Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
niedziela, 29 września 2024 08:19
Reklama KD Market
Reklama

Prywatne szpiegowanie

W Polsce od pewnego czasu toczy się dość burzliwa dyskusja o izraelskim programie Pegasus, przy pomocy którego rządzący rzekomo przejęli kontrolę nad telefonami komórkowymi kilku polityków opozycji i uzyskali w ten sposób rozmaite dane osobiste. Jest to sprawa kontrowersyjna, ponieważ oprogramowanie Pegasus kosztuje wiele milionów dolarów i jest niezwykle zaawansowane. Jednak liczni specjaliści coraz częściej zwracają uwagę na fakt, iż w powszechnej sprzedaży dostępne są obecnie bardzo tanie urządzenia, przy pomocy których można prowadzić prywatną działalność szpiegowską...

Elektroniczne podglądanie

Jednym z taki urządzeń jest AirTag firmy Apple. Jest to niewielki dysk, który kosztuje nie więcej niż 30 dolarów. Podobny produkt firmy Google sprzedawany jest pod nazwą Tile. Kiedy się czyta opis ewentualnego zastosowania tych gadżetów, wszystko brzmi bardzo niewinnie. Przy ich pomocy można z łatwością odnaleźć pozostawione gdzieś klucze czy telefony komórkowe. Jest to w zamierzeniu coś dla zapominalskich i roztargnionych, którzy zawsze coś gubią lub nie pamiętają, gdzie coś położyli. Rzeczywistość jest jednak nieco inna i bardziej złowróżbna.

Ponieważ dyski te są małe i bezgłośne, można je z powodzeniem włożyć do czyjejś torby, torebki, samochodu, itd. Od tego momentu osoba kontrolująca to urządzenie przy pomocy telefonu komórkowego może śledzić z dużą precyzją przemieszczanie się wybranego do szpiegowania obiektu. Nie można wprawdzie nikogo podsłuchiwać, ale dostaje się dokładne informacje o tym, gdzie dana osoba przebywa. Jest to o tyle niepokojące, że Google, Apple i inne firmy w taki czy inny sposób gromadzą te dane i udostępniają je np. organom ścigania, gdy dostaną odpowiedni nakaz.

Pierwsze obawy na temat możliwości elektronicznego podglądania ludzi bez żadnego powodu pojawiły się znacznie wcześniej. W roku 2009 polityk niemieckiej Partii Zielonych, Malte Spitz, wytoczył w sądzie proces, domagając się ujawnienia danych na jego temat gromadzonych przez firmę Deutsche Telekom. Proces wygrał i wspólnie z dziennikarzami pisma Die Zeit przeanalizował udostępnione mu materiały. Okazało się, że notowany był skrzętnie każdy szczegół jego codziennego życia. Wtedy jednak nie było jeszcze takich urządzeń jak AirTag.

W tym roku Kashmir Hill, reporterka amerykańskiego pisma technologicznego, namówiła swojego męża, by nosił przy sobie przez pewien czas zarówno AirTag, jak i Tile, by sprawdzić, czego w wyniku takiego monitorowania można się dowiedzieć. Przekonała się, że miała dostęp do trasy, jaką jej mąż pokonywał. Wiedziała, gdzie i o której godzinie się zatrzymywał oraz na jak długo. Mogła też wnioskować, czy w danej chwili szedł, biegł lub jechał samochodem.

Niemiecka aktywistka Lillith Wittmann postanowiła technologię tę praktycznie wykorzystać. Ponieważ podejrzewała, że pewna instytucja państwowa była tak naprawdę agenturą wewnętrznego wywiadu, wysłała na jej adres niewielką paczkę, w której umieściła dysk AirTag. Następnie śledziła, jaką trasę paczka pokonywała. Przesyłka najpierw trafiła do sortowni w Berlinie, a potem dotarła na pocztę w Kolonii, gdzie została doręczona do tamtejszego biura niemieckiego urzędu bezpieczeństwa. W ten sposób przekonała się, że jej podejrzenia były słuszne.

Zagrożenia i kontrowersje

W ubiegłym roku kilka pism w Kanadzie doniosło, że złodzieje samochodów przyklejają do zaparkowanych przed sklepami pojazdów dyski AirTag i Tile, by dowiedzieć się, gdzie auta te są parkowane nocą, co miało ułatwić im kradzież. W sądach pojawiły się też osoby oskarżające zarówno ludzi im obcych, jak i znajomych o skryte śledzenie ich poczynań, co teoretycznie jest nielegalne.

Jest też jeszcze inne, zaskakujące niebezpieczeństwo związane z używaniem lokalizatorów AirTag. Problem wynika z budowy AirTaga i faktu, że zastosowano w nim wymienną baterię. By uzyskać do niej dostęp, wystarczy przekręcić wieko urządzenia, a pod nim znajduje się miniaturowa bateria „guzikowa”. W Australii znalazła się instytucja, która dopatrzyła się w tym poważnego zagrożenia dla dzieci, które mogą taką baterię wyjąć i ją połknąć. W wyniku tego jedna z największych australijskich sieci handlowych wycofała wyrób Apple ze sprzedaży. Wydano też oficjalne ostrzeżenie, zgodnie z którym rodzice powinni przechowywać AirTagi poza zasięgiem rąk pociech.

W wyniku wszystkich tych problemów koncern Apple ogłosił niedawno, że wprowadza szereg zmian technicznych, tak by krążki AirTag nie mogły służyć do celów, do których nie są przeznaczone. Ponadto w tym miesiącu wprowadzono zmianę, w wyniku której w czasie początkowej instalacji AirTagów pojawia się ostrzeżenie pod adresem użytkownika, że śledzenie ludzi bez ich wiedzy jest przestępstwem. Jednak specjaliści wątpią, by poczynania te przyniosły pożądane rezultaty – ponieważ głównym zadaniem tego typu urządzeń jest lokalizowanie zagubionych przedmiotów, nie sposób stworzyć jakiegoś mechanizmu, który unieruchamiałby to monitorowanie automatycznie w przypadku ludzi.

Filozofowie i socjologowie od dawna twierdzą, że jeśli coś jest ludziom dostępne, prędzej czy później zostanie wykorzystane. Dwa proste przykłady. Gdy zbudowano w USA bombę atomową, gdzieś trzeba ją było prędzej czy później zastosować. A kiedy powstała możliwość klonowania zwierząt, nie trzeba było długo czekać na pierwsze tego rodzaju eksperymenty, mimo poważnych zastrzeżeń natury moralnej i naukowej.

Podobnie jest w przypadku miniaturowych lokalizatorów. Tak długo, jak pozostaną na rynku, zawsze istnieć będzie możliwość stosowania ich do nielegalnego podglądania. Natomiast wycofanie ich z rynku raczej nie wchodzi w rachubę. Tym bardziej że wiele innych firm pracuje już nad nowymi generacjami tego rodzaju urządzeń.

Andrzej Heyduk


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama