Jest za fajnie. Za swobodnie. Wszyscy się za dobrze w internecie bawimy. Naśmiewamy się z gwiazd na YouTube, przesyłamy różne linki na forach. Za dobrze znamy Photoshopa, używając go do niecnych fotomontaży. Komuś się to nie podoba. Trzeba to zmienić, trzeba skontrolować. TRZEBA OCENZUROWAĆ.
Od kilku dni głośno się zrobiło o dwóch słowach – SOPA i PIPA. Te dwa magiczne skróty mogą nam bardzo zaszkodzić. Stop Online Piracy Act oraz Preventing Real Online Threats to Economic Creativity and Theft of Intellectual Property Act brzmią bardzo groźnie. Jeżeli wejdą w życie, era fajnego internetu przejdzie do historii. Paris Hilton wytoczy grube działa wszystkim tym, którzy się z niej śmieją. Zapomniana już trochę Britney Spears wreszcie będzie się mogła obrazić na wszystkich swoich antyfanów. Nie będzie to jednak wojna. Nie będzie to batalia w sądzie. To będzie krótka piłka. Szybkie i ciche podcięcie gardła. Rząd po prostu zablokuje stronę www, która krzywdzi artystki. Usunie ją z wyszukiwarek. Zatopi statek w ciemnych wodach cyberprzestrzeni.
Wujek Google i ciocia Wikipedia już zareagowały. Dołączają do nich inni. Gra jest warta świeczki, ponieważ chodzi nie tylko o obronę satyry, którą ktoś chce ukrócić, ale również o informację – bezcenne złoto XXI wieku. Według zasad proponowanych w SOPA i PIPA wystarczy jeden link do strony www, która zdaniem rządu jest nielegalna i cała strona matka ulega zatopieniu oraz zapomnieniu. Czy to naprawdę się dzieje. Czy rzeczywiście dożyliśmy czasów, w których internet zostanie ocenzurowany. Czarny pasek zasłania bowiem coraz więcej światła.
Co dalej, pytam. Jaki będzie następny krok. Wejdźcie mi w tyłek, ponieważ mam tam wiele waszych pomysłów. Może znajdziecie coś wartościowego. W jaki sposób chcecie mi jeszcze ograniczyć życie. Cenzura internetu jest bowiem wielką próbą kontroli. Nawet jeżeli jest to coś odległego, to jak się okazuje, jest to również coś, co zostało już nazwane i ma swoje przełożenie na papierze. Ktoś ma czelność o tym myśleć i szukać rozwiązania w jaki sposób wprowadzić to w życie. Ja również mam czelność o tym myśleć. I myślę jedno. SOPA wam w PIPE.
Rafał Muskała
Rafał Muskała, absolwent dziennikarstwa Uniwersytetu Jagiellońskiego. Od kilku lat w USA. Młodym, zawodowym okiem patrzy na Amerykę, która stała się jego domem. Swoje spostrzeżenia emigracyjne i związane z nimi emocje, bez Photoshopa, przelewa na klawiaturę. Tu wszystkie chwyty są dozwolone, bo na tym polega wolnoamerykanka.