W federalnym więzieniu od 46 lat znajduje się 77-letni dziś Leonard Peltier, który przed wyrokiem był aktywistą na rzecz równouprawnienia amerykańskich Indian i odzyskania przez nich nielegalnie zabranych im ziem. Peltier jest Indianinem z plemienia Lakota, który w roku 1977 został skazany na dożywotnie więzienie za domniemane zastrzelenie dwóch agentów FBI. Skazaniec od lat twierdzi, iż jest niewinny. Podobne zdanie wyrażało wiele autorytetów na całym świecie...
Strzelanina w rezerwacie
O zwolnienie Peltiera apelowali między innymi: Dalajlama, papież Jan Paweł II, papież Franciszek, Nelson Mandela, Coretta Scott King i organizacja Amnesty International. Prawnicy Leonarda składali wnioski o ułaskawienie na ręce kolejnych prezydentów, ale wszystkie te wnioski były odrzucane. Ostatnim prezydentem, który odmówił skorzystania z prawa łaski, był Barack Obama. Natomiast prezydent Donald Trump w ogóle nie rozpatrzył wniosku i nie wydał żadnej decyzji. Obecnie jest pewna nadzieja, że Peltier wreszcie odzyska wolność za sprawą prezydenta Bidena, ale nie jest to bynajmniej pewne.
Cała ta historia zaczęła się w czerwcu 1975 roku w pobliżu Wounded Knee w rezerwacie Pine Ridge w Południowej Dakocie. Trzech młodych mężczyzn zginęło w strzelaninie, która miała miejsce w obozie na terenie gospodarstwa seniora plemienia Oglala, Harry’ego Jumping Bulla. Ludźmi, którzy stracili wtedy życie byli: 27-letni Ronald Williams, 28-letni Jack Coler i 20-letni Joe Stuntz. Ronald Williams i Jack Coler byli agentami FBI, natomiast Joe Stuntz był członkiem plemienia Coeur d’Alene.
Nigdy nie podjęto żadnych działań w celu wykrycia sprawców zabicia Joego. Natomiast śmierć dwóch agentów w rezerwacie Pine Ridge doprowadziła do największej obławy w historii FBI. O morderstwo oskarżono wtedy czterech Indian. Zarzuty przeciwko jednemu z nich (Jimmy Eagle) zostały przez rząd wycofane, a dwóch innych (Bob Robideau i Dino Butler) stanęło przed sądem i zostało przez ławę przysięgłych uniewinnionych.
Czwarty rdzenny Amerykanin uwikłany w śmierć federalnych agentów, Peltier, uciekł do Kanady w poszukiwaniu azylu politycznego. Po kontrowersyjnej ekstradycji – opartej na fałszywych zeznaniach, wymuszonych od Indianki Myrtle Poor Bear – Peltier był sądzony przez innego sędziego i inną ławę przysięgłych. Z jego procesu wyłączono dokumentację, którą dopuszczono poprzednio. Uznano go winnym podwójnego morderstwa. Jednak cała ta procedura prawna od samego początku budziła liczne zastrzeżenia.
Dziś wiadomo już, że prokuratorzy w czasie procesu Peltiera ukryli część materiału dowodowego, a FBI groźbami zmusiło kilku świadków do złożenia fałszywych zeznań. Ponadto już w drugim dniu przewodu sądowego jedna z przysięgłych przyznała, że jest „uprzedzona do Indian”, ale mimo to nie została zastąpiona przez rezerwowego przysięgłego. Nawet ludzie zaangażowani wtedy bezpośrednio w procedurę oskarżenia i osądzenia Peltiera przyznają obecnie, że został on potraktowany przez rząd USA w sposób okrutny i niesprawiedliwy.
Wpadka FBI?
Najbardziej wymowny był list sędziego Geralda Heaneya, wystosowany do jednego z senatorów. Heaney nie był jedynie obserwatorem podstawowych faktów i kwestii prawnych związanych ze sprawą Peltiera. Był autorem opinii z 1986 roku odmawiającej mu prawa do nowego procesu i wchodził w skład sądu apelacyjnego w 1984 roku. W liście sędzia Heaney stwierdził:
„Po pierwsze, rząd Stanów Zjednoczonych nadużył siły w Wounded Knee. Zamiast rozpatrzyć uzasadnione skargi rdzennych Amerykanów, odpowiedział głównie militarnie i doprowadził do śmiertelnej strzelaniny z agentami FBI i policją. Po drugie, rząd Stanów Zjednoczonych musi dzielić odpowiedzialność z rdzennymi Amerykanami za strzelaninę z dnia 26 czerwca. Była ona intensywna i zginęli w niej zarówno agenci rządowi, jak i Indianie. Po trzecie, dokumenty przekonują mnie, że w strzelaninę do agentów FBI zaangażowana była więcej niż jedna osoba. Po czwarte, FBI zastosowało złą taktykę w celu uzyskania ekstradycji Peltiera z Kanady, a także w śledztwie i procesie Peltiera. Chociaż nasz sąd zdecydował, że działania te nie stanowią podstawy do rewizji, to według mnie są to czynniki, które zasługują na uwagę w każdym wniosku o ułaskawienie. Po piąte, jako naród musimy traktować rdzennych Amerykanów bardziej sprawiedliwie. Aby to uczynić, musimy uznać ich unikalną kulturę i ich wielki wkład w dzieje naszego kraju. Przychylne działanie prezydenta w sprawie Leonarda Peltiera byłoby ważnym krokiem w tym kierunku”.
List ten pozostał bez echa. Peltier udzielił niedawno wywiadu, w którym stwierdził, że chce po prostu resztę życia spędzić w gronie rodzinnym, a ponieważ cierpi na różne choroby, być może nie ma zbyt dużo czasu. Dodał, że jest niewinny i nigdy nie powinien zostać skazany: – Jestem nadal zbulwersowany tym, w jaki sposób mnie potraktowano. Moje miejsce nie jest w więzieniu.
Biorąc to wszystko pod uwagę, można się dziwić, że żaden prezydent nie zdecydował się na ułaskawienie Peltiera. Wszystko wskazuje na to, że to głównie „zasługa” FBI. Kolejni dyrektorzy Federalnego Biura Śledczego sprzeciwiali się zdecydowanie wypuszczeniu skazańca na wolność, ale nie tylko dlatego, że człowiek ten rzekomo zabił dwójkę agentów. Cała ta sprawa to pod wieloma względami kompromitacja dla FBI, które w tamtych latach stosowało przeciw Indianom na poły legalne metody, natomiast w przypadku Peltiera popełniło zapewne kilka wykroczeń kryminalnych.
Obecne kierownictwo FBI nadal sprzeciwia się ułaskawieniu Peltiera. Sytuacja jest jednak o tyle inna, iż prezydent Biden zdaje się być znacznie bardziej przychylny sprawom Indian amerykańskich. A w gabinecie prezydenta Bidena w roli sekretarza Departamentu Zasobów Wewnętrznych pracuje Deb Haaland, Indianka z plemienia Laguna Pueblo, która popiera zwolnienie więźnia.
Krzysztof M. Kucharski