Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
środa, 25 września 2024 10:19
Reklama KD Market

Zima w Wirginii / Winter in Virginia

Kilka lat temu, w felietonie dla „Dziennika Związkowego” napisałem o zimie w Chicago i dlaczego była to moja ulubiona pora roku. Mówiłem o zjeżdżaniu na sankach w Humboldt Park, cudownej ciszy w zimnym mieście i o pięknie padającego śniegu.Zakończyłem ten felieton wspomnieniem pierwszego dotknięcia śniegu. Byłem małym dzieckiem i wtedy nie wiedziałem, co to śnieg, więc wyszedłem do ogrodu w piżamie i stanąłem w białym śniegu, wyciągając ręce, by złapać płatki śniegu. I nagle zobaczyłem fioletowe światło dochodzące znikąd i zewsząd. Było w tym piękno, a także magia. Czułem, jakby cały świat czekał na moją przyjemność, jakby spoglądał na mnie z nieba sam Bóg osobiście, z łokciami rozłożonymi na gigantycznym parapecie.

Tak, w zimie jest piękno i magia, ale też i coś więcej jest w niej. Posmakowałem tego w zeszłym tygodniu tutaj w środkowej Wirginii, gdzie mieszkam.

Śnieg nie pada często w tej części Wirginii, ale kiedy już pada, to wiemy, że tutaj jest. W poniedziałek zaczął padać lekki śnieg. Wczesnym popołudniem wiedzieliśmy, że mamy kłopot. Nawet z zaledwie jednym calem śniegu na ziemi wszystkie lokalne szkoły zostały zamknięte następnego dnia. Musiałem odwołać swoją wizytę u kardiologa, aby porozmawiać o moim zakrzepie krwi, ponieważ wiedziałem, że nie będę w stanie wyjechać z naszego podjazdu, mimo że mam w samochodzie napęd na cztery koła. Problem z Lynchburgiem, gdzie mieszkam jest taki, że jest to miasto wzgórz i lasów, które ma bardzo ograniczony sprzęt do odśnieżania ulic. Nieczęsto pada u nas śnieg, więc miasto nie zainwestowało w śnieżne pługi.Ale to nie jest najgorsze w zimie w Lynchburgu w Wirginii. Spędzenie kilku dni na gapieniu się przez okno i cieszeniu się pięknem spadającego śniegu byłoby super, gdybyśmy mieli prąd.Kilka godzin po tym, jak zaczął padać śnieg, w okolicy zaczęło się wyłączanie prądu. Widzicie, mamy linie energetyczne w całym mieście, ale mamy też milion drzew (mniej więcej) i kiedy gałęzie pokryją się śniegiem, to zaczynają pękać. Wtedy połamane konary spadają na linie energetyczne i zrywają je. To zdarza się prawie zawsze, kiedy pada śnieg.I wtedy uczysz się, czym tak naprawdę jest zima. Gasną światła, gasną piece, a ty siedzisz w ciemności i zimnie, zastanawiając się, jak będzie zimno i ciemno oraz kiedy powróci prąd i cię ocali.Tak było przez trzy dni. W nocy temperatura spadała do 10 stopni Fahrenheita. Za dnia było pomiędzy 20 a 30 stopni F. Utrzymywaliśmy ogień w naszym kominku w dzień i w nocy, ale nadal było zimno. Stłoczyliśmy się dookoła kominka w kilku warstwach ubrań i szlafroków i opowiadaliśmy sobie zimowe historie o najgorszym zimnie, jakie kiedykolwiek poczuli nasi rodzice i dziadkowie, opowiadając historie o nieszczęściu i zabójczym zimnie, i nic nie mogło nas powstrzymać.A potem w trzecim dniu tego nieszczęścia siedzieliśmy przy stole blisko kominka, a ja opowiadałem historię, którą opowiedziała mi mama o jej pierwszej zimie jako niewolniczej robotnicy w nazistowskich Niemczech. Właśnie miałem opowiadać wszystkim o drewnianych butach, które tam nosiła, kiedy rękami bez rękawiczek wykopywała z zamarzniętej ziemi buraki, gdy zapaliło się światło i nagle w całym domu włączył się prąd.Zerwaliśmy się wszyscy i zaczęliśmy cieszyć się i tańczyć. I nagle przestaliśmy, ponieważ dotarło do nas, że często światło gaśnie po tym, jak wraca.Ale tym razem nie zgasło!Pozostało, a my tańczyliśmy, tańczyliśmy i tańczyliśmy jeszcze trochę.


Winter in Virginia

A couple years ago, I wrote a column for the Dziennik Zwiazkowy about winter in Chicago and how it was my favorite season. I talked about sledding in Humboldt Park, the wonderful silence of the city in the cold, and the beauty of snow falling.

I ended the column with my memory of touching snow for the first time. I was a toddler, and I didn’t know what snow was then, and so I stepped in the backyard in my pajamas and stood in the white swirling snow and stretched out both my hands to catch the falling flakes, and I suddenly saw a purple light coming from nowhere and everywhere. There was beauty in it, and magic too. It felt like the whole world was waiting on my pleasure, like God Himself was staring down from Heaven, elbows spread across a giant windowsill.Yes, there is beauty and magic in winter, but there’s more than that in winter. I got a taste of that last week here in Central Virginia where I live.Snow doesn’t come often to this section of Virginia, but when it does, we know it’s here. A light spread of snow started falling Monday. By early afternoon, we knew we were in for trouble. Even with only an inch of snow on the ground, all the local schools were canceled for the next day. I even had to cancel my visit to the cardiologist to talk about my blood clot because I knew I wouldn’t be able to drive up our driveway — even though we have 4 wheel drive. The problem with Lynchburg, the city I live in, is that it’s a city of hills and woods, and it’s a city that has very limited snow removal equipment. We don’t often get snow, so the city hasn’t invested in snow plows.

But that’s not the worst of winter in Lynchburg, Virginia. Spending a couple days staring out the window and enjoying the beauty of all that snow falling would be great if we had electricity.

A couple hours after the snow started falling, the electricity in the area started going out. You see, we have power lines all over the city, and we also have a million trees (more or less), and when the tree limbs get covered with snow they start cracking. Then the breaking limbs start falling on the power lines, and the power lines start coming down. This happens almost every time we have snow.

And that’s when you learn what winter truly is. The lights go out and the furnaces go out, and you’re left sitting in the dark and the cold, wondering how cold and dark it will get and when and if the electricity will come back on and save you.

It was like that here for three days. At night the temperature got down to the teens. During the day, it was in the 20s and low 30s. We kept a fire going in our fireplace all night and all day, but still it was cold. We huddled around the fireplace in layers of clothes and bathrobes telling winter stories about the worst cold weather we had ever seen and the worst cold weather our moms and dads and our grandparents had ever seen, telling stories about misery and the killing cold that nothing could stop.

And then on the third day of this misery, we were sitting at a table near the fireplace, and I was telling a story my mom told me about her first winter as a slave laborer in Nazi Germany. I was just about to tell them about the wooden shoes she wore there as she dug with gloveless hands for beets in the frozen ground, when the lights came on and the electricity suddenly surged on throughout our house.We all jumped up and started dancing and cheering. Then we all stopped because we realized that often the lights go out right after coming back on.But this time they didn’t go out!They stayed on and we danced and danced and danced some more.

John Guzlowski

amerykański pisarz i poeta polskiego pochodzenia. Publikował w wielu pismach literackich, zarówno w USA, jak i za granicą, m.in. w „Writer’s Almanac”, „Akcent”, „Ontario Review” i „North American Review”. Jego wiersze i eseje opisujące przeżycia jego rodziców – robotników przymusowych w nazistowskich Niemczech oraz uchodźców wojennych, którzy emigrowali do Chicago – ukazały się we wspomnieniowym tomie pt. „Echoes of Tattered Tongues”. W 2017 roku książka ta zdobyła nagrodę poetycką im. Benjamina Franklina oraz nagrodę literacką Erica Hoffera za najbardziej prowokującą do myślenia książkę roku. Jest również autorem serii powieści kryminalnych o Hanku i Marvinie, których akcja toczy się w Chicago oraz powieści wojennej pt. „Retreat— A Love Story”. John Guzlowski jest emerytowanym profesorem Eastern Illinois University.-John Guzlowski's writing has been featured in Garrison Keillor’s Writer’s Almanac, Akcent, Ontario Review, North American Review, and other journals here and abroad. His poems and personal essays about his Polish parents’ experiences as slave laborers in Nazi Germany and refugees in Chicago appear in his memoir Echoes of Tattered Tongues. Echoes received the 2017 Benjamin Franklin Poetry Award and the Eric Hoffer Foundation's Montaigne Award for most thought-provoking book of the year. He is also the author of two Hank Purcell mysteries and the war novel Road of Bones. Guzlowski is a Professor Emeritus at Eastern Illinois University.


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama