Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 30 września 2024 10:25
Reklama KD Market
Reklama

Rzut oka w otchłań – o powieści Grzegorza Dziedzica „Żadnych bogów, żadnych panów”

Rzut oka w otchłań – o powieści Grzegorza Dziedzica „Żadnych bogów, żadnych panów”
Grzegorz Dziedzic, autor „Żadnych bogów, żadnych panów” fot. Magda Marczewska

Powieść kryminalna to gatunek literatury, który rządzi się swoimi własnymi specyficznymi prawami. Można zaryzykować tezę, że jest to typ w pewnym sensie piśmiennictwa użytkowego, jako że odbiorcą nie kierują wyższe motywy poza bardzo konkretnymi, jak chociażby chęć lub konieczność zagospodarowania pewnej ilości czasu nadmiernego.

Czytelnik kryminału chce w literackiej przestrzeni, w której się znalazł, odczuć dreszcz emocji będących efektem splotu wydarzeń, w których bohaterom powieściowym przyszło brać udział. Wydaje się, że przesadą byłoby szukanie tu egzystencjalnych czy historycznych uogólnień właściwych literaturze podług akademickich standardów wyższych lotów, ponieważ celem czytania tego typu utworów jest rozrywka, podczas kiedy aspekt poznawczy zasadza się raczej w tle. Niektórzy twórcy są jednak w stanie doskonale te dwie, wydawałoby się niespójne, warstwy ze sobą skutecznie powiązać. Debiutancka powieść Grzegorza Dziedzica „Żadnych bogów, żadnych panów” w tym kontekście interesująco się wyróżnia, co dostrzegło jury tegorocznego Międzynarodowego Festiwalu Kryminału, imprezy już z tradycjami, która od 2004 r. odbywa się we Wrocławiu, przyznając autorowi główną nagrodę – Nagrodę Wielkiego Kalibru 2022.

„Żadnych bogów…” to powieść i krwawa, i krwista, pisana językiem jędrnym, pełnym wyrażeń dosadnych, autor nie stroni od wulgaryzmów, a nawet, przez co bardziej wstrzemięźliwych czytelników może być oskarżony, że zahacza o pornografię. Akcja rozgrywa się w ciągu kilku dni na przełomie maja i czerwca 1918 roku w Chicago w środowisku polskich emigrantów. Swoistym novum jest tu eksplorowanie tematów dość nieznanych, jak historia Polonii chicagowskiej z początku XX w. Sam autor wyznaje, że skorzystał z konsultacji historycznych profesora Columbia College, Dominika Pacygi, autora prac historycznych o polskich emigrantach w industrialnym Chicago przełomu XIX i XX wieku. W centrum uwagi czytelniczej znajduje się słynna chicagowska Union Stockyard, gigantyczna rozpościerająca się na prawie pięciuset akrach rzeźnia i pakowalnia mięsa, największa w swoim czasie na świecie fabryka zwierzęcej śmierci ze swoim budzącym odrazę do dzisiaj Bubbly Creek.

Grzegorz Dziedzic podczas spotkania z czytelnikami w Art Gallery Kafe w Wood Dale w marcu 2022 r. fot. Peter Serocki

Powieść jest mroczna. Dziedzic zaczaja się na Bogu ducha winnego czytelnika i aplikuje mu solidną porcję grozy, korzystając z formuły czarnego kryminału amerykańskiego. Proza wciąga w odmęty świata ludzi moralnie zepsutych, gdzie nawet bohaterowie pozytywni schlapani są złem, niczym pracownicy rzeźni krwią zwierzęcą. Autor uwalnia swoją prozę od patriotycznego balastu, mimo że moment dziejowy jest istotny – Polska właśnie odzyskuje niepodległość. Po klasycznej bogoojczyźnianej polskości pozostały tylko szczątki, pojawia się nazwisko Norwida – „nieistotne, poeta taki”, zapach rosy na halach wokół Murzasichla, urywkowe obrazy wsi podtarnowskich. Bardziej istotne w powieści Dziedzica są umacniające się społeczne ruchy, socjalizm, anarchizm i ich destrukcyjny charakter. Tytuł to słynne hasło anarchistów. Dziedzic niby przypadkowo zasadza swą powieść na filozofii, oto jeden z bohaterów, kapitan policji, okazuje się, że czytuje Nietzschego, a narrator, choć bezosobowy, jest myślicielem wyraźnie zafascynowany. I to chyba jest klucz do odczytania tej prozy, która w tym aspekcie wychodzi poza „użytkowość” powieści kryminalnej.

Konstrukcja głównego bohatera, detektywa polskiego pochodzenia, Ruckiego, skutecznie pokonuje częste wśród naszych rodaków na emigracji poczucie niższości, i to prawdopodobnie dlatego ta powieść tak się podoba polskiemu czytelnikowi. Rucki, gangster w młodości, ze swoimi szczątkowymi wspomnieniami z Polski jest całkowicie chicagowski, niekoniecznie tylko polski, jest wytworem bezlitosnych reguł gry w tym mieście i jest w każdym aspekcie równy swoim anglosaskim odpowiednikom. Okazuje się, że Polacy, Polonusi, Amerykanie polskiego pochodzenia w powieści Dziedzica są równie źli, jak wszyscy inni. Mogą kraść, oszukiwać, mordować z wyszukanym okrucieństwem, dokonywać zbiorowych gwałtów, trudnić się sutenerstwem, handlem ludźmi, bić w mordę kastetem. Tak, moi państwo, koniec z sienkiewiczowskim niedopracowaniem bohatera literackiego, koniec z latarnikami.

Upadły ksiądz katolicki, Roman Ogorzałek, to inna arcyciekawa postać tej powieści – „do niczego się nie nadawałem, to dali mnie na księdza”. Alkoholik, zmagający się z siłami zła, na granicy choroby psychicznej, wskutek zawiłego splotu wydarzeń przeżywa niezwykłą przemianę wewnętrzną. Ksiądz Roman staje się człowiekiem wolnym od nałogu, zdeterminowanym i wewnętrznie silnym, prawie że wzorem do naśladowania.Dziedzic jest bardzo celny w zwięzłej analizie psychologicznej – przykład: oto robotnicy stalowni wobec wyzyskującego ich brygadzisty odczuwają „mieszaninę niepokoju, agresji i pobłażliwości”. Czytelnik otrzymuje całą gamę motywów: przemoc, okrucieństwo, opętanie, demonizm, szpital psychiatryczny z podejrzanymi praktykami, monstrualną rzeźnię zwiedzaną jak muzeum, ruchy socjalistyczne i anarchistowskie, tajne związki i teorie spiskowe. A wszystko tonie w duszącym smrodzie dzielnicy Bush.

Ktoś niedawno przyznał otwarcie, że nie był w stanie czytać powieści Dziedzica, zbyt krwawe – moje życie pełne jest problemów, nie mogę czytać czegoś takiego. I tu rodzi się pytanie, czy czasem autor nie poszedł tropem taniej sensacji, w pogoni za taniochą i efekciarstwem nie nakroił tematycznej kapusty i nie sporządził literackiego bigosu z wszystkiego i niczego? Odpowiedź po przeczytaniu książki i jej przemyśleniu brzmi – nie. I o tym wiedziało jury tegorocznego wrocławskiego festiwalu kryminału. Odbiorca oczytany mile zaskoczony jest interesującym historycznym kontekstem, świadomością nurtów filozoficznych, ruchów społecznych, które wpłynęły na cały wiek XX, odwołaniami do kultury polskiej, pozbawionymi bogoojczyźnianej tandety. Czytelnik okazjonalny, wychowany raczej na filmie niż lekturze, dostaje akcję wartką, od której trudno się oderwać, z wizją świata mrocznego, pełnego zbrodni i przemocy. Teoretycy literatury twierdzą, że koncepcja ludzkiej rzeczywistości w czarnym kryminale amerykańskim jest celowo przesadna, bo przecież gatunek rządzi się swoimi prawami. Czy to prawda? Czyż rzeczywistość niekiedy nie przerasta nawet najczarniejszej literackiej fikcji?„Kiedy spoglądasz w otchłań, ona również patrzy na ciebie”. – słynne słowa niemieckiego filozofa Friedricha Nietzschego, będące w istocie ostrzeżeniem, znalazły się na kartach powieści Grzegorza Dziedzica. I to nie jest przypadek, autor wie, o czym pisze, potrafi pisać i pisze doskonale. Czekamy zatem z niecierpliwością na następne części zapowiedzianej trylogii.

Adam Kusz z zawodu informatyk. Znawca i koneser dobrej literatury. W Stanach od 1996 r. Publikował artykuły o literaturze w prasie krajowej.


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama