W ubiegłym roku Sarah A. Fudacz czekała na przeszczep nerki. Dawcą był jej brat. Zanim doszło do operacji, pielęgniarka wyrzuciła nerkę. Dziś szpital uniwersytecki w Toledo przyznaje, że incydent faktycznie miał miejsce, lecz żąda, by sąd oddalił oskarżenie wniesione przez rodzeństwo.
Po jakimś czasie od dnia, w którym bezmyślnie pozbyto się organu przygotowywanego do przeszczepu, University of Toledo znalazł drugiego dawcę. Sarah przeszła udaną operację w Denver. Jednak wraz z bratem wniosła oskarżenie przeciw szpitalowi uniwersyteckiemu, któremu zarzuca zaniedbania i lekceważący stosunek do pacjentów. Szpital wszystkiemu zaprzecza.
„Przyznają, że pozbyli się nerki, lecz nie czują się winni. To ciekawostka. Pewnie sądzą, że takie postępowanie mieści się w standardach medycznych. Byłoby przyzwoiciej, gdyby przyznali rację rodzinie Fudaczów i zaoszczędzili jej chodzenia po sądach” − ironizował adwokat rodziny – James E. Arnold.
Tymczasem szpital podważa prawo Fudaczów do odszkodowania za ból i cierpienia obojga rodzeństwa. Ponieważ placówka należy do stanowego universytetu, w jej obronie występuje prokurator generalny Ohio. Rzeczniczka prokuratora Kate Hanson twierdzi, że w obliczu stanowego prawa, poszkodowani nie mają żadnych podstaw do rekompensaty.
(eg)