Bagdad, Waszyngton (AP) – Wśród łez i lamentów żałobnicy z Nadżafu grzebali ofiary samobójczego zamachu. W poniedziałek, tuż przed wieczornymi modlitwami w pobliskiej Karbali, zginęło 50 osób.
W Bagdadzie rozpoczęła się długo oczekiwana konferencja porozumienia narodowego. Po uroczystym wstępie szybko doszło do zakończenia rozmów z powodu wzajemnych oskarżeń i niezgodności interesów.
W piątą rocznicę inwazji na Irak wiceprezydent Dick Cheney przeprowadził bardzo pozytywną ocenę sytuacji poczynając od pochwał pod adresem żołnierzy za obalenie Saddama Husajna w ramach szerzej pojętej walki z terroryzmem.
Wcześniej tego miesiąca podano wyniki wyczerpującej analizy 600,000 irackich dokumentów skonfiskowanych w pierwszych dniach okupacji. Jak wszystkie wcześniejsze kontrole również te badania ukazały fałszywość deklarowanych argumentów administracji Busha za wojną. Husejn nie miał broni masowego rażenia i nie współpracował z al-Kaidą.
Mimo to spędzając noc w amerykańskiej bazie w Balad, Cheney powiedział żołnierzom, że bronią przyszłych generacji Amerykanów przed globalnym terrorem.
„11 września 2001 roku Stany Zjednoczone postanowiły ścigać zło terroryzmu tam, gdzie się rozwija… konfrontować reżymy, które chronią terrorystów i zagrażają pokojowi. Rozumiejąc wszystkie niebezpieczeństwa nowej ery, nie zamierzamy opuszczać naszych przyjaciół i nie pozwolimy, by ten kraj stał się sceną nowych ataków przeciw Amerykanom”.
W Waszyngtonie prezydent George Bush wyraził przekonanie co do słuszności decyzji o ataku na Irak mimo wysokich kosztów w ludziach i pieniądzach. „Są to koszty niezbędne, gdy rozważymy strategiczne zwycięstwo nad naszymi wrogami w Iraku”.
„Jeśli wycofamy się, to będzie to równoznaczne z przyznaniem zwycięstwa naszym wrogom. Ustępująca przemoc znów nabierze rozpędu i zapanuje chaos. Al-Kaida powróci do swoich obozów i ustanowi nowe. Będzie zagrzewać do terroru. Terror wyleje się poza granice Iraku i stanie się poważnym zagrożeniem dla światowej ekonomii… z tego chaosu wyłoni się ruch terrorystyczny, umocniony przez nowych rekrutów… nowe źródła finansowania… i większą determinacją zdominowania tego regionu i zaszkodzenia Ameryce… Terroryści, którzy mordują niewinnych ludzi na ulicach Bagdadu chcą mordować niewinnych na ulicach amerykańskich miast. Pokonanie wrogów w Iraku zmniejsza groźbę stanięcia z nimi twarzą w twarz w naszym kraju”.
Jak widać Bush nie zdobył się na żadne nowe argumenty poza standardowym już straszeniem społeczeństwa.
Tymczasem społeczeństwo coraz częściej zadaje sobie pytanie: kiedy to się skończy?
Wojna będzie trwać latami. Taką opinię wyraża większość dowódców i analityków militarnych. Pięć lat można uznać jedynie za półmetek. Niewykluczone, że amerykańskie wojsko pozostanie tam dłużej niż następne 5 lat. Wszystko zależy od odporności i woli walki irackich powstańców i od woli Waszyngtonu.
„Optymistycznie zakładam, że upłyną 4 lata, zanim Pentagon rozpocznie wycofywanie znacznej liczby żołnierzy z Iraku. Więcej niż 7 lub 8 lat, kiedy siły irackie będą w stanie samodzielnie zadbać o bezpieczeństwo kraju”, przewiduje Eric Rosenbach, dyrektor Centrum Spraw Międzynarodowych na Harvardzie. (eg)
Piąta rocznica wybuchu wojny – To dopiero półmetek
-