Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
niedziela, 29 września 2024 00:20
Reklama KD Market
Reklama

E-papieros kontra marlboro

Przed pandemią koronawirusa w USA trwała burzliwa dyskusja na temat tzw. vaping, czyli palenia elektronicznych papierosów. Głównym przedmiotem tej dyskusji był dylemat: czy przejście palacza na e-papierosy jest dla niego korzystne, czy też tak samo szkodliwe jak palenie tradycyjnych papierosów. Spory na ten temat przycichły na pewien czas z powodu zagrożeń epidemicznych, ale ostatnio rozgorzały na nowo...

Sukcesy i porażki

Papierosy elektroniczne to stosunkowo nowy wynalazek. Pierwsze pomysły na stworzenie „bezpiecznego” dla zdrowia palaczy papierosa sięgają połowy XX wieku i były próbą odpowiedzi firm tytoniowych na informacje medialne o szkodliwości nikotyny i innych substancji wchodzących w skład papierosów. Wtedy jednak żadnej ze znanych marek nie udało się stworzyć produktu, który zostałby dobrze przyjęty przez konsumentów. Nic dziwnego, gdyż zminiaturyzowana elektronika jeszcze nie istniała. Potem nadeszła seria porażek i sukcesów.

W latach 60. projekt „Premiere” firmy Philip Morris okazał się zupełną klęską, a konsumenci zdecydowanie odrzucili ten produkt. Ten sam koncern później proponował e-papierosy Eclipse oraz Accord, z nieco lepszym skutkiem, ale nie na tyle dużym, by mówić o sukcesie. W 2006 powstał pierwszy e-papieros Ruyan V8. E-papierosy Ruyan pierwotnie wykorzystywały ultradźwięki, ale postępy naukowe pozwoliły na zastosowanie elementu grzewczego. W trakcie zaciągania się płyn z nikotyną zostaje podgrzany i odparowany, wskutek czego tworzy się mgła wdychana przez palacza.

Metoda ta znacznie różni się od zwykłego palenia. Tradycyjne papierosy oprócz nikotyny uwalniają jeszcze około 5000 substancji smolistych. Dzięki e-papierosom palacze nie narażają się na ich wdychanie. W następnych latach pojawiały się coraz nowsze konstrukcje mające na celu zwiększenie korzyści płynących z użytkowania e-papierosa. Pojawiły się między innymi modyfikacje pozwalające lepiej kontrolować ilość przyjmowanej nikotyny.

Problem w tym, że rynek e-papierosów pozostaje w znacznej mierze wolny od wszelkich regulacji, co sprawia, że dany producent może wprowadzać do swoich produktów rozmaite dodatki, takie jak egzotyczne smaki czy śladowe ilości marihuany. Powoduje to, że ocena ewentualnych korzyści płynących z porzucenia papierosów na rzecz e-papierosów jest dość trudna.

Mimo to w ostatnich tygodniach w Australii opublikowano jedną z najobszerniejszych jak dotąd analiz naukowych dotyczących papierosów elektronicznych. Niestety, jak można się było spodziewać, lektura tej analizy u różnych ludzi budzi bardzo różne emocje. Niektórzy nawołują do natychmiastowego i całkowitego zakazu używania e-papierosów przez osoby w wieku od 18 do 21 lat (nie mówiąc już o młodszych). Inni twierdzą, iż australijscy naukowcy udowodnili, że pojawienie się na rynku elektronicznych „fajek” stanowi niezwykle korzystną i bezprecedensową interwencję w ludzkie zachowania i zdrowie populacji naszego globu.

Kontrowersje bez końca

W sumie wszystko to sprowadza się do prostego pytania: czy wchłanianie nikotyny z e-papierosów jest bezpieczniejsze od wchłaniania tej samej substancji przez tradycyjne palenie? Kilka lat temu Światowa Organizacja Zdrowia stwierdziła, iż niemal na pewno papierosy elektroniczne zmniejszają ryzyko niekorzystnych konsekwencji palenia. Analiza australijska potwierdza tę tezę. Naukowcy podkreślają, że dym z e-papierosa zawiera znacznie mniej szkodliwych smół, które mogą być przyczyną różnych schorzeń. Natomiast sama nikotyna nie jest tak szkodliwa, jak jeszcze do niedawna zakładano.

Jednak te optymistyczne w sumie wieści dotyczą wyłącznie tych, którzy całkowicie porzucają papierosy na rzecz ich elektronicznej wersji. Niestety w wielu przypadkach jest tak, że palacze zaczynają używać e-papierosów, ale nadal nie rozstają się ze swoim marlboro. Wtedy korzyści zdrowotnych nie ma żadnych. Innym negatywnym aspektem istnienia papierosów elektronicznych jest to, iż są one atrakcyjne dla młodego pokolenia, gdyż palacz nie jest przesiąknięty odorem nikotyny, a zatem nie odstrasza od siebie bezpośredniego otoczenia, np. rówieśników ze szkoły. Ponadto papierosy mogą mieć bardzo różne smaki, co również odpowiada ludziom młodym.

Są jeszcze dwa inne problemy związane z e-papierosami wśród ludzi młodych wiekiem. Po pierwsze, istnieją dane, które sugerują, że dla nastolatków vaping jest zwykle wstępem do późniejszego palenia prawdziwych papierosów. Wynika to między innymi z faktu, że – jak podkreślają australijscy badacze – elektroniczne papierosy są tak samo niebezpieczne, jeśli chodzi o powstawanie nałogu, jak papierosy tradycyjne. Po drugie, niektóre badania wykazują, że u niektórych młodych wiekiem ludzi używanie e-papierosów może prowadzić do poważnych schorzeń płuc. Medycyna nie zna na razie przyczyn tego zjawiska.

Ogólny wniosek raportu opublikowanego w Australii, który liczy ponad 300 stron, jest taki, że w ogromnej większości przypadków całkowite porzucenie papierosów na rzecz e-papierosów jest korzystne dla zdrowia. Oczywiście o wiele korzystniejsze pozostaje w dalszym ciągu całkowite porzucenie palenia. Choć dyskusje na ten temat bywają dość burzliwe, procentowo liczba elektronicznych palaczy pozostaje dość niska. W Australii e-papierosy pali 3 proc. populacji kraju, w Wielkiej Brytanii – 6 proc., a w USA – 7 proc. Statystyki te są znacznie bardziej alarmujące w przypadku młodzieży w szkołach średnich i to budzi największe zatroskanie władz, lekarzy oraz ekspertów. Tym bardziej że od czasu do czasu notuje się przypadki palenia e-papierosów już w szkołach podstawowych.

W Stanach Zjednoczonych dość ciekawym przykładem jest firma Juul, której e-papierosy są bardzo popularne, a która bywała agresywnie atakowana za rzekome promowanie palenia tytoniu wśród młodzieży. Do dziś niektóre stany zakazują wysyłkowej sprzedaży produktów Juul. Tymczasem specjaliści twierdzą, że e-papierosy tej firmy należą do najbezpieczniejszych i są produkowane przy zachowaniu wszystkich obowiązujących standardów. Słowem, kontrowersje nie mają końca.

Krzysztof M. Kucharski


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama