Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
niedziela, 29 września 2024 14:35
Reklama KD Market
Reklama

Demon z Londynu

Jeszcze zanim Kuba Rozpruwacz zaczął terroryzować Londyn, w stolicy Anglii postrach siał tajemniczy demon zwany Spring-heeled Jack. Budził w londyńczykach przerażenie już samym swoim wyglądem i zachowaniem. Grozę potęgowały jeszcze dodatkowo pogłoski o tym, iż rzekomo ział ogniem...

Pierwsze ataki potwora

Tajemniczego napastnika jako pierwszy miał zauważyć pewien przedsiębiorca we wrześniu 1837 roku. Wracając późno w nocy z pracy do domu został zaskoczony przez tajemniczą postać, która z łatwością przeskoczyła wysoki płot przy pobliskim cmentarzu. Opisywał tę postać jako muskularnego mężczyznę o „diabelskich rysach”, z dużymi spiczastymi uszami oraz wyłupiastymi, świecącymi oczami. I choć nie stała mu się żadna krzywda, mężczyzna wystraszył się tak bardzo, że zawiadomił władze o niepokojącym spotkaniu.

Kilka tygodni później, w październiku tego samego roku, doszło do pierwszego ataku. Służąca Mary Stevens po wizycie u rodziców w Battersea wracała pieszo do pracy. Nagle z jednej z bocznych ulic wyskoczyła na nią dziwaczna postać. Unieruchomiwszy ją mocnym uściskiem ramion, potwór zaczął ją całować, jednocześnie rozrywając jej ubranie. Przy tym dotykał jej ciała pazurami, które, według zeznań Mary, były „zimne i lepkie jak u trupa”. Spanikowana dziewczyna zaczęła wołać o pomoc, płosząc napastnika. Jej krzyki przyciągnęły przechodniów, którzy rozpoczęli poszukiwania rzezimieszka. Nie udało się go jednak odnaleźć.

Następnego dnia przerażający stwór niespodziewanie zeskoczył z dachu budynku wprost przed nadjeżdżający powóz na jednej z londyńskich ulic. Zaskoczony woźnica stracił kontrolę nad końmi i rozbił wóz, poważnie się raniąc. Kilku świadków twierdziło, że napastnik uciekł przeskakując przez wysoki na dziewięć stóp mur. Z czasem nagłe zeskakiwanie z dachu prosto pod nogi zaskoczonych ludzi stało się modus operandi napastnika, dzięki któremu zyskał on przydomek Spring-heeled Jack.

Na początku stycznia 1838 roku, burmistrz Londynu, sir John Cowan, ujawnił anonimową skargę, którą otrzymał kilka dni wcześniej. Korespondent, który podpisał list „mieszkaniec Peckham”, donosił:

„Wygląda na to, że pewne osoby (według wiedzy autora listu z najwyższych sfer życia) założyły się z psotnym i nierozważnym towarzyszem, że nie podejmie się on zadania odwiedzenia wielu wsi w pobliżu Londynu w trzech różnych przebraniach – ducha, niedźwiedzia i diabła; a ponadto, że nie wejdzie do ogrodów pewnego dżentelmena w celu przestraszenia mieszkańców domu. Zakład został jednak przyjęty, a temu dowcipnemu człowiekowi udało się doprowadzić do utraty zmysłów siedem pań, z których dwie raczej nie odzyskają zdrowia (...) rozwiązanie zagadki tajemniczego napastnika jest na wyciągnięcie ręki, ale wszyscy są nakłaniani do milczenia”.

Sprawa została zrelacjonowana w The Times i innych krajowych gazetach następnego dnia. Jeden z dziennikarzy prasy lokalnej twierdził, że kilka młodych kobiet w Hammersmith zostało przestraszonych, a niektóre „poważnie zranione przez coś w rodzaju pazurów, które złoczyńca miał na rękach”. Inny twierdził, że w Stockwell, Brixton, Camberwell i Vauxhall kilka osób zmarło ze strachu, a inni mieli drgawki. Kolejny korespondent donosił, że opryszek był wielokrotnie widziany w Lewisham i Blackheath, ale policjanci za bardzo się bali, by podjąć interwencję.

Groza w mieście

Burmistrz był sceptyczny w kwestii nadludzkich możliwości bandyty, uważając je za wytwór wyobraźni płochliwych kobiet. Z czasem ludzie się uspokoili, bo przez kilka tygodni nikt nie został napadnięty. Jednak w lutym 1838 napastnik powrócił. Młoda kobieta o nazwisku Jane Alsop twierdziła, że późno w nocy do drzwi jej domu ktoś zapukał krzycząc, że złapano Spring-heeled Jacka i że potrzebna jest pomoc. Kiedy wyszła na ulicę, bandyta rzucił się na nią, dmuchając jej w twarz niebieskim płomieniem, rozdzierając na niej ubranie i szarpiąc metalowymi pazurami. Kobieta zaczęła krzyczeć i uciekać, ale napastnik pobiegł za nią. Na szczęście jej siostra usłyszała krzyk i wybiegła z domu, odstraszając rzezimieszka. Obie opisały go jako muskularnego mężczyznę w pelerynie i ciasnym ubraniu, przypominającym naoliwioną skórę.

Zaraz po ataku niejaki Thomas Millbank chwalił się znajomym, że to on jest Spring-heeled Jackiem. Wkrótce potem został aresztowany i stanął przed sądem. Millbank w dniu rozprawy miał na sobie biały kombinezon i płaszcz, który bandyta nosił przy każdym ataku. Uniknął skazania tylko dlatego, że Jane Alsop upierała się, iż jej napastnik zionął ogniem. Millbank przyznał, że nie mógł tego zrobić.

Zaledwie kilka dni później podobna historia przydarzyła się 18-letniej Lucy Scales. W trakcie spaceru z siostrą dziwaczna postać wyskoczyła na nią z alejki i dmuchnęła jej w twarz płomieniami. Napastnik nic jej poza tym nie zrobił, natychmiast uciekając.

Masowa histeria

Kiedy w kraju rozeszła się wieść o tym, co przydarzyło się Jane Alsop i Lucy Scales, z całej Anglii i części Szkocji zaczęły napływać informacje o podobnych atakach. Ofiarami Spring-Heeled Jacka najczęściej padały młode kobiety. Ich relacje były bardzo podobne – mówiły o szczupłym mężczyźnie w obcisłym ubraniu, z czerwonymi oczami i szponami zamiast palców.

Z czasem jego historia zaczęła żyć własnym życiem. W drugiej połowie XIX wieku powstało wiele sztuk teatralnych, powieści i horrorów z udziałem Spring-heeled Jacka, co ugruntowało jego status jako miejskiej legendy. W miarę jak opowieści stawały się coraz bardziej nieprawdopodobne, zagrożenie ze strony napastnika zdawało się maleć. Na przełomie wieków był on postrzegany już bardziej jako postać z folkloru niż prawdziwa istota. Ostatni raz widziano go podobno w Liverpoolu w 1904 roku.

Nie wiadomo, czy Spring-heeled Jack był prawdziwym rzezimieszkiem, czy raczej odzwierciedleniem masowej histerii. Może to po prostu jedna z opowieści o duchach, która wymknęła się spod kontroli. Niezależnie od tego, jak było naprawdę, legenda wiktoriańskiego demona Londynu wciąż żyje w popkulturze anglosaskiej.

Maggie Sawicka


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama