Piłkarze Chicago Fire w obecności ponad 11 tys. widzów zremisowali bezbramkowo na Soldier Field z FC Dallas i z dorobkiem dziewięciu punktów zajmują drugie miejsce w Konferencji Wschodniej. Liderem jest mająca cztery punkty więcej Philadelphia Union.
“Strażacy” przedłużyli serię meczów bez porażki do pięciu, wyrównując klubowy rekord z 2009 roku. Satysfakcję ma również strzegący ich bramki Gabriel Slonina, który po raz czwarty w tym sezonie, a ósmy w ligowej karierze, zakończył mecz bez straty gola. W tym sezonie piłkę z siatki wyciągał tylko raz, co czyni go najskuteczniejszym bramkarzem w MLS.
Na niski poziom meczu niewątpliwy wpływ miała pogoda, fundując piłkarzom solidny chłód i deszcz, zaś na końcowy wynik absencja kapitana Fire Rafaela Czichosa i kontuzja Xherdana Shaqiriego, który opuścił boisko w 19 minucie gry. Pierwszego wyeliminował covidowy protokół sanitarny, drugiego uraz łydki. Zdaniem trenera Fire Ezry Hendricksona, powinni być oni gotowi do gry już w następnym meczu przeciwko Orlando City SC.
W pierwszej połowie tylko Kacper Przybyłko miał szansę wpisania się na listę strzelców, ale piłka po jego strzale z półobrotu minęła światło bramki. W drugiej odsłonie z kolei zarówno gospodarze, jak i goście mogli rozstrzygnąć losy meczu. W 55 min Boris Sekulic strzelał z ośmiu metrów, ale przymierzył mało precyzyjnie i piłka przeszła obok słupka. Z kolei w 88 min Nanu “zgasił” piłkę w polu karnym, ale jego strzał nie sprawił Słoninie żadnego kłopotu.
– To nie był nasz najlepszy występ – powiedział po zakończeniu meczu Hendrickson. – Zabrakło głównie płynności i szybkości w rozgrywaniu piłki. Jednak mimo tego, że nie zaprezentowaliśmy ładnego futbolu, pokazaliśmy, że tworzymy solidny zespół, potrafiący znaleźć sposób, by coś wyciągnąć z gry i nie przegrać – dodał szkoleniowiec Fire.
Dariusz Cisowski
