W Izraelu zdają sobie sprawę: nadejdzie dzień, w którym terroryści zaatakują samoloty pasażerskie.
W tych dniach zainstalowano na pierwszych izraelskich samolotach pasażerskich specjalną aparaturę antyrakietową. Sprawa ta stała się szczególnie pilna w związku z pogróżkami libańskich islamistów z Hezbollachu i palestyńskich terrorystów z Hamasu, którzy zapowiedzieli ugodzenie w samoloty pasażerskie Towarzystwa El-Al. Już cztery lata temu rząd przyjął stosowną uchwałę w tej sprawie, ale dopiero teraz znalazły się na to odpowiednie środki. Oblicza się, że na pierwszym etapie koszty wprowadzenia nowej aparatury wyniosą ponad 340 mln dolarów. Nie jest jasne jak działają urządzenia antyrakietowe, wiadomo tylko, że za dwa lata zostaną one zastąpione przez supernowoczesną instalację opartą na bazie “wibracji optycznej”, która zabezpieczy samoloty “prawie w stu procentach”. – Chodzi po prostu o oszukanie rakiet – mówią eksperci.
W Izraelskim aparacie obronnym panuje obawa, że nie wszystkie państwa zgodzą się na to, żeby izraelskie samoloty z systemem antyrakietowym lądowały na ich terytorium. Wśród takich państw wymienia się między innymi Stany Zjednoczone. Chodzi o to, że według niektórych ekspertów zainstalowane systemy mogą w znacznym stopniu wpłynąć na zanieczyszczenie środowiska i zakażenie powietrza. Jednocześnie ocenia się, że państwa, które same narażone są na terror, wykażą zrozumienie dla kroków podjętych przez Izrael.
W Urzędzie Premiera w Jerozolimie odmówiono mi bliższych informacji na ten temat, a gdy przedstawiłem się jako korespondent prasy amerykańskiej, rzecznik stwierdził między innymi: – Nie jest tajemnicą, że terroryści również w przeszłości próbowali zaatakować nasze samoloty pasażerskie. W związku z eskalacją przemocy na Bliskim Wschodzie oraz przeciwko celom izraelskim na świecie, postanowiliśmy zainstalować na samolotach system, który zwiększy do maksimum bezpieczeństwo maszyn i pasażerów.
Należy odnotować, że od wielu lat na pokładach wszystkich izraelskich samolotów pasażerskich znajdują się uzbrojeni funkcjonariusze służby bezpieczeństwa. Podróżują oni jak normalni pasażerowie, a o ich tożsamości nie wie nawet kapitan-pilot samolotu. W większości przypadków są to byli komandosi, którzy po zakończeniu służby wojskowej zostali zwerbowani do Szabaku – służby bezpieczeństwa, i przeszkoleni w elitarnej powietrznej jednostce antyterrorystycznej.
Okazuje się, że kroki podejmowane przez izraelskie towarzystwo lotnicze El-Al, cieszą się dużym zaufaniem nie tylko izraelskich pasażerów. Z ankiety, którą ostatnio rozprowadzono wśród przedstawicieli obcych linii lotniczych reprezentowanych w międzynarodowym porcie lotniczym im. Ben Guriona, wynika, że wskaźnik zaufania wyniósł 8,7 punktów na 10 możliwych. Na drugim miejscu znalazły się linie amerykańskie. Wśród Izraelczyków wskaźnik ten jest jeszcze wyższy i oscyluje wokół 9,2 punktów. Eksperci twierdzą jednak, że nawet najdoskonalsze systemy antyrakietowe nie będą w stanie zapewnić stuprocentowego bezpieczeństwa.
Henryk Szafir
