To było tak: zapomniałam zrobić zakupy, a tu przede mną stanęła wizja niedzielnego obiadu. Wyjścia były trzy: 1) zamówić coś do domu, 2) zjeść na mieście, 3) zobaczyć, co kryje w sobie lodówka i jej okolice. O dziwo, spontanicznie postawiłam na wersję nr 3 i okazało się, że wyszło mi świetne danie. Dlatego postanowiłam się…