Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
niedziela, 29 września 2024 16:31
Reklama KD Market
Reklama

Deportacja marzycieli?

Dla większości młodych Amerykanów dotarcie do wieku 21 lat jest ekscytujące. Mogą legalnie kupować napoje alkoholowe, chodzić do barów, uzyskiwać wstęp do różnych klubów, itd. Jednak dla Lakshmi Parvathinathan, której 21. urodziny szybko się zbliżają, jest to czas ogromnej niepewności, a do pewnego stopnia również strachu. Wynika to z faktu, że wraz z osiągnięciem tego wieku wygaśnie ważność jej wizy uprawniającej do dalszego pobytu w USA...

Lakshmi i inni

Parvathinathan jest dziś studentką Drexel University w Filadelfii i chciałaby w przyszłości być lekarzem. Pochodzi z Indii, ale o kraju tym wie bardzo niewiele. Do Stanów Zjednoczonych przybyła, gdy miała 3 lata, wraz z rodzicami, którzy uzyskali wizę uprawniającą ich do pracy w Ameryce. Wiza ta dotyczy również dzieci, ale tylko do 21. roku ich życia. Rodzice Lakshmi nigdy nie starali się o przyznanie im innego statusu imigracyjnego, a w związku z tym już wkrótce jej dalszy pobyt w USA stanie się nielegalny.

Parvathinathan może zostać deportowana, jeśli nic się w najbliższym czasie nie zmieni. Przed 14 miesiącami wystąpiła o przyznanie jej wizy studenckiej, ale do dziś nie ma w tej sprawie żadnej decyzji. Gdyby nawet wizę taką uzyskała, nie rozwiąże to problemu, gdyż jest to tylko odroczenie nieuchronnych procesów wiodących do delegalizacji pobytu w USA. Ponadto osoby składające podania o przyznanie wizy studenckiej muszą deklarować, iż nie zamierzają pozostać w Ameryce na stałe, co jest dość trudne w przypadku ludzi, którzy mieszkają tu od wczesnego dzieciństwa.

Eksperci uważają przypadek Parvathinathan za przykład tzw. aging out, czyli utraty amerykańskiej wizy w wyniku przekroczenia pewnego wieku. Szacuje się, że w Stanach Zjednoczonych jest obecnie ponad 200 tysięcy osób z różnych grup etnicznych, w tym również Polaków, znajdujących się w identycznej sytuacji. Julia Gelatt, pracująca dla Migration Policy Institute, twierdzi, że w najbliższych latach ludzi stojących w obliczu utraty prawa do pobytu w USA będzie znacznie więcej. Składają się na to dwa zasadnicze czynniki.

Po pierwsze, istnieje ogromny „korek” podań o przyznanie prawa do stałego pobytu w Ameryce, czyli tzw. zielonych kart. Czasami na wydanie jakiejkolwiek decyzji przez władze imigracyjne trzeba czekać ponad dekadę. Jeśli zatem w tym czasie dzieci imigrantów osiągną wiek 21 lat, ich status nieodwracalnie się zmienia i muszą one same sobie radzić z nową sytuacją. Po drugie, niektórzy ludzie przybywający do Stanów Zjednoczonych tymczasowo, jak np. rodzice Lakshmi, nawet nie kwalifikują się do tego, by występować o prawo do stałego pobytu.

Istnieje ponadto kuriozalny paradoks. Kiedy w USA za rządów Baracka Obamy zatwierdzono program DACA (zwany czasami Dreamers Act) – na mocy którego dzieci ludzi przybyłych do USA drogą nielegalną zostały otoczone specyficzną amnestią – Lakshmi nie mogła zostać objęta tym programem, gdyż w tym czasie przebywała w Ameryce na podstawie legalnej wizy. Ważność tej wizy wkrótce się skończy, ale akces do DACA nie jest już możliwy.

Czara pełna trucizny

25-letni Dip Patel, pracujący jako farmaceuta, założył organizację o nazwie Improve the Dream, której celem jest lobbowanie Kongresu na rzecz wprowadzenia stosownych zmian w przepisach imigracyjnych. Nazywa on grupę ludzi, do których należy, Documented Dreamers i twierdzi, że to, co dzieje się w Stanach Zjednoczonych, jest wynikiem kompletnie archaicznych praw, które przestały mieć jakikolwiek związek z rzeczywistością: – Niewielu Amerykanów wie, że małe dziecko może zostać przywiezione do kraju legalnie, żyć i kształcić się przez dekady, a potem stracić jakiekolwiek szanse na pozostanie tu na stałe. Nie ma to najmniejszego sensu. Organizacja Improve the Dream promuje ustawę, na mocy której ludzie tacy jak Patel i Parvathinathan mogliby uzyskać prawo do stałego pobytu w USA, o ile tylko mieszkali w kraju legalnie przez przynajmniej 10 lat i ukończyli studia wyższe.

Wszystko to nie dotyczy bynajmniej wyłącznie imigrantów azjatyckich. 24-letnia Erin Crosbie przybyła z Północnej Irlandii do Stanów Zjednoczonych wraz z rodzicami, którzy uzyskali tzw. wizę dla inwestorów. Mieszkała przez 17 lat na Florydzie i skończyła studia na University of South Florida. Kiedy jednak osiągnęła wiek, w którym wiza rodziców już jej nie obejmuje, dostała na trzy lata wizę studencką. Potem nie zdołała w żaden sposób pozostać legalnie w USA, w związku z czym wróciła do Irlandii.

Dziś jej rodzice, Nigel i Alison Crosbie, którzy nadal pozostają legalnie w Ameryce, stoją przed trudnym dylematem. Choć Nigel założył na Florydzie nieźle prosperującą firmę, może się okazać, iż jedyną metodą ponownego zjednoczenia całej rodziny jest powrót do Irlandii. Nigel mówi: – Ja tego zupełnie nie rozumiem. Przyjechaliśmy do USA całkowicie legalnie i stoimy przed koniecznością wyprowadzki do Europy, podczas gdy nielegalni często traktowani są znacznie lepiej. Niezależnie od tego, która partia polityczna znajduje się u władzy, imigracja jest traktowana jak czara pełna trucizny. Nieustannie ważą się ludzkie losy, a politycy „podają piłkę dalej”, ponieważ nie chcą się tą problematyką zajmować.

Crosbie ma oczywiście rację. Kolejne administracje i kolejne wcielenia Kongresu od lat obiecują gruntowne reformy amerykańskiego systemu imigracyjnego, ale nigdy nic z tego nie wychodzi. Jest to wynikiem powikłanych poglądów na ten temat oraz zniewalającego marazmu amerykańskiego parlamentu, w którym podjęcie jakiejkolwiek ważnej decyzji jest prawie niemożliwe.

Andrzej Heyduk


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama