Minęły ponad cztery dekady od kiedy Kongres Stanów Zjednoczonych zatwierdził ustawy o dużym znaczeniu społecznym. Od 1965 roku, kiedy po dziesiątkach lat zmagań oddano głosy na program Medicare i Voting Rights Act (prawo do głosowania dla Afroamerykanów), Kongres nie podjął żadnej znaczącej społecznie decyzji. Reforma lecznictwa nie rusza z miejsca.
Szanse na powstanie solidnego regulaminu dla instytucji finansowych, by nie dopuścić do ryzykownych spekulacji, jakie doprowadziły do największego światowego kryzysu od wielkiej depresji, maleją z każdym dniem. Słabnie perspektywa zatwierdzenia nowego pakietu stymulacji gospodarczej, niezbędnej do uleczenia kryzysu bezrobocia niszczącego życie rodzin od Michigan po Kalifornię. W obliczu tak poważnych zagadnień, czym zajmował się Senat w ub. tygodniu? Mierzeniem sił między Białym Domem a sen. Richardem C. Shelby, który nie dopuszcza do zatwierdzenia ponad 70 nominacji do różnych agencji rządowych, dopóki administracja Obamy nie wyrazi zgody na opłacenie kilku projektów w jego stanie.
Republikanin z Alabamy domaga się dziesiątek milionów dolarów na otwarcie laboratorium FBI (sama agencja nie widzi takiej potrzeby) do testowania tzw. improwizowanych ładunków wybuchowych. Drugie żądanie dotyczy samolotu-tankowca, który Northrop Grumman i Airbus chcą produkować w Alabamie. O kontrakt ubiega się również Boeing. W razie wygranej przetargu przystąpi do budowy tankowca w Topeka, Kansas i w Seattle. Dopóki administracja nie da Shelby´emu tego, co chce, senator ma zamiar korzystać z archaicznego przywileju, który zezwala mu na niedopuszczenie Senatu do rozważenia nomina-cji do władzy wykonawczej, bez względu na to, jak ważne. Bez 60-głosowej przewagi (następny archaizm) demokraci i Biały Dom nic nie mogą zrobić. Poza Senatem zachowanie Shelby´ego byłoby zwykłym szantażem, w Senacie jest „taktyką parlamentarną”.
Jeden senator z południowego stanu bezkarnie przeszkadza w obradach nad sprawami kraju, biorąc pod uwagę tylko i wyłącznie interes własnego okręgu wyborczego. Nic też dziwnego, że społeczeństwo jest coraz bardziej zawiedzione Kongresem i całym rządem. Sondaż Wall Street Journal/NBC News wskazuje, że choć 52% wyborców nadal ma pozytywną opinię o Baracku Obamie, to tylko 38% podobnie oceniło Partię Demokratyczną. Republikanie wypadali jeszcze gorzej. Ich pracę pochwala zaledwie 30% społeczeństwa. Z sondażu CBS News wynika, że 45% wszystkich republikanów nie jest zadowolonych ze swej delegacji kongresowej. Sondaż Washington Post/ ABC News wykazał, że tylko 24% Amerykanów wierzy, że tacy republikanie jak Shelby, są w stanie podjąć decyzje dobre dla przyszłości kraju. (LAT – eg)
