Najwyżej rozstawiona tenisistka, Rosjanka Maria Szarapowa zmierzy się z Belgijką Kim Clijsters (nr 4.) w półfinale wielkoszlemowego turnieju US Open (z pulą nagród 17,742 mln dol.) rozgrywanego na twardych kortach w Nowym Jorku.
Przed przyjazdem do Nowego Jorku Szarapowa przez tydzień cieszyła się pierwszym miejscem w rankingu WTA, dzięki czemu przeszła do historii jako pierwsza Rosjanka, która została liderką tej klasyfikacji. Jednak w poprzedni poniedziałek na prowadzenie wróciła Amerykanka Lindsay Davenport.
Każde z dotychczasowych spotkań kończyła przed upływem godziny, a we wtorek spędziła na korcie dwie i pół godziny, pokonując 7:5, 4:6, 6:4 rodaczkę Nadieżdę Pietrową (9.).
"To niesamowite, nie mogę uwierzyć, że udało mi się dzisiaj wygrać - powiedziała Szarapowa, która poprzednio odpadła tu w trzeciej rundzie, a przed dwoma laty w drugiej. - W tym meczu miała, tyle wzlotów i upadków, ale najważniejsze, że udało mi się znaleźć drogę do zwycięstwa. Jestem pełna uznania dla gry Nadii i cieszę się z tego ciężkiego meczu, bo dzięki niemu jestem teraz gotowa na jeszcze trudniejsze mecze".
W decydującym secie Szarapowa prowadziła 5:2, ale później oddała rywalce dwa gemy, a w kolejnym obroniła dwie piłki, które pozwoliłyby Pietrowej wyrównać na 5:5.
"To bardzo frustrujące, bo w ostatnim gemie miałam wszystkie atuty w rękach i zmarnowałam prowadzenie 40:15. Sama nie wiem skąd w tym momencie pojawił się podwójny błąd serwisowy. On mnie wytrącił z równowagi i w kolejnej wymianie grałam zbyt asekuracyjnie - powiedziała Pietrowa. - Trudno się pogodzić ze świadomością, ze powinnam była zdobyć tego gema i miałam duże szanse na wygranie meczu".
W półfinale Szarapowa zmierzy się z Clijsters, z którą dotąd przegrywała i to trzykrotnie. We wtorek Belgijka, finalistka US Open z 2003 roku, wygrała 4:6, 7:5, 6:1 z Amerykanką Venus Williams (10.), triumfatorką tej imprezy z lat 2000-01.
"Wróciłam dzisiaj z dalekiej podróży - powiedziała Clijsters, która w drugim secie przegrywała już 2:4 i wówczas serwowała Williams. - Naprawdę nie myślałam o wyniku, tak bardzo byłam pochłonięta kolejnymi wymianami i walka o każdy punkt".
Niewykorzystana szansa na rozstrzygnięcie meczu w dwóch setach odbiła się na postawie Williams w decydującej partii, bowiem zdobyła w niej tylko pierwszego gema, przy swoim serwisie, a potem przegrała sześć kolejnych.
Amerykanka po triumfie w Wimbledonie, a przed US Open, wystąpiła tylko w jednym turnieju na twardych kortach. W Stanford doszła do finału, ale przegrała w nim z Clijsters.
Belgijka opuściła ostatni US Open przez operację nadgarstka, która ją wyłączyła z gry na pół roku. W marcu wróciła w wielkim stylu, wygrywając dwie imprezy Masters Series w Indian Wells i Miami, a w lipcu turniej WTA na trawie w Eastbourne.
W lipcu przeniosła się na twarde korty do USA, gdzie odniosła zwycięstwa: w Stanford, Los Angeles i Toronto. Jest uważana za najpoważniejszą kandydatkę do triumfu w Nowym Jorku.
"Mam za sobą trudny okres, ale to co się stało po moim powrocie przerosło oczekiwania. Teraz każde zwycięstwo powoduje, że chcę wygrywać więcej - powiedziała Clijsters, była liderka rankingu WTA. - Dzisiejsza wygrana znaczy dla mnie bardzo wiele, bo to był mecz ogromnej walki, a pokonałam jedną z najsilniejszych zawodniczek w Tourze. Może dzisiaj nie grała najlepszego tenisa, ale wciąż jest trudną rywalką".
U tenisistów broniący tytułu Szwajcar Roger Federer (1.) stracił pierwszego seta. We wtorek lider obydwu rankingów ATP pokonał 6:4, 6:7 (3-7), 6:3, 6:4 Niemca Nicolasa Kiefera i teraz zmierzy się z Argentyńczykiem Davidem Nalbandianem (11.).