REKLAMA

REKLAMA

0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

Strona głównaUncategorizedZagrożenie demokracji

Zagrożenie demokracji

-

Inni piszą

REKLAMA


Były sekretarz Departamentu Pracy, profesor ekonomii na University of Berkeley i autor książki „Aftershock: The Next Economy and America´s Future”, Robert Reich, ostrzega przed zagrożeniem dla amerykańskiej demokracji w wyniku przejmowania kontroli nad krajem przez wąską grupę ludzi.

 

Blisko 25% całkowitych dochodów w Stanach Zjednoczonych trafia obecnie do rąk 1% Amerykanów. 10% z tej grupy zarabia tyle samo, co 120 milionów ludzi, licząc od najniższych dochodów w górę.

 

Kim są? Z wyjątkiem kilku przedsiębiorców, jak Bill Gates, są szefami dużych korporacji z Wall Street, menedżerami funduszy hedgingowych i private equity, wśród nich bracia Koch, których majątek wzrósł w ub. roku o miliardy dolarów i którzy teraz opłacają kampanie wyborcze kandydatów Tea Party w całym kraju.

 

Stosunkowo niewielu Amerykanów w kompletnej tajemnicy kupuje demokrację, rzucając setki milionów dolarów na reklamy za i przeciw kandydatom, nie pozostawiając śladu skąd pochodzą pieniądze. Forsa trafia do kilku grup, prowadzonych przez takich asów manipulacji jak Fred Maleck, wicedyrektor komitetu reelekcji Richarda Nixona, republikańskiego stratega, doradcę politycznego G.W. Bu-sha Karla Rove i Amerykańskiej Izby Handlowej.

 

Zatajanie dawców umożliwiła decyzja Sądu Najwyższego w sprawie Citizens United kontra Federal Election Commission. Komisja twierdzi, że tylko 32% grup finansujących reklamy wyborcze ujawnia nazwiska dawców. Dla porównania, w czasie wyborów w 2006 roku ujawniono 97% nazwisk, a w 2008 – 50%.

 

Wróciliśmy do końca XIX wieku, kiedy wysłańcy „robber barons” (pejoratywne określenie przemysłowców i bankierów) znosili worki pieniędzy na biurka przyjaźnie nastawionych ustawodawców i nikt nikogo o nic nie pytał. Społeczeństwo nie miało pojęcia, kto kogo przekupuje.

 

Tuż przed odejściem na przerwę Izba Reprezentantów zatwierdziła ustawę nakazującą publiczne ujawnienie nazwisk wszystkich dawców. Ustawa utknęła w Senacie. Choć jeszcze 10 lat temu 48 z 54 republikańskich senatorów opowiadało się za ustawą, to tym razem żaden republikanin nie udzielił ustawie poparcia.

 

Większość Amerykanów znajduje się teraz w kłopocie. Nie są pewni czy utrzymają pracę, czy dochody starczą na zapłacenie raty za dom. Potrzebują rządu, który będzie pracować dla nich, a nie dla grupy uprzywilejowanych i wpływowych.

 

Mimo to nadal rosną podatki stanowe i lokalne. Zmniejszają się publiczne usługi. Nauczyciele i strażacy tracą pracę. Drogi i mosty wymagają naprawy, przeciekają ropociągi, szkoły czekają na remont, zamyka się publiczne biblioteki.

 

Kongres nie uchwalił żadnej solidnej ustawy o tworzeniu miejsc pracy, ubezpieczenia dla bezrobotnych nie pokrywają połowy ludzi, którzy stracili zatrudnienie. Waszyngton twierdzi, że nic nie da się zrobić, z tej prostej przyczyny, że nie ma pieniędzy.

 

Naprawdę? Podatek od dochodów najbogatszych Amerykanów jest obecnie najniższy od 80 lat. Za prezydenta Dwighta Eisenhowera (którego nikt nie uważa za radykała) podatek ten wynosił 91%. Teraz wynosi 36%. Kongres walczy o utrzymanie cięć podatków wprowadzonych przez Busha na 10 lat. Okres ten właśnie wygasa. Republikanie, a także niektórzy demokraci, opowiadają się przeciw powrotowi do 39-procentowego podatku dla najbogatszych, obowiązującego za prezydentury Billa Clintona.

 

Znaczna część dochodów ludzi o najwyższych zarobkach jest traktowana jako zyski kapitałowe, od których podatek wynosi 15%. Typowy menedżer funduszu hedgingowego i private equity w ub. roku zapłacił 17% podatku, choć przynajmniej piętnastu zarobiło po miliardzie dolarów.

 

Kongres nawet nie myśli o powrocie do podatku spadkowego, który dotyczył tylko 2% najbogatszych, ani o ograniczeeniu ulg podatkowych, w tym oprocentowania od multimilionowych rezydencji. Równocześnie Wall Street nie godzi się na to, by właściciele domów, którzy zalegają ze spłatami pożyczek hipotecznych, mieli prawo do włączenia ich do bankructwa.

 

Jest cała masa pieniędzy na pomoc dla Amerykanów w ciężkim położeniu, brakuje politycznej woli, by je uzyskać. Obserwując rzekę potajemnie darowanych pieniędzy, która zalewa naszą demokrację, można stwierdzić, że w przyszłości będzie jeszcze gorzej.

 

Bezprecedensowa koncentracja dochodów i bogactwa w rękach małej grupy ludzi; rekordowo wysokie kwoty na wybory sprzyjających im kandydatów; coraz gniewniejsze, cyniczne społeczeństwo, złe z powodu obcinania rządowych usług, podnoszenia podatków i braku pracy doprowadzi do przejścia Ameryki w inny system, zwany plutokracją. Krajem będzie rządzić finansowa elita.

 

(eg)

REKLAMA

2090277855 views

REKLAMA

REKLAMA

2090278155 views

REKLAMA

REKLAMA

2092074615 views

REKLAMA

2090278438 views

REKLAMA

2090278584 views

REKLAMA

2090278728 views