Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
niedziela, 29 września 2024 16:27
Reklama KD Market
Reklama

Oko w oko z drapieżnikiem

Na skraju Zatoki Hudson w kanadyjskiej prowincji Manitoba znajduje się niewielka mieścina o nazwie Churchill. Nie prowadzą do niej żadne utwardzone drogi, a zatem pojechać tam można albo koleją, albo małym samolotem z Winnipeg. Stałych mieszkańców Churchill jest zaledwie 900, ale rocznie miejsce to odwiedzane jest przez ponad 10 tysięcy turystów z całego świata. Wynika to z faktu, iż Churchill jest nieoficjalną stolicą białych niedźwiedzi polarnych...

Ataki na ludzi

W pobliskim Wapusk National Park w lecie jest ponad tysiąc tych zwierząt. Dla niedźwiedzi polarnych cieplejsze miesiące są okresem przetrwania, jako że niemożliwe jest wtedy polowanie na foki, które są ich przysmakiem. Dopiero kiedy Zatoka Hudson zamarza, co zwykle ma miejsce pod koniec października i na początku listopada, misie wyruszają w stronę lodowej tafli, by zimowy sezon spędzić na polowaniu.

W praktyce oznacza to, że zwierzęta te po drodze z parku narodowego do wód zatoki przemieszczają się przez tereny w bezpośredniej bliskości Churchill. Niektóre z nich pojawiają się na ulicach miasteczka i dobierają się do śmieci. Bywają też agresywne, gdyż białe niedźwiedzie, największe lądowe ssaki mięsożerne naszego globu, niezbyt dobrze tolerują ludzkie towarzystwo. Wprawdzie poważne konfrontacje między zwierzętami i miejscową ludnością należą do rzadkości, ale się zdarzają. Niedźwiedź, który zdecyduje się na atak, jest zwykle łapany i umieszczany na 30 dni w placówce o nazwie Polar Bear Holding Facility, znanej też jako Polar Bear Jail. Po odpowiedniej kwarantannie zwierzęta są przewożone drogą lotniczą dalej na północ i wypuszczane na wolność.

W roku 1968 w wyniku ataku niedźwiedzia zginął 19-letni student. Z powodu tego incydentu władze wszczęły program o nazwie Polar Bear Control, w ramach którego co bardziej agresywne zwierzęta były uśmiercane. Jednak taktyka ta została zmodyfikowana w roku 1978 i dziś odstrzał białych niedźwiedzi polarnych jest całkowicie zakazany w całej prowincji Manitoba. Uruchomiona została też specjalna linia telefoniczna, czynna całą dobę, która pozwala mieszkańcom na informowanie lokalnych władz o niedźwiedziach, które zbliżają się na niebezpieczną odległość do ludzkich siedlisk. Dziś średnio co roku w Polar Bear Holding Facility ląduje 45 zwierząt. Ale żadne z nich nie podlega eksterminacji, chyba że jest chore lub poważnie ranne.

Mimo ostrzeżeń i restrykcyjnych przepisów, nadal czasami dochodzi do różnych incydentów, w tym również z udziałem lokalnych mieszkańców. W roku 2008 Rene Preteau naprawiał okno w budynku Churchill Northern Study Centre, gdy nagle pojawiły się tuż za nim dwa małe niedźwiadki. W chwilę potem znalazła się w tym miejscu ich matka, która zaatakowała Rene i zaczęła wydawać pomruki. Ofiara tego ataku przeżyła, gdyż w pewnym momencie jeden z małych niedźwiedzi zaczął skomleć, co odwróciło uwagę matki i pozwoliło Rene na ucieczkę. Spędził wiele dni w szpitalu, a pełnię zdrowia odzyskał dopiero po roku.

Ostatni przypadek śmiertelny miał miejsce w roku 1983, kiedy zginął Thomas Mutanen. Atak niedźwiedzia nastąpił w obecności kilku świadków, jednak nie byli oni w stanie w żaden sposób interweniować. Niedźwiedź został zastrzelony przez lokalnego trapera – od tamtego czasu aż po dzieś nie wydarzyło się już nic podobnego.

Apokaliptyczny krajobraz

O ile tubylcy są bardzo dobrze przygotowani na ewentualne spotkania oko w oko z niedźwiedziami, przybyszów z obcych stron należy nieustannie instruować, tak by nie doszło do tragedii. W Churchill jest tylko jedno miejsce, które może do pewnego stopnia uchodzić za hotel – nazywa się Crazy Bear Lodge, a mieszkać tam może 30 osób. Personel tej placówki od razu ostrzega gości, że nie należy nigdzie wychodzić po zapadnięciu zmroku. Są jednak dodatkowe ostrzeżenia widniejące na plakatach, między innymi: „Zawsze wyjrzyj przez okno na zewnątrz, zanim wyjdziesz z budynku”, „Poruszaj się w grupie ludzi”, „Nigdy nie podchodź do ciała wieloryba lub foki”.

Mimo to ludzie z całego świata przybywają do Churchill po to, by na własne oczy zobaczyć niedźwiedzie polarne w ich naturalnym środowisku. Przełom listopada i grudnia to idealny okres, gdyż właśnie wtedy zwierzęta te zaczynają gromadzić się nad brzegami Zatoki Hudson w oczekiwaniu na pojawienie się odpowiednio grubej warstwy lodu. Kiedy w końcu do tego dochodzi, niedźwiedzie opuszczają okolice Churchill, a wrócą dopiero wtedy, gdy lód zacznie topnieć. W „niedźwiedzim” sezonie turyści mogą z łatwością obserwować te zwierzęta. Tym bardziej że organizowane są specjalne wycieczki w dużych pojazdach na bardzo wysokim podwoziu, tak by pasażerom misie nie mogły w żaden sposób zagrozić.

Sama miejscowość Churchill ma nieco apokaliptyczny charakter. Większość domów zdradza oznaki zaniedbania, a tu i ówdzie można zobaczyć przerdzewiałe wraki porzuconych samochodów. Z pewnością nie jest to miejsce atrakcyjne pod względem estetycznym. Ponadto mieścina otoczona jest dość księżycowym krajobrazem, a pogoda pod koniec jesieni bywa fatalna. Mimo to chętnych na zwiedzanie Churchill i okolic nigdy nie brakuje.

Nie można się temu dziwić, gdyż w żadnym innym zaludnionym miejscu nie można oglądać na żywo zwierzęcia, które niestety jest coraz bardziej zagrożone wyginięciem. Z powodu ocieplania się klimatu Zatoka Hudson zamarza coraz później, a lód znika znacznie wcześniej niż przed laty. Dla niedźwiedzi oznacza to coraz krótszy sezon polowań. Niektóre z nich nie są z tego powodu w stanie przeżyć miesięcy letnich. Są to niestety zjawiska, którym na razie nie da się zapobiec.

Andrzej Malak


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama