Robert Durst, amerykański multimilioner z rodziny magnatów nieruchomości, który odsiadywał karę dożywocia za zabójstwo przyjaciółki w 2000 roku, zmarł w więzieniu w wieku 78 lat - poinformował w poniedziałek jeden z jego obrońców.
Durst zmarł "z przyczyn naturalnych związanych z długą listą problemów medycznych, które wielokrotnie podnosiliśmy w sądzie w ciągu ostatnich dwóch lat" – powiedział Chip Lewis.
Ekscentryczny magnat nieruchomości został skazany w październiku ubiegłego roku przez sąd w Los Angeles na dożywotnie więzienie bez możliwości zwolnienia warunkowego za zamordowanie swojej przyjaciółki Susan Berman w 2000 roku.
Kobieta została zabita w swoim domu w Beverly Hills strzałem w tył głowy. Sędziowie przysięgli uznali, że Durst czekał na dogodny moment, by zastrzelić kobietę i pozbyć się w ten sposób niewygodnego świadka.
Ujawnione w procesie dowody wskazały, że Berman pomogła zapewnić Durstowi fałszywe alibi w sprawie zniknięcia jego żony, Kathleen McCormac w 1982 roku. Według prokuratury mężczyzna zabił Susan Berman, ponieważ bał się, że ta w końcu podzieli się z władzami swoją wiedzą na temat zaginięcia jego małżonki.
Dursta oskarżono także o morderstwo 71-letniego sąsiada w Teksasie, jednak w procesie w 2003 roku nie został uznany za winnego; twierdził, że działał w obronie własnej.
Durst został aresztowany w marcu 2015 roku na dzień przed emisją ostatniego odcinka serialu dokumentalnego HBO zatytułowanego "The Jinx: The Life and Deaths of Robert Durst" ("Pech: życie i śmierci Roberta Dursta"). Dokument poświęcony był domniemanym powiązaniom milionera z trzema zabójstwami.
W finałowym odcinku słychać jak Durst mruczy w toalecie do nadal włączonego mikrofonu bezprzewodowego: "Przyłapali cię. Cholera, i co ja zrobiłem? Oczywiście wszystkich ich zabiłem".
Dziadek Dursta założył jedną z pierwszych w Nowym Jorku firm handlu nieruchomościami. (PAP)