Piękne słońce, lekka bryza, wspaniała muzyka i tańce na pokładzie oraz kulinarne przysmaki towarzyszyły sześciuset uczestnikom rejsu charytatywnego statkiem wycieczkowym po jeziorze Michigan, zorganizowanego 26 czerwca przez wolontariuszy z Junior Board Fundacji „Dar Serca”.
To trzecia po zbiórce radiowej i balu wiosennym najbardziej dochodowa impreza charytatywna chicagowskiej fundacji, która dzięki zebranym w ten sposób funduszom tylko w tym roku otoczyła opieką 67 młodych pacjentów z Polski. W amerykańskich szpitalach korzystają oni z leczenia w przypadkach, w których bardzo często polska medycyna nie może im nic pomóc. Obecnie w centrum ortopedycznym na Florydzie oraz innych szpitalach leczonych jest siedemnaścioro dzieci. Na przestrzeni trzech dekad działalności dzięki chicagowskiej fundacji z takiej szansy skorzystało blisko 1300 dzieci. Pomimo pandemii w ostatnich dwóch latach to wsparcie nie zostało ograniczone, a wręcz odwrotnie, systematycznie rośnie.
Mówiła o tym witając uczestników rejsu prezes fundacji „Dar Serca” Dorothy Malachowski, która serdecznie dziękowała wszystkim pasażerom za uczestnictwo i okazane w ten sposób wsparcie dla fundacji. Szczególnie serdeczne słowa podziękowania pani prezes skierowała do wolontariuszy z Junior Board z Diane Lebiecki i Andrzejem Wołosewiczem na czele, którzy całość imprezy przygotowali i przeprowadzili.
Na uczestników obok bajecznej wręcz pogody zachęcającej do słonecznych kąpieli na górnym pokładzie wycieczkowca czekało sporo atrakcji. Na dolnym pokładzie z dziećmi bawiła się para cyrkowców, a po zjedzeniu posiłku dorośli wspaniale bawili się przy muzyce zespołu „The Kings”. Gwiazdą tanecznego popołudnia był polonijny Elvis Presley – Jarosław Spychalski. Organizatorzy zaprosili gości do udziału w loterii fantowej. Rejs był wspaniałą okazją do podziwiania panoramy Wietrznego Miasta z perspektywy jeziora, co uczestnicy skrzętnie wykorzystywali i utrwalali niezapomniane widoki obiektywami swoich telefonów, aparatów i kamer. A jeżeli do tego dodać możliwość wypicia lampeczki zimnego wina w atmosferze towarzyskiej sielanki utrwalanej lekkimi powiewami wiatru płatającego paniom różnego rodzaju figle w utrzymaniu porządku ich fryzur i toalet, to nastrój był znakomity. W tej licznej grupie gości była między innymi konsul Karolina Jabłońska oraz kandydatka do Senatu USA Kathy Salvi.
– Jeżeli można pomagać w jakikolwiek sposób, chociaż odrobinę, to jest fantastyczne, a pomaganie w takiej atmosferze jest wręcz cudowne. Dobrze by było, gdyby każdy się jakoś zmobilizował, to świat byłby o wiele piękniejszy, bo tym którym to jest potrzebne ułatwilibyśmy życie.
Dla dzieci, które wymagają leczenia, to taka pomoc po prostu jest sprawą życia i śmierci czasami, a czasem lepszego życia bez różnego rodzaju obciążeń. Jednym słowem pomagajmy, jak tylko możemy, to także sprawia, że sami czujemy się lepsi i potrzebniejsi. Po prostu pomagajmy – zaapelowała Grażyna Święcicka.
Dla pani Marty Tait takie imprezy obok aspektu pomocowego mają również znaczenie towarzyskie. – To bardzo fajna sprawa, bo z jednej strony mamy możliwość dołożenia małej cegiełki na fundusz pomocowy fundacji, a z drugiej strony sami mile spędzamy czas. Myślę, że dla wielu ludzi tak forma pomagania jest bardziej satysfakcjonująca. Dzisiaj przyjechałam tutaj z moją znajomą Iwoną Mieczkowską. Mamy wspaniały fan. Cudowna pogoda, słońce, uśmierzająca upał bryza, i niezapomniane widoki. Tak na co dzień trudno się wybrać do centrum na zwiedzanie, a tym bardziej na wodne eskapady. A tutaj mamy wszystko razem, woda, pogoda, zabawa, trunki, tańce i doborowe towarzystwo.
Radości z bardzo udanego rejsu nie kryła jego główna organizatorka Diane Lebiecki, która wyraziła wdzięczność wszystkim uczestnikom za obecność. – Mamy tutaj 600 osób. Jestem bardzo szczęśliwa, że bilety na ten rejs tak szybko i sprawnie się „rozeszły”. W roku przyszłym zrobimy rezerwację już w marcu, żeby chętni mogli sobie wcześniej zaplanować czas. Mamy tutaj piękne widoki, jedzenie, otwarty bar, śpiewał polonijny Elvis, była loteria i wiele innych atrakcji. Myślę, że taki rejs był również wspaniałym prezentem na Dzień Ojca. Bawimy się wspaniale, a to wszystko na wzniosły cel, na Dar Serca i jego podopiecznych, którzy tutaj w Stanach szukają swojej szansy na uratowanie zdrowia, a bardzo często życia – podsumowała rejs Diane Lebiecki.
– Po trzech latach przerwy zafundowanej przez Covid-19 odbywa się nasza chyba najfajniejsza moim zdaniem impreza charytatywno-towarzyska organizowana przez naszą fundację. Jest 600 ludzi na pokładzie. Wszyscy się wspaniale bawią wiedząc, że pomagają chorym dzieciom, bo to jest jeden wielki wspólny cel, który jako fundacja staramy się realizować od ponad 30 lat. Dopiero mamy koniec czerwca, a już 67 dzieci jest pod opieką „Daru Serca”. Nasi kochani rodacy czują w sercu potrzebę pomagania i za to jesteśmy im bardzo wdzięczni – powiedziała prezes Dorothy Malachowski.
Po zejściu z pokładu wycieczkowca opinię tę potwierdziła Izabela Rybak, członek Rady Dyrektorów Fundacji, która powiedziała, że jest niezmiernie zadowolona i szczęśliwa, że pasażerowie się wspaniale bawili, spędzili mile czas i pomogli zgromadzić fundusze, które pozwolą pomóc jeszcze większej liczbie dzieci.
Fundacja ma swój dom w Schiller Park, który 15 lat temu został zbudowany przez polonijnych kontraktorów dzięki ofiarności całej Polonii. Placówka dysponuje kilkoma pokojami, w których przebywają chore dzieci w drodze na operację i leczenie do centrów medycznych na terenie USA oraz w czasie rehabilitacji i drodze powrotnej do kraju. Tutaj znajduje się siedziba fundacji.
Tekst i zdjęcia: Andrzej Baraniak/NEWSRP