Szef Facebooka osobiście wydał zgodę na polityczne cenzurowanie Facebooka na wniosek władz w Wietnamie - donosi w poniedziałek "Washington Post". Inne media informują m.in. o tym, że serwis nie radzi sobie z zalewem podżegania do ludobójstwa w Etiopii czy usuwaniem wpisów handlarzy ludźmi.
Według "Washington Post", powołującego się na trzy źródła wewnątrz firmy, Zuckerberg decyzję o cenzurze podjął w ubiegłym roku, kiedy rządząca krajem Komunistyczna Partia Wietnamu postawiła firmie ultimatum: albo zgodzi się na usuwanie wpisów dysydentów, albo straci dostęp do wietnamskiego rynku, przynoszącego ponad miliard dolarów przychodu.
W rezultacie decyzji, "przed kongresem partii w styczniu Facebook znacząco zwiększył cenzurę +antypaństwowych+ wpisów, dając rządowi niemal totalną kontrolę nad platformą" - pisze dziennik.
Historia opisana w "Washington Post" jest jedną z wielu opublikowanych w poniedziałek przez amerykańskie media w oparciu o dziesiątki tysięcy dokumentów przekazanych przez sygnalistkę z Facebooka Frances Haugen.
Jak donosi CNN, podczas gdy w Wietnamie Facebook skutecznie cenzurował głosy opozycji, w Etiopii nie radził sobie z kasowaniem wpisów podżegających do zbrodni etnicznych podczas wojny domowej. Mimo wewnętrznych raportów alarmujących m.in. o wykorzystywaniu Facebooka przez bojówki do organizowania się, zbierania środków i nawoływań do mordów, portal nie był w stanie skutecznie cenzurować tych treści, m.in. ze względu na to, że nie przeznaczał na to odpowiednich środków.
"Surowa wersja Facebooka, która obowiązuje +dziko+ w większości świata, nie ma żadnych z rzeczy, które czynią go +strawnym+ w Stanach Zjednoczonych i naprawdę sądzę, że zależy od tego życie wielu ludzi" - powiedziała mediom Haugen.
Mimo to, problemy z cenzurą niebezpiecznych treści dotyczą też samych USA. Jak donoszą CNN i "Wall Street Journal", z sieci rutynowo korzystają gangi handlarzy ludźmi, otwarcie reklamując kobiety sprzedawane jako pomoc domowa. Mimo starań portalu, by usuwać takie ogłoszenia, wiele z nich pozostaje niezauważanych przez Facebooka.
Dokumenty wskazują, że portal wiedział o tej sprawie od co najmniej 2018 r., zaś jej skala była tak wielka, że w 2019 r. Apple zagroził portalowi usunięciem z jego sklepu z aplikacjami. Mimo zażegnania tego kryzysu, problem nadal istnieje. Dziennikarze CNN zaledwie w ubiegłym tygodniu znaleźli ogłoszenia grup oferujących kobiety na sprzedaż. Strony zostały usunięte dopiero po zgłoszeniu ich przez CNN.
Poniedziałkowe rewelacje są kolejnymi w serii publikacji opartych o dokumenty wewnętrzne firmy, znane jako "Facebook Papers", które zostały przekazane 17 amerykańskim mediom. W piątek media opisały m.in. rolę, jaką odegrał portal w organizacji szturmu na Kapitol 6 stycznia, a także w rozpowszechnianiu spiskowych teorii QAnon oraz narracji o fałszerstwach wyborczych.
Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)