Przedwojenna Warszawa wraz z niepodległością w 1918 roku doczekała się też bandyckich mafii i gangsterów. Jednym z najbardziej znanych mafiosów był Łukasz Siemiątkowski, znany jako Tata Tasiemka. Ówczesna prasa warszawska nazywała go polskim Alem Capone, który akurat w tym samym czasie wsławiał się w Chicago. W gangsterskim procederze stosowali podobne metody. Nawet z postury niezbyt się różnili. Z wyglądu obaj bardziej przypominali nieudolnych księgowych niż przestępców...
Przedwojenna Warszawa
Wśród Polaków, którzy nigdy nie widzieli przedwojennej Warszawy panuje przekonanie, jakoby nasza stolica w dobie międzywojennej była piękną, światową metropolią. Ukuto nawet powiedzenie: „Paryż Północy”. Iwona Kienzler, znawczyni przedwojennej Warszawy i jednocześnie ówczesnego świata przestępczego w tym mieście, twierdzi, że porównywanie Warszawy do Paryża to jakiś mit. Został on ugruntowany przez stare pocztówki i zdjęcia, które pokazywały tylko zadbane, ładne budynki, a nie obskurne domy czy wręcz zapadające się budy, których w Warszawie było o wiele więcej. Także swoje zrobiły filmy pokazujące życie przedwojennej elity. To była znikoma część mieszkańców stolicy.
Iwona Kienzler napisała: „Rzeczywistość była daleka od ideału. Przedwojenna Warszawa mogła wydawać się metropolią jedynie przybyszom ze schodu czy ZSRR. Nikt, kto widział na własne oczy miasto nad Sekwaną, nie zastosowałby porównania z Paryżem. (…) Bardzo przychylny Polsce i Polakom Julije Benesić uznał wręcz Warszawę za najbrzydszą stolicę świata. Inni przyjezdni, zwłaszcza ci z Europy Zachodniej, porównywali Warszawę do Irkucka lub Charkowa”.
Nie mogło być inaczej. O Warszawę podczas zaborów nikt nie dbał. Tylko arystokraci budowali tam pałace, jeśli im zaborca pozwolił. Reszta mieszkańców żyła w nędzy i urągających warunkach sanitarnych. Przedwojenna Starówka, dziś piękna i zadbana wizytówka stolicy, przed wojną cuchnęła fekaliami. Jej mieszkańcy nie mieli bezpośredniego dostępu do wody. Ubikacje znajdowały się na podwórkach. W odkrytych rynsztokach stale zalegał koński gnój i nie tylko to.
Najlepiej żyło się politycznym elitom. Nie najgorzej powodziło się ludziom na państwowych posadach w kolejnictwie, górnictwie czy szkolnictwie. W Polsce przedwojennej, mimo małych dochodów państwa, zawód nauczyciela był także doceniany finansowo, w przeciwieństwie do tego co obecnie. Ale ile mogło być państwowych posad? Dużo ludzi utrzymywało się z żebractwa. Z biedy nierzadko kobiety musiały utrzymywać się z prostytucji. W Warszawie istniało ponad 400 domów publicznych. Ale więcej kobiet „pracowało” nielegalnie na ulicach. I jak w każdym biednym kraju rozwinęła się przestępczość na ogromną skalę.
Skok czterech premierów
Łukasz Siemiątkowski urodził się w 1876 roku w Milanówku, w rodzinie ubogiego cieśli. Jako 17-latek, nie ukończywszy szkoły, zatrudnił się w sklepie pasmanteryjnym w dziale wstążek. Ukończywszy 30 lat wstąpił do Organizacji Bojowej Polskiej Partii Socjalistycznej kierowanej przez Józefa Piłsudskiego. Tam zaczęto mówić na niego Tasiemka, z racji miejsca, gdzie pracował. I on sam przyjął to za konspiracyjny pseudonim, który przyległ do niego do końca życia.
Organizacja Bojowa PPS zajmowała się utrzymywaniem porządku podczas demonstracji organizowanych przez partię. Z czasem zajęła się działalnością terrorystyczną. Słowo „terroryzm” nie miało tego znaczenia co dzisiaj. Członkowie Bojówki zajmowali się odbijaniem więźniów politycznych z rąk carskiej policji, dokonywali napadów na urzędników carskich, banki, urzędy pocztowe, pociągi przewożące pieniądze. Zdobyte w ten sposób środki finansowe PPS przeznaczała na działalność niepodległościową, na zakup broni oraz druk i kolportaż nielegalnych wydawnictw. Także na pensje działaczy partyjnych, którzy jako poszukiwani przez carskie władze nie mogli podjąć żadnej legalnej pracy.
Najsłynniejszy napad PPS na pociąg był zorganizowany we wrześniu 1908 roku w Bezdanach. Pociąg przewoził gotówkę zebraną w ciągu tygodnia przez urzędy skarbowe na terenie całego Królestwa. To było wiele pieniędzy, które poważnie zasiliły organizację Józefa Piłsudskiego. W akcji brali udział, oprócz samego Piłsudskiego, Stefan Arciszewski, Walery Sławek oraz Aleksander Prystor. Każdy z nich miał w przyszłości sprawować urząd premiera Rzeczypospolitej Polskiej. Stąd ten napad przeszedł do historii jako „skok czterech premierów”. W żadnym innym kraju coś takiego się nie wydarzyło.
Ale akcje bojowe PPS miały swoją mroczną stronę. Przyciągały one ludzi, dla których nic nie znaczyły ideały Polski niepodległej. Myśleli jedynie o pieniądzach. Po napadach biorących w nich udział bojownikom wypłacane były wynagrodzenia w zależności od zdobytego łupu. Ten zwyczaj zdemoralizował niektórych członków partii. Aż doszło do takich wynaturzeń, że Bojówki przemieniały się w organizacje przestępcze.
W końcu musiał zareagować sam Piłsudski. Po tym, jak w łódzkiej komórce PPS miarka się przebrała, napisał: „Popełniano nadużycia moralne i pieniężne dochodzące do tysięcy rubli. Połowa pieniędzy zebranych na cele partyjne ginęła. Nadużywano broni dla celów osobistych. Uprawiano w formach jawnych i ukrytych terror ekonomiczny. Doszło do tego, że organizacja łódzka utrzymywała stosunki z bandytami i popierała ich. Wielu wybitnych towarzyszy przeszło do organizacji bandyckich. Nastąpiło takie straszne obniżenie moralne organizacji łódzkiej, że odróżnić w organizacji bandytę od nie-bandyty nie było sposób”. Józef Piłsudski rozwiązał wówczas całą organizację łódzką PPS. Nie było zmiłuj się.
Siemiątkowski skazany na śmierć
Łukasz Siemiątkowski nie brał udziału w napadzie na pociąg w Bezdanach, ale był brany pod uwagę jako jeden z wykonawców. Mniej więcej w tym samym czasie przygotowywał akcję uwolnienia z Pawiaka dziesięciu więźniów politycznych, którzy byli skazani na śmierć. Później zorganizował m.in. zamach na niemieckiego szpicla Prymusiewicza. Szpicel zginął, ale Siemiątkowski został aresztowany. Trafił do Cytadeli Warszawskiej i sąd polowy skazał go na karę śmierci. Wyrok miał być wykonany 14 listopada 1918 roku. To wypadało w czwartek. A był taki zwyczaj w Cytadeli, że skazanych rozstrzeliwano w czwartki i soboty. Siemiątkowski po latach opowiadał: – A tymczasem w czwartek zaczęło się rozbrajanie Niemców. Miast pod kasztan, poszedłem na wolność. Na dziedzińcu, gdzie rozstrzeliwano skazańców, rósł kasztan.
Po odzyskaniu niepodległości przez Polskę Siemiątkowski nadal angażował się w działalność polityczną. Nadal przewodził bojówkom PPS, które na ulicach ścierały się z sympatykami endecji i komunistów. Startował w wyborach do Senatu RP, ale bez powodzenia. Pocieszył się funkcją radnego miejskiego Warszawy. I na tym urzędzie zdobył ogromne poważanie. Do jego biura przychodziło mnóstwo biedaków z prośbą o pomoc. Pomagał. Zyskał wówczas drugi przydomek – Tata.
Tata Tasiemka
Nie wiadomo, kiedy Siemiątkowski wszedł na drogę przestępczą. Iwona Kienzler uznała, że mogło to być w 1928 roku, gdy nawiązał bliską współpracę z szefem warszawskiego oddziału PPS Rajmundem Jaworskim. Jaworski zlecił mu pozyskanie pieniędzy na działalność partyjną, zaznaczając, że nie interesuje go ich pochodzenie. Siemiątkowski zrobił, o co go poproszono, ale część pieniędzy zatrzymał dla siebie. Pewnie wtedy zasmakował w pieniądzach. W ciągu kilku lat stał się najgroźniejszym mafioso w Warszawie.
Prawą ręką Taty Tasiemki – tak Siemiątkowski był już nazywany w stolicy – został Pantaleon Karpiński, który słynął z siły i brutalności. Gang Tasiemki działał początkowo na terenie Karcelaka. To było największe targowisko w Warszawie, zajmowało półtora hektara. Można tam było kupić wszystko, nawet tygrysa bengalskiego. Tasiemka niczego nie sprzedawał ani nie kupował. W ogóle rzadko zachodził na Karcelak. Siedział w którejś z okolicznych knajp, a na targowisko wysyłał swoich ludzi.
W 1932 roku tygodnik Tajny Detektyw poinformował swoich czytelników, jak to wyglądało: „Kupcy musieli kupować towar w miejscach wskazanych im przez bandytów. Bandyci mieli jeden specjalny sposób, który cynizmem przechodził wszelkie pojęcia. Oto, gdy pewnego dnia kupiec przychodził do interesu, znajdował drzwi zabite gwoździami. Kiedy chciał usunąć gwoździe, musiał za nie zapłacić 150 złotych. Ale i ta sprawa odbywała się w sposób skomplikowany. Przed wydaniem zezwolenia na otwarcie interesu cała banda z hersztem na czele schodziła do knajpy, gdzie wzywano zmaltretowaną ofiarę na sąd »dintojry«. Rozprawa odbywała się przy sutej libacji, z kawiorem i francuskimi koniakami. Za to wszystko musiał zapłacić poszkodowany kupiec. Kiedy się opierał, zadawano mu razy nożem. Kiedy dalej trwał w uporze, obcinano mu uszy. Trzecia interwencja to już był bezapelacyjny wyrok śmierci”.
Tata Tasiemka rozszerzył swoją działalność poza Karcelak. Pobierał haracze od właścicieli sklepów w śródmieściu Warszawy. Opanował nielegalne domy hazardowe, które musiały mu płacić „za opiekę”. Także czerpał zyski z prostytucji. Najpierw wszedł w spółkę z właścicielką kilku dobrze prosperujących domów publicznych, zwaną ciocią Kujawską. Dzielili się zyskiem. Aż nagle ciocia Kujawska zmarła, w czym prawdopodobnie pomógł jej Pantaleon Karpiński. Tasiemka jakimś sposobem odziedziczył po niej biżuterię i monety warte 6 milionów złotych oraz sieć przybytków rozkoszy. Wówczas pensja ministra w rządzie wynosiła 1000 złotych.
Siemiątkowski zaczął chodzić w marynarce szytej na miarę. Zawsze gładko ogolony, pachnący, z elegancko przystrzyżonym wąsikiem. Miał czyste ręce, nie tylko dosłownie. Bo choć jego banda dopuszczała się okrutnych przestępstw, on sam nigdy nie splamił się mokrą robotą. Od tego miał Pantaleona.
Portfel ministra
O tym, jak wielką władzę w Warszawie dzierżył Tata Tasiemka, przekonał się sam minister spraw wewnętrznych RP, Sławoj Składkowski. Skradziono mu portfel podczas pogrzebu generała Konarzewskiego. Po wielu latach, mieszkając już w Londynie, Składkowski wspominał w sposób trochę prześmiewczy: „Jestem więc okradziony! Ładny kawał. Minister spraw wewnętrznych okradziony na oczach komisarza rządu oraz policji mundurowej i tajnej w sercu Warszawy. Robi się zamieszanie i normalna praca ministerstwa ulega gwałtownemu zakłóceniu. Ja z przełożonego staję się nagle poszkodowanym! Portfela mi żal, bo były tam fotografie i legitymacje. Pieniędzy dużo nie było, ale też szkoda. No i wstyd oczywisty, jasny i prosty jak świeca. Jak taki minister innym ma zapewnić bezpieczeństwo, gdy sam ustrzec się do złodziei nie potrafi”.
Policja, żeby odzyskać portfel ministra, zwróciła się o pomoc do Taty Tasiemki. I już następnego dnia listonosz przyniósł do ministerstwa portfel wyjęty z którejś ze skrzynek pocztowych. Były w nim fotografie i legitymacje. W przegródce na pieniądze znajdowała się kartka z takim oto tekstem: „PANIE MINISZCZE TRZA LEPIEJ PILNOWAĆ ZŁODZIEJÓW”. Niewątpliwie napisał to sam Tasiemka. Był półanalfabetą.
W policji piętrzyły się akta ze skargami i donosami na Siemiątkowskiego. Jednak wielu policjantów było przez niego opłacanych, a pozostali bali się go aresztować. Wiedziano o jego dawnej znajomości z Piłsudskim oraz premierem Walerym Sławkiem, z którym siedział w jednym więzieniu jeszcze przed odzyskaniem przez Polskę niepodległości.
Nietykalny aresztowany
Przez długi czas Łukasz Siemiątkowski był nietykalny. Ale z upływem lat jego polityczni przyjaciele tracili wpływy, a skala działalności gangu Tasiemki zaczęła budzić powszechne przerażenie. Bo doszło nawet do tego, że ludzie Tasiemki przychodzili na wesela i pobierali haracze od weselników.
Tasiemka i jego banda trafili w ręce policji, kiedy napadli na dom jednego z kupców z Karcelaka. Brutalnie pobili wszystkich mieszkających tam ludzi i doszczętnie zdemolowali mieszkanie. Tego już było za wiele. Poza tym Tasiemka stał się niewygodny dla władz, oskarżanych, że kryją jego poczynania. Aresztowano Tasiemkę i 17 ludzi z jego bandy. W domu Pantaleona Karpińskiego znaleziono cały arsenał broni.
W głośnym procesie w lipcu 1932 roku zeznawały dziesiątki świadków. Wszyscy oskarżali Tatę Tasiemkę. Mimo zastraszania świadków – a zdarzyły się nawet ich zabójstwa – oskarżyciele się nie ugięli. Łukasz Siemiątkowski otrzymał wyrok 3 lat więzienia. Jego brutalny pomocnik, Karpiński, 6 lat. Niecałe dwa lata później Tasiemka wyszedł na wolność, ułaskawiony przez prezydenta Mościckiego. Próbował wrócić do życia przestępczego, ale policjanci cały czas za nim chodzili. Już nigdy nie odbudował swojej potęgi.
Podczas II wojny światowej znów, jak przed laty, zajął się działalnością niepodległościową. W 1942 roku został przez Niemców aresztowany i osadzony na Pawiaku. Następnie wywieziony do obozu koncentracyjnego w Majdanku, gdzie po dwóch latach zmarł.
Ryszard Sadaj