowsparcie przewidziano tylko dla określonych kategorii ofiar. Wiedząc, że nie manajmniejszych szans na jakiekolwiek zadośćuczynienie przed sądem w Niemczech, pozwałpaństwo niemieckie przed polskim sądem. Bezskutecznie – Sąd Najwyższy powołał się naimmunitet Niemiec. Nie pomogła też skarga do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka –ten nie przyjął nawet sprawy do rozpoznania.

Przypadek Natoniewskiego pokazuje jasno: nie może być mowy o tym, że Niemcy w pełnirozliczyły się z II wojny światowej. Podczas rozmaitych uroczystości rocznicowych z ustniemieckich polityków padają wprawdzie piękne słowa o szczególnej historycznejodpowiedzialności ich kraju. Najwyraźniej jednak nie ma to być – jeśli nie liczyć drobnych,często wymuszonych gestów – odpowiedzialność materialna. Gdy bowiem przychodzi dokonkretów, mamy odwoływanie się do kruczków prawnych, niegodną grę na przeczekanie,przedawnienie i zapomnienie.

Po powstaniu RFN indywidualne odszkodowania dla ofiar niemieckiego nazizmu początkowow ogóle nie objęły polskich obywateli. Późniejsze wypłaty – dla ofiar eksperymentówmedycznych czy robotników przymusowych – trzeba zaś uznać za symboliczne na tlegigantycznej hekatomby, jaką Niemcy urządzili Polakom w latach 1939–1945. Mówiącbrutalnie, świadczenia otrzymali ci, którzy żyli dostatecznie długo i znaleźli się w„odpowiedniej” grupie ofiar. A i oni mieli nieraz poczucie, że doczekali się jedynie jałmużny.

Podobna gra toczy się wokół reparacji wojennych, czyli rekompensat należnych już nieindywidualnym ofiarom, lecz Polsce jako państwu napadniętemu i brutalnie okupowanemuprzez Niemcy. Kolejne rządy w Berlinie próbują przekonać świat, że sprawa jest zamknięta w

sensie prawnym. Ci sami politycy, którzy na co dzień chętnie odwołują się do moralności, wtej sprawie mówią bezdusznym językiem paragrafów. Usilnie starają się wytłumaczyć,dlaczego nie muszą płacić reparacji. Jak ognia unikają zaś odpowiedzi na pytanie, dlaczegopłacić nie chcą.Pada niekiedy argument, że reparacje to droga donikąd – że po I wojnie światowej wpędziłyNiemcy w kryzys i pośrednio utorowały drogę do władzy Adolfowi Hitlerowi. Jako historyknie mogę się zgodzić z tą analogią. Dziś Niemcy to największa gospodarka Unii Europejskiej– nieporównanie silniejsza i odporniejsza na kryzysy niż za czasów przedwojennej RepublikiWeimarskiej. Mało kto wie, że reparacje za I wojnę światową Niemcy spłacały aż do roku 2010.

Nijak nie przeszkodziło im to w zbudowaniu zamożnego państwa.

Słyszę też czasem, że niemal cała Europa doświadczyła skutków II wojny światowej i gdybywszystkie rządy domagały się teraz reparacji, roszczeniom nie byłoby końca. Ktoś, ktopowołuje się na taki argument, najwyraźniej nie zna specyfiki niemieckiej okupacji ziempolskich, nieporównanie straszniejszej niż w zachodniej Europie. Prawie 6 milionów ofiar,masowa eksterminacja w obozach, pokazowe i potajemne egzekucje, przymusowewysiedlenia, grabież dóbr kultury, celowe burzenie miast i palenie wsi – to wszystko nie tylkopozostawiło głębokie traumy, lecz również przyniosło horrendalne straty, które da się w miaręprecyzyjnie wyliczyć. Żaden z naszych przodków, który został zamordowany w latach IIwojny światowej lub w inny sposób doświadczył wtedy okrucieństwa, nie dał nam prawa, abyw jego imieniu dokonać pełnej abolicji tych wszystkich krzywd, które wyrządzili Niemcy.

Owszem, Niemcy są naszym sąsiadem, z którym w XXI w. chcemy budować dobre relacjejako partnerzy w NATO i Unii Europejskiej. Reparacje wojenne byłyby krokiem milowym natej drodze – aktem twardej, materialnej sprawiedliwości. Mam nadzieję, że również rząd wBerlinie zacznie dostrzegać w nich szansę na autentyczne pojednanie między naszyminarodami.

Karol Nawrocki

Tekst publikowany wspólnie z polskim miesięcznikiem „Wszystko co Najważniejsze” wprojekcie historycznym z Instytutem Pamięci Narodowej i Polską Fundacją Narodową.


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama