Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
niedziela, 29 września 2024 02:31
Reklama KD Market
Reklama

Zagłodzeni na śmierć

Wielki Głód na Ukrainie pochłonął życie milionów Ukraińców. Ludobójstwo, do którego doszło na Ukrainie w latach 30. XX wieku, stanowi jedną z największych zbrodni, jakich kiedykolwiek dopuszczono się w historii...

Martwa cisza

Stalinowskie władze, chcąc w miarę sprawnie i szybko przeprowadzić kolektywizację rolnictwa i złamać ewentualny opór, od początku planowały „chwycić chłopów za gardło”. Chodziło o to, by Ukraińców osaczyć i sterroryzować.

Stalinowski terror wymierzony był przeciwko zamożnym ukraińskim chłopom, tzw. kułakom, ale również małorolnym i średniorolnym chłopom. Wraz z rodzinami wysyłano ich do łagrów lub deportowano na Syberię, za Bajkał i na Daleki Wschód. Kolektywizacja, utworzenie źle funkcjonujących kołchozów, rekwizycja zboża, bydła oraz wszelkich produktów spożywczych doprowadziły do skrajnego zubożenia ukraińskich chłopów. W następstwie tej polityki na ukraińskich wsiach w latach 1932-1933 zapanował wielki głód, w wyniku którego miliony ludzi straciło życie. Szacuje się, że Holodomor pochłonął od trzech do siedmiu milionów istnień ludzkich na Ukrainie.

„W kolektywnym gospodarstwie nasza egzystencja była kompletnie zależna od dyktatu partii komunistycznej. Każdy szczegół naszego życia był obserwowany. Musieliśmy wykonywać rozkazy bez protestu. Zawsze podejrzewano nas o zdradę. (…) Sąsiedzi szpiegowali sąsiadów. Przyjaciele byli zmuszani, by na siebie donosić, nawet członkowie rodzin rzadko się spotykali” – pisze Miron Dolton w książce Zabić głodem. Sowieckie ludobójstwo na Ukrainie.

Dolton, jeden z nielicznych świadków tych wydarzeń, który przetrwał Wielki Głód, wspomina:

„Pod koniec maja nasza wieś była jak wymarła. Główna droga, niegdyś arteria handlowa i centrum życia naszej wsi, zarosła trawą i chwastami. Tylko z rzadka pojawiał się na niej człowiek lub zwierzę. Wiele chat opustoszało i popadło w ruinę. (…) Właściciele nie żyli, zostali deportowani na północ lub wyjechali za chlebem. (…) Nie ocalały nawet drzewa. Wierzby, typowe dla każdej ukraińskiej wsi, stały nagie, odarte z gałęzi. Konający z głodu mieszkańcy nie mieli dość sił, aby pościnać ich grube pnie. (…) Wieś przypominała miasto widmo. Wyglądała jak po przejściu czarnej śmierci, która uciszyła głosy ludzi, zwierząt i śpiew ptaków. Martwa cisza okrywała ją jak całun. Na nieliczne zwierzęta domowe, które jakimś cudem przeżyły głód, patrzyliśmy jak na przedstawicieli egzotycznych gatunków”.

Brutalna przemoc

Pojawiające się często na wsiach partyjne brygady konfiskowały żywność, bydło, zwierzęta domowe, ziarna i nasiona, jak również ubrania. Olha Tsymbaliuk pamięta, jak stalinowscy członkowie brygad przeszukiwali jej dom przy użyciu metalowych prętów. Sprawdzano piece, dachy, a nawet wyburzano ściany. Anastasija Pawlenko wspomina, że jej matce zerwano z szyi naszyjnik, ponieważ podejrzewano, że przechowuje w nim pożywienie.

Pewna rodzina otrzymała od krewnych paczkę zawierającą kaszę, ryż i cukier oraz buty. Kilka godzin później cała zawartość przesyłki została skonfiskowana z wyjątkiem butów. Jedna z osób, która przeżyła Wielki Głód, wspomina, jak jej mama schowała kaszę jaglaną do torby, a następnie ukryła ją w kominie i zacementowała cienką warstwą zaprawy. Niestety świeża zaprawa zdradziła obecność jaglanki, która została odkryta i skonfiskowana.

W obwodzie czernihowskim grupa partyjnych aktywistów skonfiskowała krupnik wraz z garnkiem, w którym się gotował. Bardziej zapobiegliwi mieszkańcy ukrywali nawet żywność w lesie, ponieważ pozostawiona w domu stawała się łatwym łupem stalinowskich brygad.

Pewien mężczyzna ukrył mąkę w łóżeczku dziecka. Jednak i to nie uszło uwadze wnikliwych funkcjonariuszy, którzy pomimo płaczu matki dziecka, błagającej o pozostawienie mąki, skonfiskowali ją mimo wszystko. Ojciec mężczyzny z Żytomierza ukrywał owies na strychu, z którego mama gotowała potem owsiankę. Funkcjonariusze natrafili jednak na ślady owsa, najprawdopodobniej w skutek donosu, po czym brutalnie pobili ojca.

Surowo karano kradzież żywności oraz próby jej ukrycia. W Dniepropietrowsku stalinowcy przetrzymywali mężczyznę w środku gorącego pieca tak długo, aż przyznał się do ukrywania nasion. Niektóre rodziny wysyłały dzieci na pobliskie pola, żeby zbierały ziarna. Często najmłodsi, złapani na gorącym uczynku, byli okrutnie bici.

Szansę na przeżycie miał każdy właściciel krowy. Tak cennego inwentarza mieszkańcy wsi pilnowali nawet z bronią w ręku. Rodzina Hanny Maslianczuk dzięki temu, że posiadała krowę, przeżyła Wielki Głód. Niestety jej sąsiedzi nie mieli tyle szczęścia i umarli z głodu.

Kanibalizm z desperacji

Sowieckie gazety obarczały odpowiedzialnością za brak żywności w miastach „zachłannych chłopów, którzy trzymają wszystko dla siebie”. Rzeczywistość była jednak odmienna od propagandowych frazesów. Panujący głód był efektem polityki kolektywizacji wsi, pozbawiającej ziemi chłopów. Odgórnie zakładane kołchozy były za mało wydajne, aby zaspokoić podstawowe potrzeby żywnościowe Ukrainy.

Wśród funkcjonariuszy partyjnych zdarzali się ludzie, którzy solidaryzowali się z kułakami. Wielu z nich odmawiało wykonywania poleceń płynących z góry. Jeden z dyrektorów kołchozów odebrał zboże od funkcjonariuszy, zmielił je, po czym rozdał głodującym chłopom. Wkrótce potem stracił swoją pracę.

Ojciec Wiry Kiryczenko został poproszony, aby dołączyć do brygady przeszukującej domy na ukraińskich wsiach, ale odmówił. Został zamknięty na 3 dni w pustym pomieszczeniu i wkrótce po tym zmarł. Brat Wiry otrzymał podobną propozycję, którą odrzucił. Został aresztowany, a następnie pobity i w wyniku doznanych obrażeń wkrótce po uwolnieniu zmarł.

W czasach Wielkiego Głodu dochodziło do wielu dramatycznych wydarzeń. Zdesperowani rodzice, nie chcąc patrzeć na śmierć swoich dzieci, umieszczali je w wykopanych dołach. Część dzieci została uratowana przez sąsiadów. W tych straszonych czasach głodu dochodziło do aktów kanibalizmu.

Śmierć za kromkę chleba

Podczas panującego głodu dochodziło do bójek o przysłowiową kromkę chleba, które często kończyły się tragicznie. Ofiarą takich dramatyczny zdarzeń padł chłopiec, który zmarł w wyniku ran odniesionych podczas bójki. Takich dramatycznych zdarzeń było znacznie więcej.

Hanna Tsiwka wspomina kobietę, która zabiła swoją siostrzenicę, ponieważ ukradła jej bochenek chleba. 12-letnia Marija Sokyrko została zamordowana za kradzież cebuli.

Podczas Wielkiego Głodu nie nadążano z chowaniem zmarłych. Pogrzeby pozbawione były tradycyjnej oprawy i ceremonii. Były to często masowe pochówki. Czasami zdarzało się, że osoby chowane wykazywały jeszcze objawy życia. Jednak niektórych z nich udało się uratować. Denys Lebid został ocalony przez kierowcę traktora, który pomógł mu wydostać się z dołu, miejsca pochówku.

Bezmiar zbrodni

Również zwierzęta padały ofiarą brutalnej polityki kolektywizacji. Nie dbano o dobrostan zwierząt, nie zapewniając im odpowiednich pomieszczeń i paszy. W rezultacie czego masowo padały z głodu. Szczególnie tragiczny los spotkał konie, które według komunistycznej propagandy były zbędnym balastem i powinny być zastąpione traktorami. Konie wypędzano na okoliczne pola, żeby tam szukały pożywienia. Głód i panujące epidemie zdziesiątkowały zwierzęta.

Okrutny los nie oszczędził również słowików, posiadających szczególne znaczenie dla Ukraińców. Postępowano wbrew legendzie, która głosi, że zabicie słowika może sprowadzić nieszczęście na wioskę.

Holodomor zapisał się tragicznie w świadomości historycznej Ukraińców, Europy i całego świata. Ten bezmiar zbrodni, jego milionowe ofiary przerażają do dzisiaj. Ukraina obecnie stanęła ponownie w obliczu tragicznych wydarzeń. W latach 30. XX w. Ukraińcy padli ofiarą walki władz stalinowskich z ukraińskim „odchyleniem narodowym”. Obecnie wojska Putina w ramach rzekomej denazyfikacji dokonują zbrodni na niespotykaną skalę. Prezydentowi Rosji nie obce są stalinowskie metody, które stosuje wobec narodu ukraińskiego.

Alicja Jarosz Gunawardhana


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama