Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
czwartek, 26 września 2024 16:56
Reklama KD Market

Szelf lodowy runął do oceanu, słabnie Golfsztrom

Szelf lodowy runął do oceanu, słabnie Golfsztrom

Czy czeka nas katastrofa klimatyczna?

Antarktyczny szelf lodowy, który pokrywał obszar o powierzchni Nowego Jorku, runął do oceanu w ubiegłym miesiącu. Według najnowszych badań słabnący Prąd Zatokowy, czyli Golfsztrom, zwiększa ryzyko pojawienia się niebezpiecznych sztormów. Jakie są konsekwencje tych zjawisk dla naszej planety? Czy czeka nas katastrofa klimatyczna?

Grafika: Wikipedia

Zmiany klimatu postępują szybciej niż przewidywano dekadę temu. Wymieranie gatunków flory i fauny, załamanie ekosystemów, wzrost poziomu morza oraz inne niszczycielskie skutki klimatyczne nabierają tempa.  Jak wynika z najnowszych danych naukowych, Prąd Zatokowy znacznie osłabł w ciągu ostatnich dziesięcioleci. Pogoda w USA i w Europie w dużym stopniu zależy od tego prądu oceanicznego.

Czym jest Prąd Zatokowy?

Golfsztrom, czyli Prąd Zatokowy, jest jednym z istotnych elementów Atlantyckiej Południkowej Cyrkulacji Wymiennej, określanej jako AMOC (Atlantic Meridional Overturning Circulation).

Dziś naukowcy coraz bardziej niepokoją się, że AMOC może wręcz zatrzymać się. Według modeli klimatycznych, całkowite jego spowolnienie spowoduje na północno – wschodnich wybrzeżach USA podniesienie oceanu o 20 – 30 cm. Prawdopodobnie wpłynie to również na wybrzeża Europy Zachodniej i Północnej oraz wschodniej Kanady, a także być może na inne części świata.

Ten jeden z największych na świecie systemów cyrkulacji oceanicznej przenosi ciepłą wodę powierzchniową z Zatoki Meksykańskiej w kierunku północnego Atlantyku, gdzie ochładza się i staje się bardziej słona. Rozciąga się on wzdłuż wschodniego wybrzeża Stanów Zjednoczonych, gdzie zaczyna skręcać w kierunku Północnej Europy. Ten silny prąd ciepłej wody ma bezpośredni wpływ na klimat Florydy oraz Europy, a zwłaszcza Irlandii i Wielkiej Brytanii, do których przynosi dużą ilość opadów. Prąd Zatokowy jest bardzo złożony, charakteryzuje się dużą dynamiką i zawirowaniami na Północnym Atlantyku.

Gdy Prąd Zatokowy transportuje cieplejsze wody na północ, stopniowo ochładza się, uwalniając znaczną część ciepła. Towarzyszy temu intensywne parowanie, które, zwiększa stężenie soli w oceanie. Niższe temperatury i wysoka zwartość soli sprawiają, że woda staje się gęstsza i cięższa oraz sięga coraz głębiej.

Prąd Zatokowy wpływa na złagodzenie klimatu w Europie. Cieplejsze masy powietrza docierają również do wschodniego wybrzeża Stanów Zjednoczonych. Przyczynia się do tego częściowo ciepły prąd oceaniczny. Aktywne prądy oceaniczne stale dostarczają relatywnie cieplejsze wody, co zapobiega tworzeniu się grubego lodu morskiego.

Czy czeka nas epoka lodowcowa?

Przeprowadzono wiele symulacji modelowych, aby spróbować przewidzieć jakie byłyby konsekwencje, gdyby AMOC całkowicie wygasł. Prawdopodobnie zimy w Europie i USA byłyby bardziej surowe. Nie oznacza to jeszcze nowej epoki lodowcowej, ale z pewnością globalne zmiany pogodowe mogłyby być znaczne. Spowolnienie Prądu Zatokowego może mieć katastrofalne skutki również dla atlantyckich ekosystemów morskich oraz innych form życia.

Gromadzenie się ciepłych mas wody w ocenie powoduje gwałtowne sztormy. Przykładem tego zjawiska był huragan Sandy z 2012 roku, który znajdował się nad ciepłym Prądem Zatokowym.

Osłabienie Golfsztromu zaniepokoiło naukowców z Poczdamskiego Instytutu Badań nad Wpływem Klimatu, którzy w ubiegłym roku przedstawili raport, w którym ostrzegają, że podczas ostatnich 100 lat AMOC niebezpiecznie się zdestabilizował. Naukowcy obawiają się, że zdestabilizowany AMOC może przejść do trybu stałego. Zjawisko to mogłoby doprowadzić do katastrofy i zakłócić strukturę opadów w Indiach, Ameryce Północnej i Afryce Zachodniej, a także spowodować nasilające się burze oraz obniżenie temperatury w Europie i Ameryce Północnej.

Zdaniem badaczy przyczyny destabilizacji AMOC nie są do końca jasne. Prawdopodobnie odpowiedzialne są za to uwalniane duże masy słodkiej wody do Oceanu Atlantyckiego w wyniku globalnego ocieplenia i topnienia lądolodu Grenlandii. Jedynym rozwiązaniem według nich jest redukcja emisji gazów cieplarnianych.

Burzowe chmury nad Hawaną fot. Yander Zamora/EPA-EFE/Shutterstock

Antarktyczny szelf lodowy runął do oceanu

Zmiany klimatyczne powodują topnienie pokrywy lodowej na Antarktydzie. Ogromny antarktyczny szelf lodowy, który pokrywał obszar wielkości Nowego Jorku lub Rzymu runął do oceanu w marcu na Antarktydzie Wschodniej, tworząc dużą górę lodową. Naukowcy ostrzegają, że choć nie spodziewają się znaczących skutków tego zjawiska, topniejący lód w tym regionie może być zwiastunem niebezpiecznych zmian.

Zdjęcia satelitarne ujawniły nagłe zniknięcie szelfu lodowego Conger na Antarktydzie wschodniej między 14 a 16 marca. Na Antarktydzie Zachodniej lód jest bardziej niestabilny niż na wschodzie, dlatego często obserwuje się tam topnienie lodu i zapadanie się szelfów lodowych.

Załamanie się szelfu lodowego Conger nastąpiło podczas niespodziewanie wysokich temperatur w tym obszarze. Stacja Concordia, antarktyczna placówka badawcza położona we wschodniej części kontynentu, odnotowała 18 marca 10,8 stopni Fahrenheita (minus 11,8 Celsjusza), co stanowi najwyższą temperaturę, jaką kiedykolwiek zanotowano w marcu na tej stacji.

Według Catherine Colello Walker z NASA całkowite załamanie się szelfu lodowego Conger nastąpiło najprawdopodobniej w wyniku działania „rzeki atmosferycznej”, czyli obszarów wilgoci, które są skoncentrowane w atmosferze oraz strumienia ciepłego powietrza. Duża część ciepła prawdopodobnie została wchłonięta przez wodę, znajdującą się pod szelfem lodowym Conger.

Nowe góry lodowe

Jak poinformowała na Twitterze Helen Amanda Fricker, profesor z University of California w San Diego, Wschodnia Antarktyda jest wciąż stabilna, ale ponieważ otaczają ją i chronią część jej lodu szelfy lodowe, dlatego należy je wnikliwie obserwować. Według niej zjawisko cielenia się lodowców, czyli odłamywanie się fragmentów lodowca, w wyniku którego powstają góry lodowe, stanowi część naturalnego procesu. Zastrzegła ona jednak, że należy sprawdzić, czy to zjawisko nie zostało wywołane przez falę ekstremalnego ciepła. Profesor Fricker bije na alarm, że jeśli zniknie szelf lodowy, zacznie znikać również chroniony przez niego lodowiec lądowy, co może spowodować podnoszenie się poziomu wody w oceanach.

Alicja Jarosz Gunawardhana[email protected]


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama