Arcydzieło Giacomo Pucciniego na scenie Lyric Opera
Miłość, pasja, zazdrość i pożądanie. Prześladowanie polityczne, szantaż, tortury i morderstwo. To przepis na doskonałe libretto. Jeśli dołożymy do tego wspaniałą, liryczną i pełną dramaturgii muzykę, otrzymamy doskonałą operę. Taka właśnie jest „Tosca”, która od 122 lat plasuje się w ścisłej czołówce najczęściej wystawianych i najbardziej oczekiwanych oper na całym świecie. Ci, którzy czekali na „Toscę” w Chicago, z pewnością się nie zawiedli. Produkcja, którą można oglądać w Lyric Opera do 10 kwietnia to pod każdym względem ogromny sukces, to przedstawienie, którego nie wolno przegapić.
Tegoroczna „Tosca” to pod wieloma względami to epokowa produkcja w historii Lyric Opera. Po raz pierwszy w historii w obu głównych rolach obsadzono czarnoskórych śpiewaków. W tytułową Florię Toscę wcieliła się Michelle Bradley, dla której jest to debiut na deskach chicagowskiej opery lirycznej, oraz pierwsza w karierze interpretacja Tosci. Rolę Mario Cavaradossiego śpiewa doskonale znany publiczności wietrznego miasta Russell Thomas. Ten sam, który zaledwie miesiąc temu wystąpił w koncercie „Verdi Voices”, a w 2019 roku wcielił się w postać Manrico w „Il Trovatore”.
To jednak nie koniec. Po raz pierwszy w historii Lyric Opera, operę współtworzyły dwie kobiety. Przy pulpicie dyrygenta stanęła pochodząca z Korei Południowej Eun Sun Kim, a spektakl wyreżyserowała Luisa Miller.
Możnaby się więc spodziewać, że na widzów będzie czekało awangardowe widowisko prezentujące „Toscę” w modernistycznym wydaniu. Nic z tych rzeczy! Na scenie Lyric Opera oglądamy klasyczną operę, która możliwie jak najwierniej oddaje wizję przedstawienia, jaką miał Puccini tworząc swoje arcydzieło. Wszystko, począwszy od kostiumów, poprzez wspaniałą, monumentalną scenografię, po choreografię i rozmach scen zbiorowych i śpiewaną na kolanach arię „Vissi d’arte” jest dokładnie takie, jak wymyślił to sobie kompozytor i autor libretta.
Dwieście, trzysta lat temu opery były szczytem teatralnych możliwości, odpowiednikiem dzisiejszych hollywoodzkich megaprodukcji. Do tych tradycji nawiązuje tegoroczna „Tosca”. Jest to wysublimowany spektakl oddziałujący na wszystkie zmysły.
Porywająca jest również muzyka doskonale oddająca zmieniające się uczucia bohaterów opery. Tosca – artystka „żyjąca dla sztuki” przechodzi na scenie pełną metamorfozę. Na początku widzimy ją jako zazdrosną, zakochaną diwę. Później staje się cierpiącą, poddawaną torturom psychicznym i szantażowaną kobietą, która najpierw w obronie własnej oraz godności i uczuć zabija swojego oprawcę, a później obserwuje śmierć ukochanego, a w końcu sama odbiera sobie życie.
Jej ukochany – Mario Cavaradossi podejmuje brzemienną w skutkach decyzję, oferując pomoc i schronienie zbiegłemu więźniowi politycznemu. Mimo tortur nie daje się złamać, ale jego opór i tak idzie na marne. Pada ofiarą swoich przeciwników, którzy dosięgają go nawet zza grobu.
Baron Scarpia – jedna z najbardziej charakterystycznych i najbardziej negatywnych postaci w całym operowym repertuarze. Szef policji politycznej, otwarcie mówiący o tym, że do osiągnięcia swojego celu – zdobycia Toski, choćby na kilka chwil – nie cofnie się przed niczym. Scarpia to ucieleśnienie zła w najczystszej postaci. Puccini napisał jednak dla niego kilka niezwykle lirycznych arii. Jest to, więc jedna z najbardziej wymagających, choć często niedocenianych ról operowych. Argentyński baryton Fabian Veloz spisał się w niej doskonale.
„Tosca” to wspaniała okazja, żeby rozpocząć swoją operową przygodę. Osoby, które nigdy wcześniej nie były w operze z pewnością zachwycą się opowiedzianą na scenie niebanalną i tragiczną historią. Kostiumy, scenografia i dbałość o każdy, nawet najdrobniejszy szczegół spowodują, że spędzone w operze trzy godziny będą prawdziwą przyjemnością i dostarczą wielu niezapomnianych wspomnień.
Więcej informacji, oraz bilety do nabycia na stronie www.lyricopera.org
Tekst: Łukasz Dudka
Zdjęcia: Lyric Opera/Todd Rosenberg Photography