Ubiegłoroczna finalistka, Rosjanka Jelena Dementiewa wyeliminowała 6:1, 3:6, 7:6 (8-6) liderkę rankingu tenisistek - Amerykankę Lindsay Davenport w ćwierćfinale wielkoszlemowego turnieju US Open na twardych kortach w Nowym Jorku (z pulą nagród 17,742 mln dol.).
Nie można wykluczyć, że był to ostatni występ 29-letniej Davenport w Nowym Jorku. Już rok temu zastanawiała się nad zakończeniem kariery, ale odłożyła ten moment po bardzo udanych występach w lecie i na jesieni, które dały jej prowadzenie w rankingu WTA.
"W trzecim secie miałam wiele szans na odskoczenie rywalce, ale ich nie wykorzystałam i doszło do tie-breaka, w którym ona była lepsza. Prawdziwy problem tkwi nie w tym, że nie wykorzystałam meczbola, ale w tym, że po nim przegrałam jeszcze dwie następne piłki. Trudno mi stwierdzić dlaczego tak się stało, ale to idealny przykład na to, iż w tenisie między wygraną a porażką jest naprawdę cienka granica - powiedziała po meczu Davenport. - Nie grałam dziś źle, ale na pewno chciałabym zagrać choć trochę lepiej".
W tym sezonie Davenport długo utrzymywała fotel liderki, ale 22 sierpnia oddała prowadzenie w tej klasyfikacji Marii Szarapowej. Po tygodniu, który przyniósł jej wygraną w New Haven, wyprzedziła Rosjankę, jednak możliwe, iż po US Open znów spadnie na drugie miejsce, bowiem przed rokiem przeszła tu o jedną rundę dalej.
Szarapowa (1.) poprzednio odpadła tu w trzeciej rundzie, a w czwartek zagra o awans do finału z Belgijką Kim Clijsters (4.).
W tym sezonie Davenport dwa razy przegrywała w finałach turniejów wielkoszlemowych. W styczniowym Australian Open uległa rodaczce Serenie Williams, a w lipcu uległa w Wimbledonie jej starszej siostrze - Venus.
"Ona jest teraz numerem jeden na świecie. Pokonanie jej w Nowym Jorku, gdzie dopingowało ją tylu ludzi, pozwoli mi uwierzyć, że jestem w stanie wygrać z każdą inną tenisistką" - powiedziała rozstawiona z szóstką Dementiewa, która obroniła w środę wieczorem piłkę meczową przy stanie 5:6 w tie-breaku decydującego seta.
W czterech pierwszych meczach w turnieju Rosjanka popełniła w sumie 50 podwójnych błędów serwisowych. Także w ćwierćfinale to uderzenie sprawiało jej problemy, bowiem odnotowała ich 12. Prowadząc w trzecim secie 6:5 serwowała na mecz, ale przegrała swoje podanie
"Wszyscy wiedzą, że serwis nie jest moim ulubionym uderzeniem i zawsze sprawiał mi problemy. Niestety nasilają się one w najbardziej nerwowych momentach. Staram się wtedy koncentrować na każdej kolejnej piłce. To chyba spowodowało, że nawet nie zarejestrowałam tego, że Lindsay miała meczbola" - dodała wicemistrzyni olimpijska z 2000 roku z Sydney.
Kolejną przeciwniczką 23-letniej Rosjanki będzie - starsza o siedem lat - Francuzka Mary Pierce (nr 12.), która nieoczekiwanie pokonała 6:4, 6:1 rodaczkę Amelie Mauresmo (3.).
Pierce ma w dorobku dwie wygrane w Wielkim Szlemie: w Australian Open w 1995 roku oraz Roland Garros w 2002. Jednak w ostatnich sezonach często nękały ją poważne kontuzje pleców i łokcia, w wyniku których w 2001 roku spadła na 130. miejsce w rankingu WTA.
"Teraz jestem silniejsza nie tylko fizycznie, ale i mentalnie. Mam za sobą doświadczenie i duży potencjał gry, który zawdzięczam ciężkiej pracy - powiedziała Pierce, która w czerwcu doszła do finału Roland Garros. - Teraz tenis kobiecy jest o wiele mocniejszy niż dziesięć lat temu, a coraz częściej do głosu dochodzą prawdziwe atletki. Ja jednak staram się nadal łączyć siłę z techniką".
W Nowym Jorku Francuzka po raz pierwszy osiągnęła półfinał. Dotychczas najlepszym jej wynikiem był występ w ćwierćfinale w 1994 i 1999 roku.