Należę do szczęśliwców, którzy mieli okazję zobaczyć dwa spektakle przygotowane przez Hershey Feldera w Royal George Theater. Pierwszy, "George Gershwin Alone", poświęcony był artyście, który uosabia wszystko, co najlepsze w muzyce amerykańskiej. Spektakl był wyśmienity, akcja wartka, chwilami dramatyczna, chwilami humorystyczna, bogato ilustrowana muzyką Gershwina i jego piosenkami. Po spektaklu wykonawca pozostawał jeszcze na scenie przez prawie pół godziny, opowiadając anegdoty o Gershwinie i śpiewając wspólnie z widownią popularne piosenki kompozytora.
To był jeden z najlepszych spektakli amerykańskich, jakie widziałam w ciągu ostatnich lat. Dlatego gdy dowiedziałam się, że ten sam twórca przygotował sztukę o Chopinie, postanowiłam ją obejrzeć. Szłam do teatru zaciekawiona jak też Felder poradzi sobie z ukazaniem sylwetki Chopina, którego życiorys był bardzo dramatyczny ze względu na gruźlicę, melancholię, nieszczęśliwe miłości i trudy emigracji.
Rzeczywiście, "Monsieur Chopin" jest mniej rozrywkowy, bardziej poważny, chwilami wzruszająco smutny. Ale to nie znaczy, że gorszy. Myślę, że lepszego monodramu o Chopinie nie udałoby się stworzyć nikomu. Nie tylko dlatego, że Felder odtworzył w sposób prawdziwy losy wielkiego polskiego kompozytora. Jest on utalentowanym pianistą wirtuozem, kompozytorem i aktorem. Wszystkie te elementy przyczyniły się do sukcesu, jakim na pewno jest spektakl o Chopinie.
Monodram sam w sobie stanowi zawsze dla aktora niebywałe wyzwanie. Oprocz niego nie ma na scenie nikogo, kto by mu pomógł utrzymać uwagę widzów w ciągłym napięciu. Nie może sobie pozwolić na nieuwagę, na przerwę w koncentracji. Z tego, co mówi i jak się zachowuje, wynika cała akcja. Podejmują się takich zadań tylko bardzo dobrzy aktorzy.
W wystawieniu monodramu ważne jest także, by tekst napisany był z wyczuciem i znajomością praw sceny. Felder napisał ciekawą sztukę. Zawarł w niej tylko najważniejsze fakty z życia Chopina. Są one przywoływane jakby we wspomnieniach, które snuje kompozytor na rok przed śmiercią, już bardzo chory i samotny. Snuje te wspomnienia w trakcie jednej ze swych lekcji muzyki, którymi zarabiał na utrzymanie w Paryżu. Jest na scenie sam, ale chwilami widzimy pojawiajace się na ekranie w tle sceny postacie bliskich mu osób.
Wspomnienia przeplatane są utworami, które w tym czasie powstawały. Połączenie akcji z muzyką jest bardzo naturalne. Mamy wrażenie, że słuchamy samego Chopina.
Felder ma wielki talent do wchodzenia w osobisty kontakt z widownią. Ta umiejętność dała o sobie znać w Bibliotece Harolda Washingtona w poniedziałek 25 września. Na spotkanie w Audytorium biblioteki przybyło około 150 osób. Oprócz Amerykanów było wiele osób polskiego pochodzenia, między innymi przedstawiciele Fundacji Kościuszkowskiej i Muzeum Polskiego w Ameryce.
Felder zaczął od przedstawienia się publiczności. Urodził się w Montrealu, w Kanadzie. Jego ojciec, polski żyd, starał się mu zapewnić europejskie wychowanie, wpajając też zamiłowanie do sztuki, a szczególnie do muzyki. Hershey Felder jako pianista zafascynowany jest muzyką Chopina od najmłodszych lat. Powiedział, że to jest naturalne dla pianistów uwielbiać muzykę Chopina, choć nie wszyscy zdają sobie sprawę, że Chopin był Polakiem, a nie Francuzem.
Miłość Feldera do muzyki Chopina sprawiła, że po sukcesie monodramu o Gershwinie postanowił stworzyć podobny spektakl, tym razem biorąc za temat życie i muzykę polskiego "poety fortepianu" jak nazywa się często Chopina. Od dawna kolekcjonował książki, nagrania i albumy na temat Chopina. Przygotowując się do napisania monodramu o Chopinie wyruszył w podróż jego śladami; był w żelazowej Woli, w Warszawie, w Paryżu, a nawet na Majorce w Hiszpanii.
Opowiadał uczestnikom spotkania o tych podróżach, o swym wzruszeniu, gdy w żelazowej Woli oddychał tym samym powietrzem, co Chopin, gdy czytał jego listy do rodziców i przyjaciół, gdy przyglądał się jego zapisom nutowym... Starał się dotrzeć do istoty osobowości Chopina, by bardziej zrozumieć jego muzykę wspaniałą, nasyconą uczuciem, rewolucyjną. Przeczytał wiele książek na temat życia i twórczości wielkiego polskiego kompozytora.
Chopin cierpiał na melancholię tak wowczas nazywano balansowanie pomiędzy poczuciem szczęścia i euforii, a zaraz potem depresji i nienawiści. Tworzenia i burzenia. Melancholia to jeden z kluczy do zrozumienia osobowości Chopina, jego związków z ludźmi i jego utworów. Dziś określa się tę chorobę jako psychozę maniakalnodepresyjną czyli zaburzenia emocjonalne polegające na krańcowości reakcji i nastroju.
Dociekliwość Feldera przyniosła rezultaty. Oglądając go na scenie mamy wrażenie, że obcujemy z samym Chopinem. By się upodobnić do kreowanego bohatera, aktor rozjaśnił włosy i zmienił akcent na obcobrzmiący (pomógł mu w tym twórca jego kostiumu scenicznego, Bogusław Sankowski).
Tymczasem odradzano Felderowi oparcie kolejnego po Gershwinie monodramu na życiu i twórczości Chopina. Dlaczego? Bo nie będzie to sztuka "lekka, łatwa i przyjemna", nie będzie wspólnego śpiewania, spektakl będzie za poważny... Mimo tych "dobrych" rad, Felder zdecydował się jednak zrealizować swoje marzenie. Uznał, że życiorys Chopina i jego osobowość są na tyle fascynujące, iż spektakl przyciągnie widzów. No i muzyka... wspaniała muzyka Chopina... Połączenie tych elementów, jak wierzył, musi się sprawdzić na scenie. I sprawdza się. Przedstawienie obejrzało już przeszło 10 tysięcy osób.
Zdecydowano się pokazywać je przez cały następny miesiąc do końca października. Kolejnym argumentem za wystawieniem "Monsieur Chopina", jak powiedzial Hershey Felder tamtego wieczoru, jest to, że Chicago jest drugim co do wielkości po Warszawie "polskim miastem" na świecie. A jak wiadomo, Polacy kochają Chopina, więc zechcą zobaczyć spektakl.
Hershey Felder i na scenie Royal George Theater, i na spotkaniu w Bibliotece Harolda Washingtona jest ambasadorem polskości. Amerykańska publiczność ma okazję dowiedzieć się nie tylko o tym, że Chopin byl Polakiem (w wielu encyklopediach mówi się, że Francuzem), ale tak że o tym, ze mazurek wywodzi się z ludowego tańca polskiego, a polonez to taniec polskiej szlachty i arystokracji. Słowa "polski", "Polak", "Polska" pojawiają się w najlepszych kontekstach jako synonimy szlachetności, kultury, wrażliwosci i patriotyzmu.
Po godzinnej prawie wypowiedzi prelegent zaczął rozmowę z uczestnikami spotkania. Zadawano bardzo dużo pytań, nie tylko o spektakl, ale także o różnice między postaciami Gershwina i Chopina, o plany na przyszłość itp. Bardzo podobała się odpowiedź na pytanie zadane przez dr Ewę Radwańską, dlaczego Japończycy tak bardzo lubią muzykę Chopina. Hershey Felder odpowiedział po prostu: "Bo mają dobry gust".
Wśród zgromadzonych zdecydowaną większość stanowili wielbiciele muzyki Chopina, choć część widowni przyszła, by porozmawiać o wcześniejszym spektaklu poswieconym Gershwinowi. I pierwsi, i drudzy byli bardzo zadowoleni, gdy na koniec spotkania ożył fortepian i mogliśmy posłuchać muzyki w wykonaniu gościa.
Po tym muzycznym akcencie Hershey Felder otrzymał pamiatkową plakietkę i bukiet białoczerwonych róż, wręczonych mu przez przedstawicieli Oddziału Chicagowskiego Fundacji Kościuszkowskiej: Witolda Pawlikowskiego (skarbnika) i Marię Zakrzewską (wiceprezes). Plakietka została pięknie wykonana przez Janusza Stano, a napis na niej głosi w tłumaczeniu na język polski: "Oddział Chicagowski Fundacji Kościuszkowskiej, która jest amerykańskim centrum propagującym polską kulturę, składa wyrazy uznania panu Hershey Felderowi za jego znakomitą prezentację muzyki i życia ukochanego polskiego kompozytora, Fryderyka Chopina".
Artysta był wzruszony i ucieszony. Przy okazji publiczność dowiedziała się o 80letniej działalności Fundacji Kościuszkowskiej i o konkursach chopinowskich przez nią organizowanych.
Maria Zakrzewska
Mówi Hershey Felder
- 10/07/2005 03:05 PM
Reklama